Dwóch mężczyzn w wieku 25 i 23 lat oraz 23-letnią kobietę zatrzymali podlascy mundurowi w związku ze sprawą uszkodzenia pięciu samochodów należących do członków grupy Medycy na Granicy i współpracujących z nimi dokumentalistów. Zatrzymani to mieszkańcy Białegostoku. W ich mieszkaniach zabezpieczono maczety i noże, które - zgodnie z przypuszczeniami śledczych – mogły być użyte do uszkodzenia pojazdów. Całej trójce postawiono zarzuty. Mężczyźni, decyzją sądu, trafili do aresztu, kobietę objęto dozorem policyjnym i zakazem opuszczania kraju.
W nocy z soboty na niedzielę (13-14 listopada) ktoś zniszczył pięć samochodów osobowych należących do dyżurujących członków grupy Medycy na Granicy oraz towarzyszących im wtedy dokumentalistów.
Auta miały przebite opony, potłuczone szyby i lampy. Zniszczona została też karoseria.
Trzy osoby zatrzymane, w ich mieszkaniach maczety i noże
W czwartek (18 listopada) rzecznik podlaskiej policji podinspektor Tomasz Krupa poinformował, że mundurowi zatrzymali trzy osoby, które są podejrzewane o uszkodzenia aut. To dwóch mężczyzn w wieku 25 i 23 lat oraz 23-letnia kobieta. - Osoby zostały zatrzymane w miejscach zamieszkania. W wyniku przeszukań ujawniono i zabezpieczono telefony komórkowe, laptopy, maczety oraz noże, co do których zachodzi przypuszczenie, iż mogły zostać użyte do uszkodzenia pojazdów - mówił rzecznik.
W czwartek trwała weryfikacja materiału dowodowego w kontekście zabezpieczonych śladów. Prowadzone były też badania laboratoryjne. - Wszyscy zatrzymani są mieszkańcami Białegostoku i są związani ze środowiskiem pseudokibiców - zaznaczał Krupa.
Dyżur miał trwać, ale decyzja się zmieniła
Medycy początkowo informowali, że mimo wszystko nie zamierzają przerywać swojego ostatniego już dyżuru (jeszcze w sobotę - 13 listopada - poinformowali, że od poniedziałku ich obowiązki przejmie Medyczny Zespół Ratunkowy Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej).
W niedzielę przed godziną 16 Medycy na Granicy podali jednak, że zawieszają działalność, bo tak zarekomendowali eksperci do spraw bezpieczeństwa, z którymi medycy skontakowali się po incydencie z samochodami.
To były szybkie, tępe uderzenia
Jak w niedzielę mówiła przed kamerą TVN24 Urszula Glensk, która mieszkała w okolicy miejsca, gdzie przebywali medycy, w nocy obudziły ją "szybkie, tępe uderzenia". – Byłam przekonana, że to strzały, które padają na granicy. O tym, że zniszczone zostały samochody, dowiedziałam się rano - stwierdziła.
Dodała, że bez wątpienia w nocy była tam większa grupa ludzi, bo uderzenia były rytmiczne i szybkie, a całe zdarzenie trwało bardzo krótko.
Odmówili składania wyjaśnień
W czwartek (18 listopada) po godzinie 16 policja poinformowała, że trzy zatrzymane osoby usłyszały zarzuty zniszczenia cudzej rzeczy. Za to przestępstwo kodeks karny przewiduje karę od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.
Podejrzani nie przyznali się do winy. Odmówili też składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania.
Areszt dla mężczyzn, dozór policyjny dla kobiety
Prokuratura Rejonowa w Hajnówce skierowała do sądu wnioski o trzymiesięczne areszty dla wszystkich podejrzanych.
Jak w piątek (19 listopada) poinformował Polską Agencję Prasową szef hajnowskiej prokuratury Jan Andrejczuk, sąd uwzględnił wnioski o areszt obu mężczyzn, z tym że nie na trzy, a na dwa miesiące. W przypadku podejrzanej kobiety wniosek prokuratury został oddalony. Sąd zastosował poręczenie majątkowe w kwocie 10 tys. zł, dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju.
Prokuratura nie wyklucza złożenia zażalenia, ale decyzję podejmie po zapoznaniu się z uzasadnieniem decyzji sądu.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Polska policja