Oderwany kawałek ucha, połamane poroże. Takie między innymi rany miał samiec sarny, który przebywa obecnie w ośrodku rehabilitacji na Lubelszczyźnie. Został odłowiony, bo był coraz bardziej agresywny. Chodził po wsi, zaatakował dziecko i dwójkę dorosłych. Z drugiej strony, ludzie podobno go brutalnie odganiali.
- Koziołek już wyraźnie "wyluzował", spokojnie jadł i pił. Na początku zachowywał się agresywnie - mówi Lena Grusiecka, wiceprezes Leśnego Pogotowia.
Do prowadzonego przez to stowarzyszenie Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Skrzynicach Drugich (woj. lubelskie) trafił samiec sarny odłowiony w środę (24 marca) w pobliżu jednej z miejscowości w gminie Puławy.
"Dowiedzieliśmy się od mieszkańców, że nad zwierzęciem znęcało się wiele osób"
- Miał oderwany kawałek ucha, drugiego nie miał do połowy, a także dużo otarć oraz bardzo poranione i połamane poroże – wylicza Lena Grusiecka.
Zwierzę zostało odłowione na zlecenie władz gminy, bo chodziło po wsi i było agresywne. Dwa tygodnie wcześniej pogryzło dziecko. Później zaatakowało też dwójkę dorosłych.
- Dowiedzieliśmy się od mieszkańców, że nad zwierzęciem znęcało się wiele osób. Rzucało nim o kostkę brukową, szarpało za rogi, kopało i brutalnie przeganiało. Co w ludziach siedzi, że muszą okazać siłę i wyższość nad każdą istotą – pyta nasza rozmówczyni.
"Podobno małego koziołka znalazł na swojej łące jeden z mieszkańców wsi"
Inspektor ds. gospodarki komunalnej w urzędzie gminy Puławy Michał Kramarczyk komentuje, że nie jest pewne na sto procent, że rany zadali ludzie.
- Nie chcę oczywiście nikogo usprawiedliwiać, ale mogło być tak, że koziołek naderwał ucho przez to, że zaplątał się w jakąś siatkę. Mógł też zostać zaatakowany chociażby przez psa. Z drugiej strony, choć o rzucaniu zwierzęciem o kostkę brukową nie słyszałem, to wiem że mieszkańcy próbowali je odganiać, bo stawało się coraz bardziej agresywne – podkreśla.
Dodaje, że podobno małego koziołka znalazł na swojej łące jeden z mieszkańców wsi. - Zabrał go do siebie i zaczął dokarmiać, sądząc że zwierzę zostało pozostawione przez matkę. Może nie zdawał sobie sprawy, że sarny na czas żerowania zostawiają nieraz swoje młode w trawie. Tak czy owak, koziołek z czasem bardzo się oswoił. Podchodził pod obejścia innych mieszkańców, którzy również zaczęli go dokarmiać. W pewnym momencie zrobił się na tyle śmiały, że nie czekał, aż ktoś coś mu coś da, ale zaczął sam wymuszać pożywienie – opowiada Michał Kramarczyk.
"Postaramy się wywieźć go z dala od siedzib ludzkich"
Natomiast Lena Grusiecka podkreśla, że kozły mają to do siebie, że na pewnym etapie rozwoju stają się bardziej temperamentne.
- Na pewno nie należy próbować się z nim zaprzyjaźnić. My też tego nie robimy. Jeśli będzie gotowy do tego, aby wypuścić go na wolność, postaramy się wywieźć go z dala od siedzib ludzkich. Miejsce dzikiego zwierzęcia jest w lesie – mówi Lena Grusiecka.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Stowarzyszenie Leśne Pogotowie - Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt