Wójt gminy Grodzisk (woj. podlaskie) Dariusz Tatarczuk został w piątek prawomocnie skazany przez Sąd Okręgowy w Białymstoku na grzywnę i dwuletni zakaz sprawowania funkcji wójta. Śledczy zarzucali mu, że podsłuchiwał podwładnych. Sytuacja jest patowa, bo wójt startuje w obecnych wyborach i komisja nie może jeszcze wykreślić go z listy kandydatów. Jeśli wygra, trzeba będzie przeprowadzić wybory ponownie.
Według interpretacji prawników Krajowego Biura Wyborczego, do uznania utraty prawa wybieralności konieczny jest wpis o karalności danej osoby do Krajowego Rejestru Karnego. Gdyby wójt wygrał wybory, konieczne będzie wygaszenie jego mandatu i przeprowadzenie nowych wyborów.
- W potocznym języku taka osoba nadal jest "czysta" do momentu, aż jej nazwisko nie zostanie wpisane do Krajowego Rejestru Karnego - zaznaczył dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Białymstoku Marek Rybnik.
Konieczny wpis do Krajowego Rejestru Karnego
Do tego potrzebne jest przekazanie wyroku i akt sprawy do sądu rejonowego, a stamtąd właśnie do Krajowego Rejestru Karnego, by taka osoba została wpisana do tego rejestru.
- Dopiero z tym momentem, zgodnie z uchwałą Państwowej Komisji Wyborczej, która określiła zasady pracy terytorialnych komisji wyborczych, na tej podstawie możemy zdecydować i stwierdzić, czy dana osoba posiada bierne prawo wyborcze - wyjaśnił szef białostockiej delegatury KBW.
Przed niedzielą nie ma szans na wykonanie tej procedury. Jeśli kandydat sam nie zrezygnuje do rozpoczęcia głosowania, w wyborach na wójta gminy Grodzisk wystartują obie zarejestrowane osoby.
- Jeżeli w procesie głosowania mandat zdobędzie kontrkandydat, większego problemu nie będzie. Ale jeżeli mandat mimo wszystko zdobędzie obecnie urzędujący wójt, niestety wkrótce - i to już jest bezapelacyjne, niepodważalne - trzeba będzie wygasić mandat wójta i zarządzić nowe wybory na wójta gminy Grodzisk - dodał dyrektor Rybnik.
Założył podsłuch w samochodzie
Prokuratura zarzuciła Dariuszowi Tatarczukowi, który zgodził się na podawanie swoich danych i wizerunku, że pełniąc funkcję wójta gminy Grodzisk (powiat siemiatycki) - w grudniu 2020 roku przekroczył swoje uprawnienia w ten sposób, że założył urządzenie podsłuchowe, służące do nagrywania dźwięku, w samochodzie służbowym gminy, którym podróżowały cztery osoby, w tym troje pracowników samorządu.
Czytaj też: Wójt do podsłuchu w służbowym aucie się nie przyznaje. Sąd mu nie uwierzył, jest wyrok skazujący Sąd pierwszej instancji nieprawomocnie skazał go na 6 tysięcy złotych grzywny. Orzekł też dwuletni zakaz sprawowania funkcji wójta, obowiązek zapłaty na rzecz każdej z czterech podsłuchiwanych osób po tysiąc złotych zadośćuczynienia oraz kosztów sądowych.
Apelację złożył jeden z obrońców samorządowca. Białostocki sąd okręgowy apelację adwokata oddalił i w piątek wyrok utrzymał, który jest prawomocny.
Ocena sądu
Uzasadniając wyrok, sędzia Beata Wołosik mówiła, że nie było żadnych dowodów potwierdzających wersję oskarżonego, jakoby cała sprawa została sfabrykowana i była wymierzoną w niego prowokacją. Mówiła, że sąd rejonowy prawidłowo przeprowadził postępowanie dowodowe i ocenił te dowody (w tym zeznania świadków i protokoły oględzin urządzenia do nagrywania i zapisów monitoringu). Dodała, że sąd pierwszej intencji prawidłowo ocenił, iż doszło do przekroczenia uprawnień przez wójta.
Sędzia Wołosik analizowała, na czym polegają uprawnienia wójta jako kierownika zakładu pracy (urzędu gminy) i zwierzchnika pracowników tego urzędu. Wyliczała, jakie dobra osobiste człowieka są prawnie chronione, wymieniała wśród nich: głos, wizerunek, wolność komunikowania się i prywatność; mówiła, że - na określonych warunkach - możliwe jest wkraczanie w sferę prywatności pracowników (np. poprzez używanie monitoringu czy kontroli służbowej poczty).
Zwróciła jednak uwagę, że żaden przepis Kodeksu pracy nie upoważnia do podsłuchiwania prywatnych rozmów pracowników bez ich wiedzy i bez stosownego uzasadnienia. Dlatego sąd ocenił, że założenie podsłuchu w aucie i nagrywanie prywatnych rozmów pracowników było niedopuszczalne prawnie i stanowiło przekroczenie uprawnień.
- Stanowiło ingerencję w dobra osobiste pracowników, było motywowane wyłącznie chęcią uzyskania informacji, do których (oskarżony) nie był uprawniony, w postaci prywatnych rozmów osób podsłuchiwanych i działał w ten sposób na ich szkodę - mówiła sędzia Wołosik.
- Przyjmuję ten wyrok do wiadomości, aczkolwiek zupełnie się z nim nie zgadzam - powiedział dziennikarzom jeden z obrońców skazanego, Bartosz Wojda. Zwrócił przy tym uwagę, że orzeczenie zapadło na kilkanaście godzin przed ciszą wyborczą.
Poinformował, że wcześniej - biorąc pod uwagę, że jego klient zamierza ubiegać się o ponowny wybór na stanowisko wójta - zwrócił się do białostockiego sądu o przesunięcie rozpoznania apelacji na czas po wyborach samorządowych.
Jak mówił - cytując pismo skierowane wówczas do sądu - powiązanie tych dat wywołuje "stan pewnej niezręczności, który mógłby być przez część opinii publicznej postrzegany jako mający wpływ na przebieg kampanii wyborczej i finalnie - wynik wyborczy w tej gminie". Zwracał uwagę, że procesem interesowały się media. Mówił też, że ten wniosek adwokatów został jednak rozpoznany negatywnie na posiedzeniu niejawnym.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock