Powinniśmy wykorzystać fakt powstania unii energetycznej do tego, aby całkowicie odejść od zakupów gazu z Rosji. Ten gaz jest nam niepotrzebny - powiedział w TVN24 Biznes i Świat były minister skarbu Mikołaj Budzanowski, chwaląc założenia unii energetycznej. - W tym roku zostanie oddany do użytku terminal LNG w Świnoujściu, do tego będą nowe połączenia międzysystemowe. Mamy otwarty rynek do gazu z zachodniej Europy i to nam wystarczy - przekonywał Budzanowski.
KE przyjęła w środę strategię budowy unii energetycznej, która ma wzmocnić bezpieczeństwo energetyczne krajów UE. Przewiduje ona większą solidarność pomiędzy państwami, przejrzystość umów i bardziej zintegrowany rynek. Wspólnych zakupów surowca na razie nie będzie. - Cieszmy się z tego sukcesu. Pierwszy raz od 2004 roku inicjatywa polskiego rządu, polskiego premiera, została zaakceptowana jednogłośnie na poziomie Komisji Europejskiej. Został stworzona nowa polityka KE, której nigdy dotychczas nie było - mówił w TVN24 Biznes i Świat Budzanowski.
Orban nam pomógł
Jak zaznaczył ważniejsze od wspólnych zakupów gazu są dostęp do informacji i zasada przejrzystości. - To się u nas już raz sprawdziło w 2010 roku, kiedy negocjowaliśmy kontrakt gazowy z Gazpromem - przypomniał. - Komisja Europejska interweniowała wówczas i to się sprawdziło, przyniosło realne efekty. Tylko dzięki tej interwencji możemy korzystać dzisiaj z wolnego dostępu do Gazociągu Jamalskiego w Polsce. Oznacza to znaczącą obniżkę cen gazu dla polskich odbiorców, a więc nasze polskie, realne doświadczenie zostało teraz przelane na papier - dodał. Budzanowski tłumaczył, że ponieważ jesteśmy obecnie w trakcie negocjacji z Gazpromem to uwrażliwienie Komisji Europejskiej i Rady Europejskiej jest kluczowe do tego typu rozmów. - Pomógł nam też premier Węgier Wiktor Orban, który ujawnił, ile Budapeszt będzie płacił Moskwie za gaz (260 dol za 1 tys m sześc. - red.). - To będzie kluczowy argument dla Polski w negocjacjach z Gazpromem - podkreślił.
Nie potrzebujemy gazu w Rosji
Jak dodał, umowa z Gazpromem obowiązuje do 2022 roku i dzisiaj nie możemy wypowiedzieć tej umowy. - Ale jeżeli okaże się, że Gazprom będzie wprowadził jakieś ograniczenia związane z dostawą gazu na Ukrainę, a my dostaniemy rykoszetem to wówczas jest podstawa do domagania się zmiany tej umowy - powiedział gość TVN24 Biznes i Świat. Ale w 2019 roku odbędzie się tzw. okienko negocjacyjne, które pozwoli nam nawet na odejście od tej umowy - zaznaczył.
Budzanowski powiedział, że Polska powinna wykorzystać fakt powstania unii energetycznej do tego, aby całkowicie odejść od zakupów gazu z Rosji. - Ten gaz jest nam niepotrzebny. W tym roku zostanie oddany do użytku terminal LNG w Świnoujściu, do tego będą nowe połączenia międzysystemowe. Mamy otwarty rynek do gazu z zachodniej Europy i to nam wystarczy - podkreślił.
Kto jest uzależniony?
Warto pamiętać, że Europa jest bardzo uzależniona od rosyjskiego gazu, najbardziej - kraje Europy Wschodniej. Polska sprowadza z tego kierunku 70 proc. surowca, Litwa - 92 proc., Słowacja - 98 proc., Węgry - 86 proc., a Czechy - 73 proc. Dużo mniej zależne od Rosji są Niemcy - 30 proc.
Według raportu Oxford Institute for Energy Studies (OIES) z października 2014 roku Europa nie może liczyć na znaczące uniezależnienie się od dostaw rosyjskiego gazu przynajmniej do połowy przyszłej dekady.
Według wyliczeń OIES, do połowy lat 20. obecnego stulecia europejskie koncerny są zobowiązane w ramach obowiązujących kontraktów do importu przynajmniej 115 mld m sześc. gazu z Rosji, co stanowi około 75 proc. całkowitego importu w roku 2013. Do 2030 roku wielkość ta spada do 65 mld m sześc.
Cena gazu sprzedawanego przez Gazprom do Europy zależy głównie od politycznych sympatii i stopnia energetycznego uzależnienia od dostaw z Moskwy. Im dalej na Zachód, tym gaz jest tańszy.
Autor: tol / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Biznes i Świat