Audyt otwarcia w Grupie PZU za lata 2016 - 2024 pokazał gigantyczną skalę nieprawidłowości. Szkody wyliczono na kwotę ponad 700 milionów złotych, w tym między innymi w obszarze zatrudnienia w postaci pensji w wysokości 220 tysięcy złotych dla doradców, po których pracy nie ma ani śladu. Politycy koalicji komentujący wyniki mówią o skandalu, a Mariusz Błaszczak z PiS w audyt po prostu nie wierzy.
Według PZU audyt otwarcia wśród nieprawidłowości wykazał m.in. transakcję nabycia bankrutującej spółki Ruch za prawie 270 mln zł przez spółki Grupy PZU, wsparcie inicjatyw medialnych partii wówczas rządzącej czy usługi - jak to określono - doradców zarządu. Nie mieli określonego zakresu obowiązków i po ich usługach nie ma żadnego śladu, choć kosztowali Grupę PZU 45 mln zł - przekazano.
Nieprawidłowości dotyczyły też sfery zatrudniania osób na kluczowe stanowiska menedżerskie, gdzie przy doborze obowiązywał klucz czysto partyjny - poinformowało też PZU. Spółka podkreśliła, że do prokuratury trafiły już trzy pierwsze zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, a kilkanaście kolejnych jest w przygotowaniu.
Więcej informacji znajdziesz w: "Zarobki przekraczały 220 tysięcy złotych miesięcznie". Miażdżący raport otwarcia
"Winni tych niesprawiedliwości muszą zostać rozliczeni"
Reporterka TVN24 Maja Wójcikowska pytała posłów w Sejmie o wyniki audytu w PZU. Od polityków Koalicji Obywatelskiej usłyszała, że to nie jest jedyny taki przypadek, że tych rozliczeń będzie więcej.
- Tych nieprawidłowości jest ogrom. Są bardzo kontrowersyjne, Małgorzata Sadurska, Pani Kotecka, partnerka Zbigniewa Ziobry w Link 4, w spółce powiązanej przecież. To jest ogrom, no i oczywiście nie mogło w tej pięknej układance zabraknąć ojca Rydzyka, czyli fundacji katolickich i kolosalnych, nieuzasadnionych, jak się prawdopodobnie okaże, odszkodowań za jakieś szkody geotermalne na kwotę 20 milionów. 10 (milionów złotych - przyp. red.) wypłacało PZU, a 10 był zmuszony wykonawca. Tam trwa też proces, więc to nie jest jeszcze koniec. Skończyliśmy z tym. Czyścimy, sporządkujemy, sprzątamy, ale clue jest takie, że winni tych nieprawidłowości muszą zostać rozliczeni i odsunięcie od piastowania publicznych stanowisk – tak o tych rozliczeniach, ale przede wszystkim upartyjnieniu państwowej spółki mówi Barbara Oliwiecka z Polski 2050.
"Nie mam zaufania do audytorów"
Jak wyniki audytu ocenia PiS? Politycy powtarzają narrację o nieudolności obecnego rządu i stratach spółek Skarbu Państwa za obecnych władz. Mariusz Błaszczak nie ma też zaufania do samej instytucji audytu.
- Nie mam zaufania do audytów, bo dla mnie te audyty są taką formą przekrywania indolencji ze strony zarządów i rządu koalicji 13 grudnia. Zarządów dlatego, że wyniki finansowe spółek Skarbu Państwa pod rządami Donalda Tuska szorują po dnie. Rząd koalicji 13 grudnia doprowadził do zapaści finansów publicznych, czego dowodem jest to, że dochody budżetowe w tym roku będą niższe o ponad 40 miliardów złotych - powiedział Mariusz Błaszczak z PiS. I zaznaczał, że obecny rząd "nie po to siłą przyjmowali prokuraturę, żeby teraz nie podejmować takich spraw". - Dlatego złamali prawo, wystąpili przeciwko prezydentowi Rzeczypospolitej po to, żeby sobie te igrzyska organizować - dodał odpowiadając na pytanie o skierowanie spraw do prokuratury.
Na pytanie o to, czy wynagrodzenie w wysokości 220 tys. zł dla doradcy nie jest nieprzyzwoite Błaszczak powtórzył "nie mam zaufania do audytorów, dlatego, że uważam, że cały ten audyt to są igrzyska polityczne".
"Absolutny skandal"
Jak wskazała reporterka TVN24 powtarzana jest ta sama narracja, ale cały czas mamy do czynienia z brakiem odpowiedzi. Chociażby na pytania, dlaczego, jak wynika z audytu, na kluczowych stanowiskach menedżerskich zatrudniani byli ludzie z klucza partyjnego.
26 audytów w 18 obszarach i dziś Roman Giertych, który lata temu był u władzy z Prawem i Sprawiedliwością, a dziś Prawo i Sprawiedliwość ze specjalnym zespołem rozlicza, udziela takiego komentarza do tego audytu.
- Można powiedzieć, że to jest standard. W tej chwili mamy audyty otwarcia we wszystkich spółkach skarbu państwa. Mamy do czynienia z grabieżą na niespotykaną skalę, uwłaszczaniem się elit pisowskich. 220 tysięcy miesięcznie, proszę Państwa, za funkcję doradcy. Przypominam, że prezydent Polski zarabia 10 razy mniej. To jest po prostu absolutny skandal i te rzeczy na pewno będą przedmiotem wyjaśnienia prokuratury. Myślę, że również któryś z posłów zainteresuje się sprawą PZU, bo to jest największa polska firma ubezpieczeniowa - skomentował Roman Giertych.
Źródło: TVN24