Prokuratura Krajowa prowadzi śledztwo w sprawie fałszywego alarmu po serii zatrzymań pociągów w czterech województwach po nieuprawnionym nadaniu sygnału radio-stop. Podlaska policja poinformowała w poniedziałek wieczorem, że wszczęła postępowanie dyscyplinarne i procedurę zwolnienia ze służby funkcjonariusza, któremu prokuratura postawiła zarzuty w śledztwie. W niedzielę policja zatrzymała dwóch mężczyzn.
Śledztwo w sprawie wszczęcia fałszywego alarmu prowadzone jest przez Podlaski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Białymstoku. Jak przekazało w komunikacie wysłanym do redakcji tvn24.pl biuro prasowe Prokuratury Krajowej, na obecnym etapie nie informuje o szczegółach sprawy - jak czytamy - "z uwagi na dobro postępowania przygotowawczego oraz wykonywane i planowane czynności procesowe".
W tej sprawie rozmawialiśmy z zastępcą ministra koordynatora służb specjalnych Stanisławem Żarynem. W rozmowie z tvn24.pl podkreślił, że niedzielne zatrzymanie 28-latka z Białegostoku i 24-latka ze Skierniewic w województwie łódzkim było efektem policyjnych ustaleń.
- Poszczególne służby bardzo ściśle współpracują, żeby ustalić, ile sygnałów mogli nadać zatrzymani. Obecnie jesteśmy na etapie zdobywania kluczowych informacji, potrzebna jest cisza i cierpliwość - przekazał zastępca ministra koordynatora służb specjalnych.
Odniósł się przy tym do faktu, że około dwóch godzin po zatrzymaniu mężczyzn w Białymstoku, doszło do kolejnego incydentu związanego z nadaniem sygnału radio-stop. W Lubinie i Raszówce sygnał nakazujący zatrzymanie się otrzymały dwa składy osobowe oraz lokomotywa.
- Może to oznaczać, że mamy do czynienia z szerszym, skoordynowanym procederem. Sprawa utrudnień na kolei pozostaje przedmiotem naszego najwyższego zainteresowania. Na tym etapie nie mamy podstaw, żeby przekazywać informacje wskazujące, że problemy pojawiają się z inspiracji obcego państwa. Sytuacja geopolityczna nakazuje nam jednak dokładne zbadanie, kto może stać za takimi incydentami - przekazał Stanisław Żaryn.
Zaznaczył, że według jego wiedzy, problemy związane z nieuprawnionym nadawaniem sygnału radio-stop pojawiały się już w przeszłości. - Nie jest to zdarzenie nowe na polskiej kolei, ale to nie zmienia faktu, że sprawa wymaga natychmiastowego wyjaśnienia - kończy Żaryn.
Jeden z zatrzymanych to policjant
Stacja RMF FM podała w poniedziałek po południu, że z ustaleń dziennikarzy wynika, iż jeden z zatrzymanych w niedzielę mężczyzn jest policjantem. Tych informacji oficjalnie nie chciała potwierdzać prokuratura. Na nasze pytanie śledczy ponownie zaznaczyli, że "na obecnym etapie nie udzielają bliższych informacji co do przedmiotu i zakresu prowadzonego śledztwa". Doniesienia o tym, że jeden z zatrzymanych jest funkcjonariuszem policji potwierdzili też informatorzy, z którymi rozmawiał Robert Zieliński, dziennikarz śledczy tvn24.pl.
- Funkcjonariusz policji jest właścicielem lokalu, w którym doszło do zatrzymania. W momencie ujęcia, obaj mężczyźni pili alkohol. Czynności z ich udziałem będzie można wykonać dopiero wtedy, kiedy w pełni wytrzeźwieją - mówił Robert Zieliński. I dodawał, że z jego informacji wynika, że funkcjonariusz do nadania sygnału radio-stop korzystał ze służbowego sprzętu.
W poniedziałek wieczorem podlaska policja poinformowała na platformie X (dawny Twitter), że "Komendant Wojewódzki Policji w Białymstoku wszczął postępowanie dyscyplinarne i wydał decyzję z rygorem natychmiastowej wykonalności o zawieszeniu funkcjonariusza, któremu prokuratura przedstawiła zarzuty". "Wszczęto także procedurę zwolnienia ze służby" - dodała.
Informację tę potwierdził PAP rzecznik podlaskiej policji Tomasz Krupa. Nie chciał podać szczegółów, zaznaczył jedynie, że takie decyzje administracyjne możliwe są dopiero wtedy, gdy wszczęte jest prokuratorskie śledztwo i policja ma informację o zarzutach karnych dotyczących jej funkcjonariusza.
Zabezpieczony sprzęt krótkofalarski
Do zatrzymania mężczyzn - jak przekazał wcześniej podinspektor Tomasz Krupa z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku - doszło około godziny 13 w jednym z białostockich mieszkań.
- W miejscu, gdzie przybywali, zabezpieczono również sprzęt krótkofalarski - przekazywał podinspektor Krupa.
Czytaj też: Wiceprezes PKP PLK: ci z nas, którzy pracują najdłużej w firmie, takiego dnia nie pamiętają
Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, obaj zatrzymani mają polskie obywatelstwo. Pytania dotyczące działań śledczych w tej sprawie skierowaliśmy do biura prasowego Prokuratury Krajowej. Na odpowiedzi na nasze pytania jeszcze czekamy.
Tusk: Polacy chcą wiedzieć, co tak naprawdę się stało
Do sprawy odniósł się też na portalu X (uprzednio Twitter) lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. "W ostatnich dniach doszło do poważnych incydentów kolejowych. W sprawie tych prowokacji są pierwsi zatrzymani. Czy prawdą jest, że wśród nich jest policjant z Wydziału Techniki Operacyjnej? Na czyje polecenie działał? Polacy chcą wiedzieć, co tak naprawdę się stało!" - napisał.
Seria incydentów, ten sam scenariusz
W niedzielę, oprócz zdarzenia w województwie dolnośląskim, zatrzymane zostały też pociągi w województwie podlaskim. - Doszło do tego około godziny 7 rano w pobliżu stacji Łapy - przekazał w rozmowie z tvn24.pl Karol Jakubowski, rzecznik PKP PLK. - Zdarzenie nie stanowiło zagrożenia, ale wymagało zatrzymania pięciu składów osobowych i jednego towarowego. Ruch został wznowiony po kilkunastu minutach, kiedy okazało się, że nie ma żadnego zagrożenia. Wyjaśniamy okoliczności incydentu - powiedział Jakubowski. W identycznych okolicznościach przymusowo zatrzymać musiały się w sobotę trzy pociągi osobowe w pobliżu Gdyni (woj. pomorskie). - Do tamtego incydentu doszło około godziny 18. Ruch został szybko przywrócony, kiedy tylko było to możliwe - przekazał tvn24.pl Karol Jakubowski.
Tego samego dnia nieuprawniony sygnał radio-stop wyhamował pociąg towarowy jadący między Białogardem a Runowem Pomorskim (woj. zachodniopomorskie). O tym zdarzeniu jako pierwsze poinformowało Radio RMF FM. Stacja podała, że około godz. 19.40 sygnał odebrali maszynista pociągu towarowego na trasie Świdwin - Worowo i dyżurny ruchu na stacji kolejowej Runowo Pomorskie w województwie zachodniopomorskim. Gdy sprawdzono, że nie ma zagrożenia - za zgodą dyżurnego ruchu - po około minucie skład pojechał dalej.
Z kolei w piątek wieczorem z powodu nadawania sygnałów radio-stop za pomocą radiotelefonu w województwie zachodniopomorskim doszło do opóźnienia blisko 20 pociągów, a przez dwie godziny - jak informowało PKP PLK w opublikowanym komunikacie - całkowicie wstrzymano ruch towarowy. Do incydentu doszło o godzinie 21.23 na linii 273 odcinek Daleszewo - Szczecin Główny oraz na linii 351 odcinek Choszczno - Szczecin Główny. Sygnał radio-stop nadany przez nieuprawnioną osobę był odbierany przez posterunki ruchu i maszynistów pociągów znajdujących się w tym obszarze.
- O ewentualne związki pomiędzy incydentami należy pytać służby, które wyjaśniają okoliczności zdarzeń - skomentował Jakubowski.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock