Przerwanie rdzenia kręgowego było przyczyną śmierci 36-letniego górnika, który zginął w wypadku z piątku na sobotę w kopalni węgla w Bogdanka w Lublinie. Mężczyzna został uderzony przez kontener, który oderwał się z podwieszanej kolejki. Okoliczności tego zdarzenia wyjaśnia prokuratura.
Sekcja zwłok zmarłego górnika odbyła się w środę 11 stycznia. Jak przekazała prokurator Agnieszka Kępka, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie, lekarz stwierdził wstępnie, że przyczyną zgonu było przerwanie rdzenia kręgowego na skutek uderzenia. Śledczy czekają na pisemne wyniki sekcji, raport komisji do spraw wypadków górniczych i nie wykluczają powołania biegłego, który miałby ocenić stan techniczny maszyn wykorzystywanych w kopalni.
Jak podała prokurator, śledztwo w sprawie śmierci górnika od Prokuratury Rejonowej we Włodawie przejął Ośrodek Zamiejscowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie z siedzibą w Chełmie.
Śledztwo prowadzone jest w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci i naruszenia zasad bezpieczeństwa i higieny pracy. Za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi do pięciu lat więzienia.
Wagonik odczepił się od kolejki i uderzył górnika
Do wypadku w kopalni w Bogdance doszło w nocy z piątku na sobotę podczas wymijania się dwóch kolejek podwieszanych na głębokości 990 metrów. Wstępnie ustalono, że w trakcie przestawiania zwrotnicy prawdopodobnie w wyniku awarii hamulca doszło do zderzenia się dwóch kolejek podwieszanych i odczepienia się metalowego kontenera, który przygniótł przestawiającego zwrotnicę 36-letniego mieszkańca Łęcznej. Pomimo udzielonej pomocy mężczyzna poniósł śmierć na miejscu.
Spółka Lubelski Węgiel "Bogdanka" poinformowała w komunikacie, że zmarły mężczyzna miał ponad 10-letnie doświadczenie w pracy pod ziemią, osierocił żonę i dwójkę dzieci.
LW "Bogdanka" jest producentem węgla kamiennego, którego odbiorcami są m.in. firmy przemysłowe, w tym podmioty prowadzące działalność w branży elektroenergetycznej we wschodniej i północno-wschodniej Polsce. 66 proc. akcji LW "Bogdanka" ma Enea.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24