Można się spodziewać, że tegoroczny Sylwester będzie - z powodu obostrzeń - o wiele mniej "wybuchowy" niż zwykle. Fajerwerki rozświetlały niebo już w czasach I Rzeczpospolitej. Polscy magnaci organizowali pokazy, których nie powstydziłby się nawet Wersal. Jednym z nich był właściciel dóbr białostockich hetman Jan Klemens Branicki.
- Pokazy fajerwerków były w XVIII-wiecznej Polsce dość popularne. Na tyle, że magnaci tacy jak hetman Jan Klemens Branicki mieli na swoim dworze specjalnego oficera nazywanego fajerwerkiem. Zazwyczaj miał on kilku ludzi do pomocy. Wszyscy byli wysokiej klasy specjalistami. Sztuczne ognie, podobnie jak dziś, tworzyły przeróżne kształty i zachwycały kolorami. A przecież działo się to niemal 300 lat temu - mówi ks. dr Jan Nieciecki, badacz dziejów Pałacu Branickich.
Pokaz z okazji nadania "królewskiego" odznaczenia
Najbardziej znany z białostockich pokazów fajerwerków odbył się 25 lipca 1766 roku, podczas uroczystości nadania hetmanowi Branickiemu orderu Złotego Runa.
- Dwa lata wcześniej Branicki wziął udział w – jak się później okazało – ostatniej wolnej elekcji. Miał być królem Janem IV. Popierała go Francja. Po tym jednak jak Warszawę otoczyły wojska rosyjskie, szlachta wybrała - popieranego przez carycę Katarzynę Wielką - Stanisława Augusta Poniatowskiego, prywatnie szwagra Branickiego – opowiada historyk.
Hetman został zmuszony do wycofania się na Węgry. Dzięki zabiegom francuskiej dyplomacji i wstawiennictwu żony, po kilku miesiącach nowy król pozwolił mężowi swojej siostry wrócić do kraju. Od tego czasu, również z powodu swego sędziwego wieku, Jan Klemens Branicki zaczął tracić na znaczeniu politycznym.
By dać "prztyczka" królowi
- Niemniej Francja przez pewien czas nie uznawała Stanisława Augusta Poniatowskiego za króla. Kiedy w końcu musiała to - ze względów dyplomatycznych - zrobić, król Francji Ludwik XV postanowił dać nowemu władcy Polski "prztyczka". Wymógł mianowicie na swoim kuzynie królu Hiszpanii Karolu III, aby ten nie przyznawał Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu wspomnianego orderu Złotego Runa – podkreśla nasz rozmówca.
Niezwykle prestiżowe wyróżnienie, które otrzymali wcześniej królowie August II Mocny i August III Sas, zamiast do polskiego monarchy, powędrowało więc do hetmana Branickiego.
- W imieniu króla Hiszpanii uroczystej dekoracji dokonał książę Józef Aleksander Jabłonowski. Pierwsze fajerwerki, które tego dnia rozbłysły nad Pałacem Branickich utworzyły zresztą kształt herbu księcia Jabłonowskiego – mówi ks. Nieciecki.
Strzelano też w Choroszczy
Dodaje, że XVIII-wieczne pokazy fajerwerków odbywały się też w pobliskiej Choroszczy.
– Najbardziej znane są te z lat 50. XVIII wieku, czyli czasów, gdy Jan Klemens Branicki był u szczyt swojej kariery. To w tej dekadzie hetman hucznie obchodził, przypadające na 24 czerwca, imieniny. Bale i różne inne uroczystości rozpoczynały się w Pałacu Branickich już dzień wcześniej. Po kilku dniach gospodarze i zaproszeni goście przenosili się do letniej rezydencji w Choroszczy, by tam świętować urodziny żony hetmana – Izabeli Branickiej. Na koniec całego tygodnia zabawy, odbywał się pokaz – mówi nasz rozmówca.
Goście stojący przy pałacu podziwiali zimne ognie rozbłyskujące nad parkiem i stawami. - Zaproszony na jeden z takich pokazów ambasador francuski pisał do swojego przyjaciela, że tak wspaniałych fajerwerków nie widział nawet w Wersalu – podkreśla ks. Nieciecki.
"Świetlne dziwy" w kształcie herbów
Wystrzałom towarzyszyły też iluminacje. - Były robione w ten sposób, że chłopi rozstawieni w różnych punktach wzdłuż kanału i alei parkowych, zapalali i gasili w określonym momencie lampy oliwne lub kaganki. Iluminacje ciągnęły się też wzdłuż głównych alei parkowych i kanału. "Świetlne dziwy" można był też podziwiać w ogrodowych parterach, gdzie wśród bukszpanów tworzone były różnego rodzaju kompozycje. Zazwyczaj w kształcie herbów zaproszonych gości – opisuje historyk.
Najsłynniejszą iluminacją w ówczesnej Rzeczypospolitej była ta przygotowana w latach 80. XVIII wieku przez Karola Radziwiłła "Panie Kochanku", który przyjmował akurat w swoich włościach króla.
- W olbrzymim zespole pałacowo-parkowym, który ciągnął się od Nieświeża do Alby, na kilku kilometrach drogi, zapaliły się w jednym momencie kaganki trzymane przez tysiące chłopów – mówi ks. Nieciecki.
U nas "ogniowych wężów" raczej nie było
Wspomina, że gdy kilka lat temu był w Wersalu, trafił akurat na rekonstrukcję tego typu XVIII-wiecznego pokazu.
– Zainteresowało mnie to, że trzecim elementem, poza fajerwerkami i iluminacjami, było "puszczanie ogni". Po obu stronach alei królów biegły swego rodzaju "węże". Nie spotkałem się z opisami, że pokazy organizowane przez Branickich również zawierały takie "ogniste" elementy, ale myślę że tak światowy człowiek, jak Jan Klemens Branicki miał świadomość, że francuskie pokazy są nieco bardziej rozbudowane – uśmiecha się nasz rozmówca.
Źródło: TVN24 Białystok
Źródło zdjęcia głównego: Urząd Miejski w Białymstoku