Niezależne wytwórnie biją na alarm: usługa streamingu planowana przez YouTube może zabić branżę. Ich zdaniem warunki na jakich mają udostępniać swoją muzykę są nie do przyjęcia. Z kolei odmowa ich podpisania oznacza stratę zysków z tytułu reklam wyświetlanych przy teledyskach.
Nowa usługa YouTube o roboczej nazwie "Music pass" ma polegać na streamingu treści i działać na podobnej zasadzie, co platforma Spotify. Odtwarzanie klipów i plików mp3 umieszczonych na portalu będzie więc możliwe bez potrzeby ściągania ich na nośnik.
W kwietniu "New York Post" donosił, że usługa ma zostać uruchomiona jeszcze w tym roku. Za dostęp do wszystkich treści trzeba będzie zapłacić 10 dolarów.
W wywiadzie dla "Financial Tiems", dyrektor Robert Kyncl potwierdził, że jego firma pracuje nad tego typu platformą wkrótce zaczną się wewnętrzne testy. "Nowa usługa premium umożliwi użytkownikom, którzy zapłacą miesięczny abonament, na oglądanie filmów i słuchanie muzyki bez reklam na wszystkich swoich urządzeniach, nawet gdy nie są one podłączone do Internetu - pisał "FT".
YouTube "zabije" niezależnych producentów?
World Independent Network, międzynarodowa organizacja zrzeszająca niezależne wytwórnie płytowe twierdzi, że warunki jakie postawił im YouTube są nie do przyjęcia. Nowe umowy licencyjne są znacznie gorsze od tych oferowanych takim gigantom fonograficznym, jak Sony, Warner i Universal. Co więcej WIN twierdzi, że odmowa podpisania umów wiąże się z jednoczesnym końcem zarabiania na reklamach wyświetlanych przy ich teledyskach na stronie. To zaś w praktyce oznacza "zablokowanie" ich klipów. "Obecne umowy wytwórni z YouTube są bardzo niekorzystne, a proponowane stawki nie przystają do realiów rynku i w stosunku do podobnych serwisów jak Spotify, Deezer, Rdio i innych" - pisze w oświadczeniu WIN.
Portal nie odniósł się bezpośrednio do zarzutów niezależnych wytwórców. "YouTube oferuje globalną platformę łączącą artystów z fanami, generującą dochody dla ich muzyki. Mamy dobre umowy z setkami niezależnych wytwórni na całym świecie" - czytamy w oświadczeniu przesłanym do "Guardiana". Jak dodano, przedstawiciele firmy "nie będą komentować trwających negocjacji".
Autor: rf//gry / Źródło: Guardian, Financial Times
Źródło zdjęcia głównego: shurstock.com