Część banków nie czeka, aż ministrowie dojdą do porozumienia w sprawie Kredytu na start i łagodzi warunki udzielania hipotek. Głównie dla dwóch grup kredytobiorców – singli oraz rodzin bez dzieci. Czyli tych, którzy z rządowego programu i tak nie mogliby skorzystać - pisze środowy "Puls Biznesu".
Jak wskazuje gazeta, rządowy program Kredyt na start, powszechnie nazywany Kredytem zero procent, mający wspierać Polaków w zakupie pierwszego mieszkania stał się w ostatnich tygodniach "gorącym kartoflem, którym przerzucali się politycy".
"Niektóre banki - np. BNP Paribas - podchodzą do niego sceptycznie, a inne - jak Alior Bank - entuzjastycznie. Na razie sześć na dziesięć banków zdecydowało się poluzować kryteria oceny zdolności kredytowej, a trzy obniżyły oprocentowanie kredytów mieszkaniowych" - podkreśla.
- W ten sposób banki starają się zachęcić klientów do szybszego podjęcia decyzji o zakupie nieruchomości, bo zainteresowanie ich zakupem bardzo spadło - mówi cytowany przez "PB" Konrad Pluciński, analityk ds. rynku kredytów hipotecznych w Rankomacie.
- Kredyt 2 procent to już przeszłość, a od kilku miesięcy jesteśmy świadkami przepychanek w rządzie, związanych z kontynuacją tego programu. Nie można decyzji o zakupie nieruchomości odkładać w nieskończoność. Dlatego osoby, które czekały od początku z zakupem mieszkania lub domu na start nowego programu, mogą teraz decydować się na kupno nieruchomości bez publicznego wsparcia - tłumaczy.
Spór o Kredyt zero procent
W koalicji ścierają się różne wizje tego, jak ma wyglądać wsparcie programów mieszkaniowych. W projekcie budżetu na 2025 r. na budownictwo mieszkaniowe przewidziano środki w kwocie 4,28 mld zł, z czego 1,6 mld jest w rezerwach. - W zależności od tego, jakie decyzje będą procesowane, środki zostaną odpowiednio przekierowane – wskazała wiceminister finansów Hanna Majszczyk.
- Moim zdaniem z tej kwoty, która została przeznaczona na mieszkalnictwo w budżecie na przyszły rok wystarczy również, aby wdrożyć program kredytowy, a więc program, który pozwoli wielu Polakom oczekującym na zakup mieszkania na własność zmierzyć się z najdroższym kredytem w UE, jaki ma Polska - poinformował w minionym tygodniu minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk. - Wydatki na kredyt zero procent są już wstępnie rozpisane, w pierwszym roku funkcjonowania programu to około 500 milionów złotych - poinformował w minionym tygodniu minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk. Dodał, że kwartalne limity udzielania pomocy mają przeciwdziałać wzrostowi cen mieszkań - dodał.
Ponadto minister pytany w programie pierwszym Polskiego Radia wskazał, że w planach jest zaangażowanie do tego środków z Krajowego Planu Odbudowy. - Może uda się jeszcze do tego - też nie ukrywam, że na tym skupiam swoje wysiłki - zaangażować jeszcze środki KPO. Więc może tych pieniędzy być na mieszkalnictwo w przyszłym roku naprawdę efektywnie bardzo dużo. Na pewno o 50 procent więcej niż środki przeznaczone na 2024 - zapewnił Paszyk.
W minionym tygodniu sam premier Donald Tusk powiedział na konferencji prasowej, że projekt Ministerstwa Rozwoju i Technologii dotyczący kredytu mieszkaniowego zero procent jest najbardziej zaawansowany i on będzie oceniony najszybciej. Dodał, że byłby zdziwiony, gdyby projekt ten nie uzyskał poparcia w Sejmie.
Z kolei ministra funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz przekazała na antenie TVN24, że Polska 2050 jest przeciwna temu programowi. - Bardzo jasno, ustami marszałka Szymona Hołowni, zostało powiedziane wielokrotnie, że Polska 2050 za kredytem zero procent nie zagłosuje - powiedziała.
Założenia programu Kredyt na start
Przed trzema tygodniami na stronach Rządowego Centrum Legislacji poinformowano, że projekt ustawy o Kredycie na start został skierowany na Stały Komitet Rady Ministrów.
Kredyt na start ma być udzielany na okres co najmniej 15 lat, ze stopą oprocentowania na poziomie stałym ustalonym na okres 60 miesięcy.
Wysokość dopłaty do rat będzie uzależniona od liczby dzieci w rodzinie. Bezdzietni uzyskają dopłatę do rat z oprocentowaniem 1,5 proc. Rodziny z jednym dzieckiem - 1 proc., z dwojgiem - 0,5 proc., a z trojgiem i więcej - 0 proc.
W projekcie przyjęto też kwoty określające maksymalną podstawę naliczenia dopłat do rat, biorąc przy tym pod uwagę liczbę dzieci: 200 tys. zł w przypadku 1-osobowego gospodarstwa domowego, 400 tys. zł w przypadku 2-osobowego, 450 tys. zł w przypadku 3-osobowego, 500 tys. zł w przypadku 4-osobowego i 600 tys. zł w przypadku 5-osobowego gospodarstwa domowego
Z projektu wynika, że koszt dopłat do kredytów mieszkaniowych w przyszłym roku wyniesie ponad 1,15 mld zł, a w ciągu 10 lat będzie to łącznie prawie 19,4 mld zł.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock