"Siekanki", w których pokonujemy hordy zombie i demonów i "strzelanki", w których wcielamy się w postać żołnierza - to tylko niektóre polskie gry komputerowe, które z powodzeniem szturmują zagraniczne rynki. Jest o co walczyć, bo światowy rynek gier wart jest wart blisko 100 mld dol. A w kolejce do tego "tortu" czekają następne produkcje znad Wisły.
Sukces "Wiedźmina" przyćmił nieco osiągnięcia innych polskich producentów gier. A jest się czym chwalić, bo jak się okazuje najlepiej sprzedającą się polską grą na świecie jest "Dead Island" wrocławskiego Techlandu. Możliwość wcielenia się w turystę walczącego ze spragnionymi krwi zombie trafiła w gusta graczy i rozeszła się w nakładzie ponad siedmiu milionów egzemplarzy. CD Projekt swoim "Wiedźminem” taki wynik co prawda już osiągnął, ale tylko gdy zsumuje się wyniki sprzedaży obu części tej gry. Licząc je pojedynczo, konkurencja Geralta z Rivii po prostu deklasuje. Niewiele gorsza od rywali jest warszawska firma CI Games. - Nasza seria gier „Sniper: Ghost Warrior”, której druga część ukazała się w 2013 roku, sprzedała się już na świecie w nakładzie ponad 5 milionów sztuk – mówi w rozmowie z tvn24bis.pl Błażej Krakowiak, rzecznik CI Games.
Wszystkie wyżej wymienione gry nadal świetnie się sprzedają zarówno w Polsce, jaki na świecie. A jest o co walczyć. Jak wyliczyła firma badawcza Gartner, światowy rynek gier komputerowych, na PC-ty, konsole i smartfony był wart w 2013 r. 93,3 mld dolarów. W tym roku jego wartość ma sięgnąć 101,6 mld dol. Z kolei firma Newzoo zajmująca się analizą rynku gier komputerowych jest w swoich prognozach ostrożniejsza. Jej zdaniem w tym roku rynek urośnie do 81,4 mld dol., a z każdym kolejnym będzie się powiększać o co najmniej osiem procent, by w 2017 r. przebić barierę 100 mld dol. Gdzie w tym komputerowym torcie plasuje się Polska?
Jesteśmy na drugim miejscu
Na 100 przebadanych przez firmę Newzoo państw, Polska z wartym 279 mln dol. rynkiem zajmuje dość wysokie 23. miejsce. Prowadzą USA (20,5 mld dol.) przed Chinami (17,9 mld dol.) i Japonią (12,2 mld dol.). Rynek północnoamerykański jest przy tym kluczowy dla światowej branży gier komputerowych. - Same Stany Zjednoczone potrafią niekiedy wygenerować nawet połowę globalnej sprzedaży – tłumaczy Paweł Kopiński, rzecznik Techlandu. Druga pod względem zainteresowania jest Europa. Tu najwięcej na zabawę przed komputerem wydają m.in. Brytyjczycy, Francuzi i Niemcy. Istotna z punktu widzenia producentów jest Japonia i Rosja. - Warto też wspomnieć o coraz większym znaczeniu rynków południowoamerykańskich, ze szczególnym naciskiem na Brazylię - podkreśla Kopiński. Co ciekawe, w regionie Europy Wschodniej jesteśmy na drugim miejscu za Rosją (1,14 mld dol.), a przed trzecią Rumunią (122,4 mln dol).
Na świecie jest 1,8 mld graczy, z czego nad Wisłą 13,4 mln. Na pokonywaniu wszelkiego rodzaju bossów, pobijaniu rekordów prędkości i podbijaniu krain Polak spędza dziennie średnio ok. 1,5 godziny. W co grał ostatnio?
Nazista ginie a młotem w łeb
Ostatnią produkcją wspomnianego CI Games jest "Enemy Front”. Jak mówi Błażej Krakowiak, to „pierwsza duża, wysokiej jakości produkcja na temat ruchu oporu przeciwko nazistowskiej okupacji”. Bohaterem gry jest Robert Hawkins, amerykański dziennikarz, który włącza się w walkę z Niemcami. To, co odróżnia tę grę od innych tego typu jest fakt, iż część jej fabuły jest osadzona w realiach Powstania Warszawskiego. Możemy zatem wziąć udział w zdobyciu budynku PAST-y, skradać się kanałami czy prowadzić ostrzał zza usypanych barykad.
Polskie akcenty w grach o II Wojnie Światowej to co prawda nie nowość, by wymienić choćby operację I Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka w „Call of Duty 3” czy misję w warszawskiej fabryce czołgów w pierwszej części tej gry, to jednak nigdy przedtem nie mieliśmy do czynienia z grą o Powstaniu Warszawskim. - Największy zryw powstańczy II Wojny Światowej jest praktycznie nieznany poza granicami Polski. A dla nas to jest idealna historia: oryginalna i ciekawa, a jednocześnie daleka od sztampowych, ogranych w wielu poprzednich produkcjach bitew - tłumaczy Krakowiak.
Niestety pierwsze wyniki sprzedaży nie są optymistyczne. Jak poinformował prezes spółki Marek Tymiński, po pierwszym tygodniu od premiery gracze kupili od 5 do 10 proc. nakładu premierowego, czyli ok. 28-35 tys. egzemplarzy. Ale przed nami jeszcze jedna premiera CI Games w tym roku - "Lords of the Fallen". To zgrywający się w świecie fantasy RPG, w którym wcielimy się w postać wojownika, maga lub zabójcy. Gra już teraz spotkała się z bardzo pozytywnym odzewem ze strony graczy oraz mediów branżowych. Jak zapowiada Błażej Krakowiak z CI Games, premiera tej gry odbędzie się na "wszystkich istotnych rynkach Ameryki, Europy i Azji".
W lutym starcie gigantów
Przyszły rok również będzie obfitował w ciekawe premiery, które mogą przesądzić o pozycji Polski na rynku gier, a samym producentom - przynieść milionowe zyski. 24 lutego na sklepowe półki trafi "Wiedźmin 3: Dziki Gon" CD Projektu. Jego konkurent Techland zdecydował się na ryzykowny krok, bowiem w tym samym miesiącu chce wypuścić swój survival horror "Dying Light". - To największa produkcja w historii naszej firmy, zarówno pod kątem zaangażowanych w produkcję osób, jak i budżetów - przyznał w rozmowie z tvn24bis.pl Paweł Kopiński, rzecznik wrocławskiej spółki. Kolejną jest „Hellraid” czyli „siekanka”, w której staniemy przeciwko hordom sił ciemności. - „Hellraid” na targach E3 w Los Angeles był pokazywany po raz pierwszy i spotkał się z bardzo przychylnym odbiorem - dodaje Kopiński.
A jak się dowiedzieliśmy, CI Games również nie zamierza osiadać na laurach. - Pracujemy nad kolejnym, dużym projektem – usłyszeliśmy w biurze prasowym warszawskiej spółki. - W tej chwili nie możemy jednak zdradzić więcej szczegółów na jego temat.
Autor: Radosław Fellner / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Materiały prasowe