20 lat temu Wall Street przeżyło apokalipsę. 19 października 1987 roku na Wall Street w Nowym Jorku nastąpił największy w historii jednodniowy spadek indeksu Dow Jones - o 22,6 proc. - przypomina "Puls Biznesu. Teraz też nie jest różowo.
Giełdowe załamanie sprzed dwóch dekad było jednym z rekordowych w historii giełdy. Analitycy do tej pory zastanawiają się, co do tego doprowadziło, szczególnie, że przez wiele miesięcy przed feralnym czarnym poniedziałkiem trwała w najlepsze hossa.
Obecna sytuacja na światowych rynkach nie nastraja optymizmem. Rośnie kurs euro wobec amerykańskiej waluty - we wrześniu przekroczył psychologiczną granicę 1,4 dolara. Rosną również ceny surowców, m.in. złota, które jest najdroższe od 27 lat, oraz ropy. Cena tego surowca niedawno sięgnęła 88 dolarów za baryłkę. Do tego dochodzą zawirowania na rynku kredytów hipotecznych w USA.
Analitycy uważają, że obecny kryzys w USA jest poważny i może odbić się niekorzystnie na funkcjonowaniu realnej sfery gospodarki i zadają sobie pytanie, czy i tym razem powtórzy się sytuacja sprzed 20 lat. Międzynarodowe instytucje finansowe już rozpoczęły obniżkę prognoz wzrostu gospodarczego nie tylko za oceanem, ale także w niektórych krajach Europy.
Greenspan wieszczy symptomy kryzysu Oliwy do ognia dolewał również Alan Greenspan, były szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej, który dosyć krytycznie wypowiadał się o kondycji amerykańskiej gospodarki i straszył recesją.
Sytuacja na rynkach finansowych jest bardzo podobna i sprzyja dużym spadkom. Na szczęście giełdowi gracze, po pamiętnym kryzysie sprzed 20 lat, są bardziej wyczuleni na zagrożenia. Ponadto rozwój technologii bardzo usprawnił komunikację, dając im większą kontrolę nad tym, co dzieje się na rynku.
- Jest mało prawdopodobne, aby doszło do kryzysu w podobnej skali, ale niczego nie można wykluczyć - mówi uspokaja Piotr Wiśniewski, analityk PTE Bankowy.
Źródło: Puls Biznesu
Źródło zdjęcia głównego: TVN24