Nie trzy lata, ale półtora roku pozbawienia wolności. Taką karę łączną orzekł Sąd Okręgowy w Białymstoku wobec mężczyzny oskarżonego o bezprawne pozbawienie wolności żony i córki. Wyrok jest prawomocny. W 2019 roku sprawa była głośna w całym kraju.
Wyrok pierwszej instancji zapadł w lipcu 2021 roku. Oskarżony dostał karę trzech lat pozbawienia wolności.
Apelację składał obrońca i sam oskarżony. Chcieli uniewinnienia. W czwartek (13 kwietnia) Sąd Okręgowy w Białymstoku obniżył mężczyźnie karę do półtora roku więzienia. Orzeczenie jest prawomocne.
Wepchnęli kobietę i jej córkę do auta i odjechali
Do uprowadzenia, którego okolicznościami zajmował się sąd, doszło 7 marca 2019 roku na jednym z białostockich osiedli. Dwaj sprawcy wepchnęli kobietę i jej wówczas trzyletnią córkę Amelię do samochodu i odjechali. Kilkaset metrów dalej porzucili ciemnoniebieskiego citroena, którym uciekali, i przesiedli się do kolejnego auta - opla astry. Oba samochody pochodziły z wypożyczalni.
Czytaj też: "Obezwładnili go, położyli na ziemi". Policja o akcji przeciwko porywaczom Amelki i jej mamy
Sprawa była głośna w całym kraju. Jeszcze tego samego dnia po południu, w związku z zaginięciem dziecka, został ogłoszony tzw. Child Alert, opublikowany był też wizerunek matki dziecka, a dzień później zdjęcia męża porwanej kobiety - ojca dziecka. Małżonkowie nie mieszkali ze sobą, ale formalnie nie byli po rozwodzie: mężczyzna pracował i mieszkał w Niemczech, jego żona i córka - pod Białymstokiem.
Między porywaczami doszło do kłótni
Akcja poszukiwawcza trwała ponad dobę. 8 marca 2019 roku po południu między porywaczami doszło do kłótni. W okolicach Ostrołęki wspólnik, a wraz z nim kobieta i dziecko, wysiedli z auta.
Matkę i córkę zabrał z drogi przypadkowy kierowca i przekazał je policji. Ojciec dziewczynki i jego wspólnik zostali zatrzymani.
Ojciec Amelki usłyszał w pierwszej instancji wyrok trzech lat więzienia
Natomiast ojcu Amelki prokuratura postawiła zarzut bezprawnego pozbawienia wolności żony i córki oraz drugi, związany z zainstalowaniem w samochodzie kobiety nadajnika GPS pozwalającego na lokalizację położenia auta.
Za pierwszy z tych czynów w lipcu 2021 roku Sąd Rejonowy w Białymstoku wymierzył mu karę 2,5 roku, a za drugi roku więzienia. Kara łączna wyniosła trzy lata pozbawienia wolności.
Mężczyzna dostał też do tego zakaz kontaktowania się bezpośredniego i poprzez telefon czy internet oraz zakaz zbliżania się do pokrzywdzonych (na bliżej niż 50 metrów) na okres 10 lat. Sąd pierwszej instancji zasądził także na rzecz kobiety i dziecka po 10 tys. zł nawiązki.
Sąd uchyli też zakazy kontaktowania się z pokrzywdzonymi
Apelację złożył obrońca i sam oskarżony, chcieli uniewinnienia. Sąd Okręgowy w Białymstoku zmienił w czwartek wyrok pierwszej instancji: obniżył kary za poszczególne przestępstwa i karę łączną, która ostatecznie ma wymiar półtora roku więzienia. Uchylił też zakazy kontaktowania się skazanego z pokrzywdzonymi. Uznał m.in., że kwestie jego relacji z córką powinien rozstrzygnąć sąd rodzinny.
Oceniając materiał dowodowy, w tym zeznania wspólnika oskarżonego czy świadków, którzy widzieli moment wepchnięcia siłą kobiety i jej córki do samochodu, sąd nie miał wątpliwości, że pokrzywdzone - wbrew ich woli - były pozbawione możliwości podejmowania decyzji co do przemieszczania się. Działania oskarżonego były przemyślane, szczegółowo zaplanowane.
Sąd: chciał, aby córka wróciła do Niemiec
Jak mówił sędzia Przemysław Wasilewski, między małżonkami toczyło się wówczas kilka spraw przed sądami niemieckimi i polskimi, dotyczących kwestii opieki nad dzieckiem i miejsca jego zamieszkania. Dziecko fizycznie było z matką w Polsce, a jego ojciec postanowił "samowolnie i wbrew prawu" doprowadzić do tego, by wróciło do Niemiec - uzasadniał sąd.
Sędzia wyjaśniał, na czym polega przestępstwo pozbawienia wolności. Mówił, że również trzyletnie dziecko może wyrazić swoją wolę w tej kwestii.
- Nawet pełna władza rodzicielska, przysługująca każdemu rodzicowi jest ograniczona względami przyświecającymi dobru dziecka, jak również pełną władzą rodzicielską przysługującą drugiemu z rodziców - powiedział sędzia Wasilewski.
Zwracał też uwagę, że wola dziecka może być odczytana nie tylko z jego słów, ale również z kontekstu sytuacyjnego.
Nie ma dowodów na to, by dziecko "wyrażało aprobatę na działania ojca"
Przypominając okoliczności tej sprawy, mówił, że dziewczynka była przestraszona całą sytuacją, płakała i nie wiedziała, co się dzieje, a samo wydarzenie było dla niej szokujące i niezrozumiałe. Sędzia zwracał też uwagę, że nie ma dowodów na to, by dziecko "wyrażało aprobatę na działania ojca" i było przygotowane na takie działania.
- Każdy postronny, obiektywny obserwator, widząc przebieg zdarzenia uznał, że odbywa się ono wbrew woli pokrzywdzonych - dodał sędzia Wasilewski.
Sąd odwoławczy nie zgodził się z tezą obrony z apelacji, że obu nie groziło żadne niebezpieczeństwo, miały co jeść i pić, a matka dziecka mogła bez problemu wysiąść z samochodu.
Sędzia Wasilewski mówił, że gdy siłą zostały wepchnięte do samochodu, mogły one rozważać każdy "nawet najgorszy scenariusz" i choć atak nie był brutalny, to nie oznaczało, że sytuacja nie mogłaby jednak wymknąć się spod kontroli.
Zwracał też uwagę, że ucieczka przed policją, poruszanie się po lasach i maskowanie samochodu, nie uspokajało żony i córki oskarżonego. Dodał, że przeświadczenie matki o tym, że ojciec chce zabrać i wywieźć dziecko do Niemiec - jak to ujął sędzia Wasilewski - skuteczniej związało ją z uczestnikami zdarzenia niż "zamki w drzwiach, groźby czy inne środki oddziaływania na jej psychikę".
Sędzia dodał, że gdyby nie zachowanie wspólnika oskarżonego i pomoc w ucieczce, nawet dziś trudno byłoby przewidzieć, jak cała sprawa by się skończyła.
Sąd wziął pod uwagę okoliczności łagodzące
Sąd okręgowy uznał jednak, że orzeczone w pierwszej instancji kary są rażąco, niewspółmiernie surowe. Zastosował przepisy względniejsze dla sprawcy, a karę obniżył. Do okoliczności łagodzących zaliczył niekaralność, tło rodzinne i poczucie krzywdy, które mężczyzna miał w sprawach dotyczących córki. Sąd uznał też, że na plany zabrania dziecka siłą miała wpływ psychika sprawcy i że "na swój sposób dążył on do przywrócenia pełnych relacji ze swoim dzieckiem".
Uzasadniając czwartkowy wyrok wobec ojca Amelki, sędzia Przemysław Wasilewski powiedział, że choć wina nie budzi wątpliwości, to sąd wziął jednak pod uwagę okoliczności łagodzące: między innymi fakt, że mężczyzna nie był wcześniej karany i że były to sprawy rodzinne.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24