Remont na drodze, tylko jeden pas wolny i trzeba czekać. Któż w tej sytuacji nie złorzeczył sygnalizatorowi świetlnemu i narzekał, że wieki trzeba czekać na zielone. Właśnie taki sygnalizator trafił w końcu za kratki. Dlaczego? O tym w materiale z programu "Raport" w TVN Turbo.
- Winny zawsze jest sygnalizator. Ktoś nie wytrzymał, wziął sprawy w swoje ręce i wydał wyrok - za kratki. Kara musi być - żartobliwie opisał sytuację Krystian Plato z TVN Turbo.
"Aresztowana" sygnalizacja świetlna
Dodał, że "przy okazji oberwało się też kolegom, bo w okolicach Łomży w województwie podlaskim znajdziemy więcej takich aresztowanych sygnalizatorów". Na przykład na drogach o numerach 677 i 63.
Widział pan kiedyś taki aresztowany sygnalizator? - Nie. Nie widziałem. Nie wiem, po co takie rzeczy porobione są - dziwowali się kierowcy.
- Nie wygląda to na areszt tymczasowy. Kraty nie są najgrubsze, ale cała konstrukcja wydaje się dość solidna. Nawet jeśli to wywrócimy, to do sygnalizatora tak łatwo się nie dostaniemy - zapewnił, potrząsając klatką, Plato.
Sygnalizator za kratkami - dlaczego?
Odpowiedź, dlaczego sygnalizator trafił za kratki okazała się trywialna. - Powód jest prosty - to jest zabezpieczenie, żeby nie ukradziono akumulatorów. Zdarzały się kradzieże akumulatorów czy sygnalizatorów, dlatego teraz stosujemy takie zabezpieczenia na sygnalizacji świetlnej - wyłuszczył Damian Wiśniewski z firmy Geobruk Tomasz Smolarczyk.
Dodał, że ta metoda "się sprawdza", a sygnalizatory "nie giną".
Akumulator ukryty w skrzyni tymczasowej sygnalizacji świetlnej kosztuje około 500 złotych.
- Z tym sygnalizatorem, to trochę jak w życiu - życiu więziennym. Za co tutaj trafiłeś? Za niewinność - spuentował Plato.
Źródło: TVN Turbo
Źródło zdjęcia głównego: TVN Turbo