Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysyła do osób znajdujących się na terenie powiatów sąsiadujących z granicą z Białorusią SMS-y z informacją o strefie buforowej. O ile te w języku polskim mówią m.in. o potrzebie stosowania się do poleceń służb, to te w języku angielskim informują, że żołnierze mogą użyć broni. Chodzi o odstraszenie migrantów, ale branża hotelarska alarmuje, że trafiają one również do zagranicznych turystów. Straż Graniczna obiecuje przeanalizować treść SMS-ów.
- Tego SMS-a pokazywali mi turyści z Australii. Poczuli się bardzo szczęśliwi i bezpieczni, gdy go dostali. Oczywiście ironizuję. Nie rozumiem, jak mogło dojść do tego, że ktoś wpadł na pomysł, aby takie SMS-y wysyłać. Jestem zagranicznym turystą, jadę z dziećmi odpocząć do Puszczy Białowieskiej i ktoś mnie w ten sposób straszy. Wiadomo, że wielu może zawrócić - mówi Sławomir Droń, właściciel jednej z restauracji w Białowieży.
Chodzi o alerty wysyłane przez Rządowe Centrum Bezpieczeństwa osobom przebywającym w pobliżu granicy z Białorusią.
Po polsku wyważony, po angielsku - niepokojący
O ile alert w języku polskim brzmi tak: "Uwaga! Zakaz przebywania w strefie buforowej przyległej do granicy z Białorusią. Stosuj się do poleceń służb. Bądź czujny i informuj o podejrzanych osobach", to ten w języku angielskim jest o wiele bardziej niepokojący: "Warning! BAN on staying in the Polish area near the Belarus border. Unauthorized crossing is forbidden. Soldiers may use weapons. Turn back immediately!"
Po przetłumaczeniu: "Ostrzeżenie! ZAKAZ przebywania na terenie Polski w pobliżu granicy z Białorusią. Nieuprawnione przekraczanie jest zabronione. Żołnierze mogą używać broni. Zawróć natychmiast!"
Dostali SMS-a, będąc wiele kilometrów od strefy
Jak informowało Radio Białystok, taki alert dostała dziennikarka z Londynu Elżbieta Smoleńska, która gości w Podlaskiem razem z przyjaciółmi - turystami z Niemiec.
"SMS odebrała w drodze z Warszawy już 50 kilometrów przed Białymstokiem" – podaje radio.
Problemy techniczne
- Alerty wysłane są na telefony osób przebywającym w powiatach przylegających do granicy z Białorusią – wszystkich w województwie podlaskim i dwóch w lubelskim. Dostaliśmy jednak kilka sygnałów, że SMS-y otrzymały osoby, które – tak jak w tym przypadku – są dosyć daleko poza obrębem tych powiatów - mówi nam Piotr Błaszczyk, rzecznik Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Zaznacza, że chodzi o problemy techniczne, które RCB zgłasza operatorom telefonii komórkowych.
– To jednostkowe incydenty – podkreśla.
Trafiają do osób, które mają telefony zarejestrowane poza granicami Polski
Natomiast jeśli chodzi o treść wysyłanych alertów, to informuje, że została ona zaproponowana przez Straż Graniczną.
- SMS w języku angielskim skierowany jest do osób, które mają telefony zarejestrowane poza granicami Polski. Chodzi o głównie o migrantów, którzy nielegalnie przekraczają granicę. Tekst musiał więc być wzmocniony w stosunku do tego w języku polskim. Mam świadomość, że alert może też otrzymać zagraniczny turysta, ale nie ma technicznego sposobu, aby był wysyłany wyłącznie do migrantów – zaznacza rzecznik.
Turyści z USA i Hiszpanii byli zszokowani
Cytowany na wstępie Sławomir Droń komentuje, że to wylewanie dziecka z kąpielą.
- Migrant, który przebył tyle kilometrów, żeby tu się dostać, nie przestraszy się SMS-a, a zagraniczny turysta owszem – mówi.
📍 Obszar strefy objętej ograniczeniami przebywania w ciągu najbliższych 90 dni.
— MSWiA 🇵🇱 (@MSWiA_GOV_PL) June 13, 2024
✅ Sprawdź szczegóły na stronie #MSWiA oraz w pozostałych naszych komunikatach. pic.twitter.com/nJRB77b9fr
Podobnie komentuje też Oliwia Hurley, która prowadzi w Białowieży agroturystykę.
- Te SMS-y z całą pewnością odstraszają turystów. Pokazywali mi je goście m.in. z USA, Hiszpanii i Francji. Byli zszokowani, że agencja rządowa wysyła informacje o żołnierzach, którzy mogą użyć broni. Nie wiedzieli, co w takiej sytuacji robić – mówi nam.
Zaczęły się wakacje, a turystów jest bardzo mało
Zaznacza, że obecnie w Białowieży jest bardzo mało turystów, nie tylko zresztą tych zagranicznych.
– Mamy początek wakacji, a na ulicach jest pusto. Myślę, że ogromny wpływ miała kiepska polityka komunikacyjna rządu, jeśli chodzi o wprowadzanie strefy buforowej nad granicą. Najpierw była informacja, że ma objąć jedynie obszar około 200 metrów w głąb kraju, jednak później okazało się, że mają być nią objęte całe miejscowości. Ostatecznie rząd zdecydował się na pierwotne rozwiązanie, ale zamieszanie było bardzo duże – wspomina.
O zamieszaniu związanym z wprowadzaniem strefy mówi nam też właściciel jednego z hoteli Marek Czarny.
- Najważniejsze jest teraz, aby rząd zorganizował kampanię informacyjną, która zachęcałaby turystów do przyjazdu na Podlasie. Na dworcach kolejowych we Wrocławiu czy w Warszawie powinny pojawić się billboardy z napisem "Zapraszamy na Podlasie" i ze zdjęciem np. żubra. Natomiast jeśli chodzi o alerty w języku angielskim, o których mowa, na pewno nie powinny być wysyłane w takiej formie – zaznacza.
Poinformowali wojewodę
Inga Januszko-Manaches, rzeczniczka wojewody podlaskiego, mówi nam, że do urzędu wojewódzkiego wpłynęły już informacje w tej sprawie od osób prowadzących działalność agroturystyczną.
- Przekazaliśmy te głosy do Rządowego Centrum Bezpieczeństwa – zaznacza.
Przeanalizują treść i zastanowią się nad wprowadzeniem ewentualnych zmian
Major Krzysztof Grzech, zastępca rzecznika Komendanta Głównego Straży Granicznej, mówi nam, że treść SMS-a w języku angielskim informuje o zakazie przebywania bezpośrednio przy granicy oraz nieuprawnionego jej przekraczania.
- Ostrzega też o możliwych działaniach ze strony polskich służb. Niemniej przeanalizujemy treść wiadomości i zastanowimy się nad wprowadzeniem ewentualnych zmian – podkreśla.
Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu ponad 28 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod pozorem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Organizacje pomocowe o sytuacji na granicy
Organizacje niosące pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej twierdzą, że pomimo zmiany rządów w Polsce wobec migrantów nadal łamane jest prawo. Przekonują, że mają udokumentowane przypadki wyrzucania za granicę z Białorusią osób, które wyraźnie i w obecności wolontariuszy prosiły o ochronę międzynarodową. W czasie jednej z konferencji prasowych zaprezentowano drastyczny film udostępniony przez Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne, na którym widać przeciąganie bezwładnego ciała kobiety przez bramkę w płocie granicznym i porzucanie jej po drugiej stronie.
Organizacje pomocowe domagają się od rządu przywrócenia praworządności na pograniczu polsko-białoruskim, prowadzenia polityki ochrony granic z poszanowaniem prawa międzynarodowego oraz krajowego gwarantującego dostęp do procedury ubiegania się o ochronę międzynarodową i przestrzeganie zasady non-refoulement, wszczynania przewidzianych prawem postępowań administracyjnych wobec osób przekraczających granicę, natychmiastowego zatrzymania przemocy na granicy wobec osób w drodze i pociągnięcie do odpowiedzialności winnych przemocy.
"Wiemy o osobach w ciężkim stanie zdrowia wyrzucanych z ambulansów wojskowych, a także wywożonych wprost ze szpitali. Za druty i płot graniczny trafiają mężczyźni, kobiety z dziećmi oraz małoletni bez opieki. Wywózkom cały czas towarzyszy przemoc ze strony polskich służb: używanie gazu łzawiącego, bicie, rozbieranie do naga, kopanie, rzucanie na ziemię, skuwanie kajdankami, niszczenie telefonów i dokumentów, odbieranie plecaków z prowiantem oraz czystą wodą. Ludzie opowiadają nam, że groźbą lub przemocą fizyczną są zmuszani do podpisywania oświadczeń, że nie chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową w Polsce, a następnie wywożeni są za płot" - czytamy we wspólnym oświadczeniu organizacji.
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Sławomir Droń