Świat sprzedaje dolara, bo boi się o przyszłość amerykańskiej gospodarki, dodatkowo zachęcony polityką banku centralnego Stanów Zjednoczonych.
W połowie 2000 roku zastanawiono się, czy trzeba będzie za niego płacić 5 złotych. Teraz nie mamy juz takich problemów, bo dolar kosztuje niemal połowę taniej - zaledwie 2 złote 74 grosze.
Jednak Polska gospodarka nie reaguje na osłabienie amerykańskiej waluty. Jest coraz mniej od niego zależna, bo większość operacji rozliczanych jest już w euro. Podobnie konsumenci – osłabienie dolara powinno im przynieść same korzyści. Narzekać za to mogą firmy, które swój eksport rozliczają właśnie w dolarach.
Tani dolar to przede wszystkim niższe ceny paliw. Szczególnie jest to ważne w chwili, gdy na światowych giełdach jesteśmy o krok od rekordowych cen ropy naftowej.
Na tanim dolarze zarobią ci wszyscy, którzy chcą sprowadzić samochód z Azji czy ze Stanów Zjednoczonych. Okazuje się, że już teraz auta sprowadzane właśnie stamtąd, mimo wyższych kosztów transportu, kosztują prawie tyle samo co sprowadzone z innych krajów Unii Europejskiej.
Tańsze są też wyjazdy zagraniczne i to nie tylko za ocean, ale wszędzie tam, gdzie za dolary można załatwić prawie wszystko.
Wszystkie jednak firmy, które wysyłają swoje towary na eksport i rozliczają się w amerykańskiej walucie z niepokojem śledzą notowania dolara. Obniżka kosztów produkcji czasem nie wystarczy, by zmniejszyć swoje straty. Dlatego warto zabezpieczyć się przed ryzykiem kursowym. Niektórzy analitycy nieśmiało mówią, że w przyszłym roku dolar będzie kosztował zaledwie... 2 złote.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24