40-letnia kobieta jest podejrzana o to, że w grudniu 2020 roku w Puławach (woj. lubelskie) doprowadziła do eksplozji i zawalenia się domu. W wyniku wybuchu zginęło spokrewnione z nią starsze małżeństwo. Jak twierdzi policja, z zebranego materiału dowodowego wynika, iż doszło do celowej ingerencji w instalację gazową. Kobieta usłyszała właśnie zarzut zabójstwa. Sąd zastosował wobec niej trzymiesięczny areszt.
Do zdarzenia doszło w grudniu 2020 roku w jednopiętrowym domu przy ulicy Krótkiej w Puławach. W wyniku wybuchu gazu pod gruzami zginęło małżeństwo w wieku 69 i 75 lat, a bratanica zmarłego mężczyzny (obecnie podejrzana - przyp. red.) została przewieziona w ciężkim stanie do szpitala.
- Podejrzana nie przyznawała się do winy. Twierdziła, że był to wypadek. Wyjaśniała, że podczas odkręcania kuchenki nastąpił zapłon - mówi rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie nadkomisarz Andrzej Fijołek.
Biegli wykluczyli, że w instalacji gazowej mogła powstać jakaś nieszczelność
Natomiast - jak twierdzi rzecznik - z zebranego materiału dowodowego wynika, że to właśnie ona doprowadziła do eksplozji i zawalenia się domu.
- Opinie biegłych wykluczyły, że mogła powstać jakaś nieszczelność w instalacji gazowej. Doszło do celowej ingerencji, co spowodowało później zapłon i wybuch - wyjaśnił.
40-latce grozi dożywocie
Prokuratura przedstawiła kobiecie zarzut zabójstwa małżeństwa z zamiarem ewentualnym oraz spowodowanie zagrożenia życia i zdrowia innych osób oraz mienia wielkich rozmiarów.
Fijołek przekazał, że sąd zastosował we wtorek (16 sierpnia) trzymiesięczny areszt wobec podejrzanej 40-latki z Puław. Za zarzucane kobiecie czyny grozi nawet dożywocie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź