Poseł PiS i podrobione podpisy. Śledztwo trwa już blisko 11 lat

Poseł Adam Adruszkiewicz był w rządzie PiS wiceministrem cyfryzacji
"Wiceminister i sfałszowane podpisy" - pierwsza część reportażu
Źródło: Superwizjer TVN

Adam Andruszkiewicz, dzisiejszy poseł PiS, a ówczesny szef Młodzieży Wszechpolskiej na Podlasiu miał w 2014 roku fałszować - i polecać to robić innym - podpisy pod listami poparcia kandydatów MW w wyborach do sejmiku województwa - tak wynika z wyjaśnień złożonych w prokuraturze przez Pawła P., jednego z podejrzanych. Śledztwo trwa już blisko 11 lat. Wcześniej zarzuty usłyszały dwie osoby, teraz kolejne trzy - dowiedzieli się reporterzy Maciej Duda i Łukasz Rybiński. Poseł Andruszkiewicz nie został w tej sprawie jeszcze przesłuchany, ale pobrano od niego wzory pisma. Twierdzi, że nie zna szczegółów śledztwa i jest niewinny.

Śledztwo w tej sprawie prowadzone jest od 2014 roku - najpierw przez jedną z białostockich prokuratur rejonowych. Ostatecznie trafiło do Prokuratury Regionalnej w Lublinie.

Chodzi o podejrzenie masowego fałszowania podpisów pod listami poparcia kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej (startowali z Komitetu Wyborczego Wyborców Ruch Narodowy) do podlaskiego sejmiku w wyborach samorządowych w 2014 roku. Młodzieżą Wszechpolską na Podlasiu kierował wtedy dzisiejszy poseł PiS Adam Andruszkiewicz (od marca 2015 roku do lipca 2016 roku był szefem całej Młodzieży Wszechpolskiej).

Poseł Adam Andruszkiewicz był w rządzie PiS wiceministrem cyfryzacji
Poseł Adam Andruszkiewicz był w rządzie PiS wiceministrem cyfryzacji
Źródło: Radek Pietruszka/PAP

Wyjaśniania podejrzanego obciążają posła

W lutym 2019 roku w TVN24 ukazał się reportaż "Superwizjera", z którego wynikało, że Andruszkiewicza obciążają zeznania jego dawnego współpracownika - Pawła P., byłego członka Młodzieży Wszechpolskiej, który przyznał się do winny, twierdząc że gdy brał udział w procederze fałszowania podpisów miał zaledwie 18 lat.

Reporterzy "Superwizjera" dotarli do zapisu wyjaśnień Pawła P. Wynika z nich, że Adam Andruszkiewicz i Wojciech N. mówili obecnym (jak stwierdził, Paweł P., w pomieszczeniu było może pięć-sześć osób), że mają przepisywać dane osób z monitorów komuterów do pustych arkuszy list poparcia.

"Te listy były absolutnie puste. Listy leżały na stole. W listach wpisywaliśmy imiona i nazwiska, adresy i numery PESEL osób, których dane były w listach na monitorach komputerów. Po wypełnieniu list wymienialiśmy się nimi i składaliśmy fałszywe podpisy. Adam Andruszkiewicz i Wojciech N. też to robili. Robili to wszyscy. Trwało to parę godzin. Bądźmy szczerzy, było to z głupoty. (W tym momencie podejrzany płacze – zanotował prokurator). Z tymi ludźmi już nie utrzymuję kontaktów" – zeznał Paweł P.

Zarzuty również dla bliskiego współpracownika Andruszkiewicza

Dzień po emisji reportażu "Superwizjera" minister Andruszkiewicz (był wtedy wiceministrem cyfryzacji w rządzie PiS) zapewniał w oświadczeniu: "(...) nigdy nie fałszowałem, ani nie kazałem fałszować podpisów, a rzekome oskarżenie mnie przez jednego z podejrzanych jest nieprawdziwe, co w razie konieczności udowodnię przed sądem".

Oprócz Pawła P. zarzuty w sprawie fałszowania podpisów usłyszał też (wspominany przez Pawła P. w wyjaśnieniach) Wojciech N. W 2014 roku - jak podawał "Superwizjer" - był bliskim współpracownikiem Andruszkiewicza.

Zarzuty wobec kolejnych trzech osób, nie ma wśród nich posła

Po latach badania sprawy, śledczy przedstawili zarzuty kolejnym trzem osobom. Jak mówi, w rozmowie z tvn24.pl, prokurator Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Lublinie, na tym etapie nie można podać imion tych osób. Niemniej zapewnia, że nie ma wśród nich Adama Andruszkiewicza.

- Obecnie nie ma podstaw, aby można było przedstawić posłowi zarzuty. Nie był on co prawda przesłuchiwany, ale pobrano od niego wzory pisma – podkreśla prokurator.

Oceniają wiarygodność wyjaśnień złożonych przez Pawła P.

Gdy pytamy o obciążające posła wyjaśnienia złożone przez Pawła P., mówi, że trwa ocena wiarygodności tych wyjaśnień.

Postępowanie zostało przedłużone do końca marca. Prokurator Syk-Jankowska nie ukrywa jednak, że możliwe są kolejne przesunięcia terminu zakończenia czynności.

1050 autentycznych podpisów, około 430 - podrobionych

"W sprawie pozostały do wykonania badania porównawcze 52 podpisów i zapisów na listach w okręgach wyborczych numer 1,2 i 4, w oparciu o opracowaną metodykę przez biegłego. Aktualnie wdrożono czynności mające na celu pobranie wzorów pisma ręcznego od podejrzanych oraz typowanych świadków" – pisze nam w mailu Syk-Jankowska.

Przekazuje też, że z dotychczasowych ustaleń wynika, iż na listach poparcia w czterech okręgach wyborczych obejmujących łącznie 1753 pozycje,złożonych zostało ok. 1050 autentycznych podpisów, natomiast około 430 zostało podrobionych. Natomiast w odniesieniu do ok. 260 brak jest możliwości jednoznacznego ustalenia autentyczności podpisu.

ZOBACZ TEŻ: Jak idzie rozliczenie willi plus? "To ośmiesza instytucje publiczne"

Prokurator podkreśla też, że do tej pory przesłuchiwano w charakterze świadków osoby widniejące jako sygnatariusze podpisów oraz zgromadzono materiał porównawczy podpisów z kilku źródeł.

- Ustalenie faktu sfałszowania danego podpisu to jedno, a ustalenie tego, kto podpis sfałszował to drugie. Stąd też postępowanie jest tak długotrwałe – mówi nam prokurator.

Andruszkiewicz twierdzi, że jest niewinny

Poseł Adam Andruszkiewicz pisze nam w mailu, że zawsze stawiał się na wezwania prokuratury, oddając również do badań próbki pisma. "(…) ponieważ jako osoba niewinna nie miałem nic do ukrycia. Jeśli chodzi o szczegóły śledztwa to nie posiadam żadnej wiedzy, ponieważ nigdy nie byłem o nim informowany" - stwierdził poseł.

Śledztwo zostało przedłużone do 31 marca 2025 roku.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: