Goldman Sachs już od lipca ubiegłego roku wiedział, że szykuje się przeciw niemu sprawa sądowa. Wiedział, ale inwestorom nie powiedział. I to nie tylko wbrew panującym obyczajom, ale i bankowym obowiązkom. Teraz - Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) zarzuciła Goldman Sachs oszukiwanie klientów i wystąpiła przeciw niemu na drogę sądową.
Jeśli bank nie wypracuje ugody, sprawa może kosztować finansowego giganta 706,5 mld dolarów. A to właściwie minimum - kosztowne okazać się mogą także procesy wytoczone przeciwko bankowi przez jego klientów.
Goldman Sachs się broni
Zdaniem SEC, bank stworzył produkty finansowe oparte na kredytach hipotecznych mając pełną świadomość, że naraża klientów na straty. Nie informował ich także w pełni o ryzyku, jakimi obciążone są te inwestycje. Według komisji nadzoru, Goldman Sachs miał równocześnie inwestować sam i na rzecz wybranych klientów, w tym funduszy wysokiego ryzyka. Klienci banku - m.in. fundusze emerytalne, inne banki i firmy ubezpieczeniowe - wydali na nie prawie 11 mld dolarów i kilka miliardów stracili.
Goldman Sachs takimi zarzutami jest oburzony. W specjalnym piśmie wysłanym do "Rzeczpospolitej" bank podkreśla, że sam poniósł straty przekraczające 90 mln dol., zaś wynagrodzenie, jakie otrzymał od firm, wynosi zaledwie 15 mln dol.
"Portfela inwestycyjnego nie tworzyliśmy z myślą o generowaniu strat - napisali w oświadczeniu, które publikuje "Rz". Jednocześnie bank zapewnia, że inwestorzy posiadali wystarczające informacje o wiążącym się ryzyku.
Źródło: "Rzeczpospolita"