Wycofanie się Szwajcarskiego Banku Narodowego (SNB) z obrony franka i w efekcie jego umocnienie może być sygnałem, że bank jest pesymistycznie nastawiony do perspektyw dla eurostrefy i wspólnej waluty – sądzi Timothy Ash ze Standard Banku.
Według niego uwolnienie kursu franka przez SNB może oznaczać, że "Szwajcarzy nie chcą być przytwierdzeni do tonącego statku (eurostrefy), ani wspólnej waluty (euro), spodziewają się działań interwencyjnych EBC typu QE (luzowania ilościowego) i w konsekwencji dalszego osłabienie euro".
Szwajcaria kapituluje
W czwartek rano szwajcarski bank centralny (SNB) ogłosił, że przestaje bronić swojej waluty i uwalnia jej kurs. Dotąd SNB utrzymywał tzw. sztywny kurs, co oznaczało, że euro nie mogło kosztować mniej niż 1,2 franka. Decyzja ta wywołała panikę na rynkach, a kurs CHF/PLN wspiął się w ciągu dnia nawet powyżej 5 zł, co było historycznym poziomem. W środę po południu frank szwajcarski kosztował 3,57 zł. Według analityków, decyzja szwajcarskiego banku centralnego uderzy w polskich kredytobiorców zadłużonych we frankach szwajcarskich. Raty ok. 700 tys. osób ostro pójdą w górę.
- Posunięcie SNB sprowadza się do przyjęcia pesymistycznej perspektywy dla wzrostu strefy euro – stwierdził Ash, dyrektor działu rynków wschodzących Standard Banku.
Umocnienie franka odczują Bułgaria, Chorwacja, Polska i Węgry, ponieważ w tej walucie w ostatnim dziesięcioleciu zaciągano tam kredyty mieszkaniowe, ale poszkodowane będą także banki austriackie, które sprzedawały w tych krajach produkty denominowane w CHF, a także u siebie.
Ash nie wyklucza, że niektóre austriackie banki w rezultacie przyrostu wskaźnika NPL (zagrożonych kredytów) mogą wymagać rekapitalizacji i przemyśleć zakres swej obecności na europejskich rynkach wschodzących, na których były bardzo aktywne.
Zauważa też, że w przeszłości europejskie centrale bankowe rekapitalizowały swoje filie w Europie Centralnej i nie ma powodu, by i tym razem nie miały postąpić podobnie.
Autor: /gry / Źródło: PAP