Masz smażalnię nad morzem? Może budkę z lodami nad popularnym jeziorem? To masz jak w banku: kontroler sanepidu zajrzy do ciebie w to lato. A do niektórych nawet kilka razy. Takie obietnice składa w TVN CNBC Biznes szef inspekcji sanitarnej.
Lody, gofry, frytki, rybka, kukurydza na plaży – czyli wszystko co jemy w czasie wakacji - musi zostać sprawdzone. Czy sezonowe punkty z jedzeniem są czyste, czy nam nie zagrażają zatruciem albo biegunką.
Zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego Jan Orgelbrand zapowiedział w TVN CNBC Biznes, że sanepid odwiedzi w tym roku każdego przedsiębiorcę sprzedającego jedzenie turystom. - Niech się spodziewają... Z całą pewnością będą w tym sezonie przez służby sanitarno-epidemiologiczne nawiedzeni - deklarował.
Ci, którzy mają juz takie doświadczenie za sobą, podkreślają, że inspektorzy zawsze największą wagę przywiązują do sposobu przechowywania żywności. - Posiadanie odpowiedniego sprzętu, lodówek, zamrażarek, dostęp do bieżącej wody, wywóz śmieci... - wymienia pani Magda, sprzedająca jedzenie na plaży.
- Dokładne sprawdzanie czystości, pomieszczeń sanitarnych, jak i higienicznych, kontrola papierów, czy mamy zgodnie z normami wszystko porobione - dodaje właściciel Tawerny Rybackiej z Sopotu, Rafał Szreter.
Szef sanitarnych inspektorów ma zaś do turystów prośbę: - Jeżeli państwo korzystacie z usług punktu gastronomicznego, restauracji, budki - to bierzcie paragon fiskalny - prosi. Jak wyjaśnia, dzięki temu "w razie czego" inspekcji łatwiej będzie później zlokalizować źródło zatrucia.
W ubiegłym roku sanepid na tzw. zakłady żywienia otwartego nałożył kary, których łączna wartość przekroczyła milion złotych. Przeciętny mandat to kilkaset złotych, kara najwyższa - to zamknięcie baru czy restauracji.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES