W ubiegłym tygodniu białoruscy pogranicznicy próbowali siłą przepchnąć siedmioosobową grupę migrantów z Kuby przez polską granicę. Zajście można zobaczyć na filmie, który trafił do sieci. Widać na nim, jak Białorusini kopią wystraszonych ludzi, z których część ugrzęzła na zbrojonych zasiekach pomiędzy państwami. Na nagraniu słychać wołania o pomoc w języku hiszpańskim. - Dawno nie widzieliśmy tak brutalnych działań ze strony białoruskich służb - przyznaje Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka podlaskiego oddziału Straży Granicznej.
Do zdarzenia doszło 18 maja. Na filmie udostępnionym w sieci widać zachowanie białoruskich funkcjonariuszy wobec grupy osób i to, jak siłą przepychają ich na polską stronę. Niektórzy z migrantów przewracali się o concertinę, czyli zasieki ze zbrojonego drutu, który jest rozłożony między Polską i Białorusią. Część migrantów utknęła pomiędzy zwojami drutu i głośno, po hiszpańsku, prosiła o pomoc.
- Sporo z nich jest w concertinie, kobiety, dzieci. Słuchaj, w ch** się zaplątali w concertinę. Dużo rannych będzie, dużo rannych - słychać na nagraniu, które w internecie umieścił Człowiek Lasu.
Pomoc w Polsce i powrót na Białoruś
Całemu zajściu, z drugiej strony granicy, przyglądali się polscy mundurowi. - Świadkami tego zdarzenia byli funkcjonariusze Straży Granicznej i żołnierze Wojska Polskiego, którzy udzielali pomocy cudzoziemcom - informuje porucznik Anna Michalska, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Straży Granicznej. Polscy funkcjonariusze prosili po rosyjsku swoich białoruskich odpowiedników, by ci przestali. Pytali też, dlaczego to robią.
- Przecież jesteście pogranicznikami! Przestańcie - apelowali Polacy. Na nagraniu słychać wołania po hiszpańsku o pomoc.
Reakcji jednak nie było. Białoruscy pogranicznicy odeszli w końcu bez słowa. Migranci - jak informuje SG, siedmiu dorosłych obywateli Kuby, wśród których były dwie kobiety - otrzymali pomoc medyczną w Polsce.
- Tej nocy wszyscy cudzoziemcy trafili pod opiekę funkcjonariuszy z placówki Straży Granicznej w Narewce, gdzie ratownicy medyczni zapewnili im niezbędną pomoc. Na szczęście opatrywane osoby nie odniosły żadnych ciężkich obrażeń, nie wymagały hospitalizacji ani opieki ambulatoryjnej - przekazuje Michalska.
Obywatele Kuby - jak podała rzeczniczka - zostali poinformowani o możliwości złożenia wniosku o ochronę międzynarodową w Polsce.
- Cudzoziemcy nie deklarowali chęci ubiegania się o nią w naszym kraju. Zgodnie z obowiązującymi przepisami zostali poinformowani o obowiązku opuszczenia terytorium Polski - przekazała rzeczniczka SG.
Komendant Główny Straży Granicznej i Komendant Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej zażądali wyjaśnienia całej sytuacji, wysyłając pisma do swoich odpowiedników po stronie białoruskiej. Strona białoruska odpowiedziała, że "bada i wyjaśnia okoliczności zdarzenia".
Współpraca, której już nie ma
Major Katarzyna Zdanowicz z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej przekazuje, że w ostatnim czasie - po krótkiej przerwie - znowu dochodzi do prowokacji ze strony białoruskich pograniczników.
- Od kilku miesięcy nasi funkcjonariusze są regularnie prowokowani. Zdarzają się ataki fizyczne białoruskich mundurowych, którzy rzucali w polskich pograniczników kamieniami, co doprowadziło do obrażeń - mówi Zdanowicz.
Podkreśla, że od kilku miesięcy współpraca pomiędzy polską a białoruską strażą graniczną w zasadzie nie istnieje. - Mamy do czynienia z wrogą i prowokacyjną postawą. W ciągu kilku ostatnich miesięcy udowodniliśmy, że potrafimy trzymać emocje na wodzy - zaznacza mjr Zdanowicz.
Podkreśla, że polskie służby mają do dyspozycji psychologów, dzięki którym łatwiej jest im radzić sobie z dużą presją. Przekazuje też, że funkcjonariusze na służbie proszeni są o nagrywanie kluczowych zdarzeń, żeby uniknąć pomówień i prowokacji.
Operacja "Śluza" - zemsta Łukaszenki
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu 27 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już w sierpniu ubiegłego roku dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Unii, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewoził ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Facebook/ @Człowiek Lasu