W dzień po tym jak indeks w Szanghaju odnotował największą stratę od ponad ośmiu lat, azjatyckie parkiety kontynuują wczorajszą tendencję - choć już trochę łagodniej. Na minusie zakończył się wtorkowy handel w Japonii i Chinach. - Mogą być dwa scenariusze związane z sytuacją w Chinach - kontynuacja spowolnienia tamtejszej gospodarki albo tąpnięcie wzrostu gospodarczego i kryzys finansowy, który mógłby znacząco negatywnie wpłynąć na całą globalną gospodarkę - uważa główny ekonomista BIZ banku Ignacy Morawski.
Oglądaj wydanie specjalne w TVN24 Biznes i Świat.
Na otwarciu wtorkowej sesji indeks w Szanghaju (Shanghai Composite) spadł o 6,4 proc. Jednak z czasem strata została nieznacznie odrobiona - do 5 proc. Spadki o ponad 6 proc. zanotowała także mniejsza chińska giełda, indeks w Szenczen (Shenzhen Composite Index) również spadł o ponad 6 proc.
Mimo złej sytuacji na chińskich rynkach inne azjatyckie parkiety rozpoczęły poranne sesje od wzrostów. W Japonii Nikkei zanotował 0,5 proc., a w Hong Kongu Hang Seng 1,1 proc. Również giełdy w Australii i Korei Południowej odnotowały wzrosty na otwarciu sesji.
Azjatyckie indeksy zakończyły notowania na minusie. Nikkei 225 stracił 3,96 proc. SCI w Szanghaju spadał na zamknięciu o 7,6 proc., Hang Seng zniżkuje o 1,13 proc., KOSPI wzrósł o 0,92 proc., a Sensex zniżkuje o 1,17 proc.
Indeks Nikkei 225 zamyka się o 8.00 czasu polskiego, KOSPI o 8.05, Shanghai Composite Index o 9.00, Hang Seng o 10.00, a Sensex o 12.45.
Złe informacje na temat kondycji chińskiej gospodarki budzą obawy, że radykalnie spadnie popyt w kraju, który jest drugim co do wielkości konsumentem ropy na świecie oraz zachłannym importerem surowców. Inwestorzy boją się, że zarówno Chiny, jak i inne ważne wschodzące rynki zredukują import; zagrożone jest kruche ożywienie gospodarcze na świecie.
Czarny poniedziałek
Kondycja chińskiej gospodarki spowodowała załamanie na rynkach azjatyckich, które pociągnęły w dół światowe giełdy i ceny ropy. Indeks w Szanghaju odnotował największą stratę od ponad ośmiu lat. Wall Street zareagowało spadkami już na otwarciu. Jak podają media obawy przed gwałtownym spowolnieniem chińskiej gospodarki, które ogarnęły już wszystkie rynki, są na tyle uporczywe, że odbiły się na rynkach akcji, wymiany walutowej i surowców.
W opinii głównego ekonomisty BIZ banku Ignacego Morawskiego, na rynku pękł pewien paradygmat - że chiński rząd jest na tyle sprawny w zarządzaniu gospodarką, iż jest w stanie zapobiec poważnemu kryzysowi.
- Chiński rząd w kompletnie nieudolny sposób próbował powstrzymać spadki na giełdzie, nie udało mu się to i pokazało, że nie za bardzo ma pomysł, co robić. Dokonał dewaluacji waluty i teraz musi wydawać dziesiątki miliardów dolarów, by tę walutę stabilizować. Te dwa wydarzenia sprawiły, że przekonanie o dużej sprawności chińskiego rządu zostało podważone. Zachwiało to zaufaniem do chińskiej gospodarki, a przez to do stabilności wzrostu gospodarczego na świecie - wyjaśnił w rozmowie z PAP.
Kryzys?
Zdaniem eksperta, na rynku jest taka skala paniki, która sugeruje, iż "inwestorzy obawiają się zaistnienia czarnego scenariusza, czyli o tąpnięcie wzrostu gospodarczego, kryzysu finansowego, może nawet recesji". - Gdyby ten czarny scenariusz miał miejsce, odczuje go cały świat, my też i wzrost gospodarczy Polski na pewno spowolni - powiedział.
- Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czy w Chinach będzie recesja czy nie. Analizując dane, zakładam, że czarnego scenariusza można uniknąć. Jeżeli tak będzie, to panika na rynku powinna być przejściowa, a sytuacja powoli się uspokoi. Wtedy nasza gospodarka nie powinna zostać znacząco dotknięta spowolnieniem gospodarczym Chin" - dodał Morawski.
Co z Polską?
Zaznaczył jednak, że w przypadku "czarnego scenariusza" odczuje to także Polska. - Cały świat wpadnie w turbulencje, które przełożą się na niższą skłonność do ryzyka w prywatnym sektorze, spadek handlu międzynarodowego, inwestycji itp. - powiedział. Według Morawskiego, jeżeli w Chinach ma być kryzys finansowy, poważniejsze oznaki tego powinny być widoczne w ciągu paru miesięcy.
Przypomnijmy, początek tego tygodnia rozpoczął się prawdziwym pogromem na światowych giełdach. W Azji Nikkei 225 stracił 4,61 proc., a Shanghai Composite spadł o 8,5 proc., co było największą jednodniową przeceną od 8 lat. Na mocnych minusach zamknęły się też inne azjatyckie giełdy. Na tym jednak nie koniec, bo w ślad za nimi pikowały też giełdy Starego Kontynentu, m.in. francuski CAC40, który po południu tracił ponad 4,5 proc., niemiecki DAX, który spadał o przeszło 4 proc., czy krajowy WIG20, który spadał o ponad 5,5 proc. Na wartości traciły też surowce oraz waluty rynków wschodzących.
Autor: //gry / Źródło: PAP