- Rosja cały czas straszy i te ograniczenia na pewno są elementem jej gry - uważa Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny serwisu Biznes Alert. - Pewne informacje o potencjalnym zmniejszeniu nominacji, która będzie kierowana do krajów, które pomagają Ukrainie poprzez wysyłanie rewersem gazu, pojawiały się już od kilku dni - oceniła była prezes PGNiG Grażyna Piotrowska-Oliwa. PGNiG poinformowało, że zaobserwowało zmniejszenie dostaw gazu ziemnego w ramach kontraktu Jamalskiego.
Według Jakóbika "są dwie możliwości". - Albo chodzi tutaj o to, żeby zmarginalizować kraje tranzytowe jak Białoruś i Ukraina i pokazać, że Nord Stream to jedyna alternatywa i tam należy przekierować cały przesył, a zatem Komisja Europejska musi poczynić ustępstwa na rzecz Gazpromu w sprawie Nord Stream - ocenił ekspert. I dodał: - Inna opcja jest też taka, że Gazprom chce ograniczyć dostawy do krajów europejskich do niezbędnego minimum określonego w umowach. Po to, żeby europejskim krajom nie starczyło już gazu na to, żeby realizować rewersem dostawy gazu na Ukrainę.
Tylko w Polskę?
Z kolei była prezes PGNiG Grażyna Piotrowska-Oliwa poinformowała, że "to jest dość ciekawa sytuacja". - Pewne informacje o potencjalnym zmniejszeniu nominacji, która będzie kierowana do krajów, które pomagają Ukrainie poprzez wysyłanie rewersem gazu, pojawiały się już od kilku dni. Jeżeli więc popatrzeć na to, co się stało, nominacje zostały zmniejszone nie tylko na wejściu w Drozdowicach, czyli na wejściu bezpośrednio z systemu ukraińskiego, ale też Kondratki i Wysokoje, czyli bezpośrednie na rurze Jamalskiej - oceniła Piotrowska-Oliwa. I zastrzegła: - Informacji, których nie mamy, bo tego nie widać a byłoby to istotne, żeby zobaczyć, czy zmniejszyła się nominacja dla pozostałych odbiorców gazu z rury jamalskiej, czyli klientów niemieckich. Bo jeśli nominacja nie uległa zmianie, to widać, że jest to ruch wymierzony bezpośrednio w PGNiG i polskich odbiorców.
Mniejsze dostawy
"W dniu 08.09.2014 r. dostawy gazu z kierunku wschodniego zostały zredukowane o ok. 20 proc., natomiast w dniu 09.09.2014 r. o ok. 24 proc. w stosunku do zamówienia złożonego do Gazprom Export" - podkreśliła spółka.
Spółka podała, że trwa wyjaśnianie przyczyn zmniejszenia dostaw gazu ze Wschodu. W toku są ustalenia, czy mają one charakter techniczny czy handlowy. "Brakujące wolumeny zostały skompensowane poprzez dostawy gazu na innych punktach wejścia do polskiego systemu przesyłowego" - poinformowała spółka.
Jednocześnie zapewniła, że dostawy gazu do odbiorców przebiegają bez zakłóceń. "Nie ma obecnie konieczności uruchamiania odbioru gazu z podziemnych magazynów gazu, które przed sezonem zimowym zostały w pełni zatłoczone" - napisano w raporcie.
Analiza ekspertów
Były minister gospodarki Piotr Woźniak przypomniał, że dwa tygodnie temu Rosjanie wysłali sygnał o tym, że te rewersowe dostawy gazu są niezgodne z prawem. - Później natomiast zapowiedzieli, że będą z tego wyciągać konsekwencje wobec firm, które będą rewersem przesyłać gaz na Ukrainę. Jeżeli te fakty powiązać, to może oznaczać, że mamy awanturę - powiedział.
Ekspert Instytutu Sobieskiego Tomasz Chmal zwrócił jednak uwagę, że rewers na Ukrainę jest suwerenną decyzją państw i można przecież w ten sposób przesyłać np. gaz norweski. - Klauzule zakazujące reeksportu gazu są uznawane za sprzeczne z europejskimi przepisami dotyczącymi konkurencji i w UE nie obowiązują. Europejscy odbiorcy gazu mogą robić z nim co chcą, w tym i dostarczać na Ukrainę. Tego typu groźby są więc bezpodstawne, nie mają w mojej ocenie żadnego uzasadnienia - powiedział Chmal.
To nie przypadek
W jego opinii raczej nie jest to sytuacja przypadkowa, a próba testowania odbiorców gazu w Europie i pokazania, kto jest w stanie oddziaływać na politykę europejską. - To może być preludium eskalowania konfliktu przez pokazanie znaczenia surowców energetycznych. Najciekawsze może nadejść zimą - ocenił Chmal. Ekspert Instytutu Studiów Energetycznych Paweł Poprawa przypomniał z kolei, że dotychczas Rosjanie ograniczali dostawy gazu raczej z kierunku ukraińskiego, obciążając za to winą Ukraińców. - To im służyło do pokazywania Ukrainy jako problematycznego elementu całej gazowej układanki w Europie, uzasadniania też koncepcji South Stream jako alternatywy - powiedział.
- Tutaj Rosjanie działają inaczej i można powiedzieć - ostentacyjnie, bo zamykają wszystkie połączenia białoruskie. Nie ma chowania się za Ukraińców. Moim zdaniem tak ostentacyjny gest jest związany z dzisiejszą dyskusją w UE na temat wprowadzenia kolejnych sankcji wobec Rosji. Myślę, że to taki agresywny gest pod adresem UE, pokazujący, że jeżeli Unia będzie pogłębiać sankcje, Rosjanie mogą zdecydować się na ostre działania na rynku gazowym - powiedział Poprawa.
Także do Niemiec
Przypomniał, że ograniczenia dotyczą również gazociągu jamalskiego, którym płynie gaz do Niemiec. - Więc nie jest to gest skierowany w pierwszej kolejności do nas, ale do całej Zachodniej Europy - ocenił. To ograniczony - bo tranzyt przez Słowację nie spadł - ale wyraźny sygnał do europejskich decydentów, jakie argumenty Rosjanie posiadają - dodał Poprawa. Były wicepremier Janusz Steinhoff nie byłby zdziwiony, gdyby decyzje o ograniczeniu dostaw gazu zapadły w ramach retorsji za sankcje, które chce wprowadzić UE. - To dowodzi jednego, że musimy myśleć o dywersyfikacji, że UE jeszcze szybciej powinna budować konkurencyjny rynek i wprowadzać regulacje, które przed takimi działaniami będą zabezpieczały - powiedział Steinhoff.
Autor: mn//km / Źródło: TVN24 Biznes i Świat