Dąb był pomnikiem przyrody przez dwa tygodnie. Chcą skierować sprawę do NIK 

Na drzewie wisi tabliczka informująca, że pomnik przyrody został anulowany
Białystok. Dąb był pomnikiem przyrody jedynie przez dwa tygodnie. Później deweloper przyciął mu konary
Źródło: Tomasz Mikulicz/tvn24.pl

"Anulowany pomnik przyrody" - tabliczka z takim napisem wisi na dębie, który był objęty tą formą ochrony jedynie przez dwa tygodnie. Wszystko przez to, że wojewoda unieważnił uchwałę rady miasta. Grupa mieszkańców Białegostoku zamierza skierować sprawę do Najwyższej Izby Kontroli. Tymczasem deweloper, który buduje w sąsiedztwie blok, przyciął zwisające nad jego działką konary. W taki sposób, że – jak twierdzi rzeczoznawca – naruszona została statyka drzewa. Deweloperowi grozi kara finansowa. Sprawę bada też dyrektorka Parku Krajobrazowego Puszczy Knyszyńskiej.

- To był bodaj najkrócej istniejący pomnik przyrody w Polsce. Dąb objęty był tą formą ochrony przez zaledwie dwa tygodnie. A teraz, z uwagi na zbyt daleko idące przycięcie konarów, może w ogóle zniknąć z przestrzeni publicznej - mówi gorzko, mieszkający nieopodal, białostoczanin Maciej Zahorski.

Chodzi o dąb szypułkowy rosnący w Białymstoku na terenie miejskim w pobliżu budynku Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, niedaleko skrzyżowania ulic Wyszyńskiego i Młynowej.

Maciej Zahorski zbiera podpisy pod wnioskiem o przywróceniu drzewu ochrony
Maciej Zahorski zbiera podpisy pod wnioskiem o przywróceniu drzewu ochrony
Źródło: Tomasz Mikulicz/tvn24.pl

Prosili prezydenta, żeby nie sprzedawał działki

Obok drzewa ustawione jest ogrodzenie należące do firmy deweloperskiej, która buduje tu bloki. Tydzień temu pisaliśmy, że na terenie budowy już kilka razy odsłaniane były ludzkie szczątki pochodzące najprawdopodobniej z żydowskiego cmentarza cholerycznego z XIX wieku, którego granice przebiegały tuż obok.

- Właśnie z uwagi na możliwość znalezienia tych szczątków – oraz jako wyraz dbania o przyrodę – w lutym 2022 roku wystąpiliśmy do rady miasta i prezydenta z prośbą, aby na działce, na której budowane są dziś bloki, powstała zieleń urządzona zamiast planowanej tam zabudowy wielorodzinnej - wspomina Zahorski.

Ziemię kupił deweloper

W lutym 2022 roku mieszkańcy poprosili też radę miasta i prezydenta o objęcie ochroną wspomnianego dębu poprzez uznanie go za pomnik przyrody.

- Pod pismem podpisało się ponad 450 osób. Jeśli chodzi o zieleń urządzoną zamiast planowanej zabudowy mieszkaniowej, władze miasta nas nie posłuchały i wiosną 2022 roku sprzedały ziemię (za 17 mln zł, cena wywoławcza wynosiła 6 mln zł - przyp. red.) deweloperowi. Zgoła inaczej został za to potraktowany wniosek o ochronę dębu (rośnie na gruncie miejskim, tuż obok granicy działki sprzedanej deweloperowi - przyp. red.) - mówi Zahorski.

W sprawie dębu rada miasta przekazała sprawę prezydentowi. Urzędnicy, po zebraniu grupy również innych drzew w mieście, przygotowali dokumentację potrzebną do ustanowienia tych drzew pomnikami przyrody.

Pomnik przyrody od 5 do 19 stycznia

Rada miasta przyjęła projekt 18 grudnia 2023 roku. Uchwała weszła w życie 5 stycznia 2024, po czym 19 stycznia została unieważniona rozstrzygnięciem nadzorczym wojewody podlaskiego.

- Dowiedziałem się o tym przypadkowo dopiero pod koniec 2024 roku podczas przeglądania biuletynu informacji publicznej – zaznacza Maciej Zahorski.

Na drzewie wisi tabliczka informująca o tym, że pomnik przyrody został anulowany
Na drzewie wisi tabliczka informująca o tym, że pomnik przyrody został anulowany
Źródło: Tomasz Mikulicz/tvn24.pl

Wojewoda stwierdził istotne naruszenie prawa

Jak informuje nas rzeczniczka wojewody Inga Januszko-Manaches, przyczyną stwierdzenia nieważności uchwały nie była ocena zasadności uznania drzew za pomniki przyrody, lecz jedynie kwestie formalno-prawne. Chodziło o istotne naruszenie prawa (a konkretnie art. 44 ust. 2 ustawy o ochronie przyrody) poprzez to, że w uchwale zabrakło określenia szczególnych celów ochrony pomników przyrody.

"Zgodnie z ww. przepisem jednym z niezbędnych elementów, który powinien znaleźć się w przyjętej przez Radę uchwale, jest wskazanie szczególnych celów ochrony danego obiektu lub obszaru. W treści uchwały nie wskazano, jakie szczególne cele ochrony uzasadniają uznanie przedmiotowych obiektów za pomniki przyrody" - pisze nam w mailu.

Wojewoda wskazuje też na naruszenie Konstytucji RP

Dodaje, że doszło też do naruszenia art. 7 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej (mówi o tym, że organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa - przyp. red.) poprzez brak wyjaśnienia przyczyn nieprzeprowadzenia konsultacji w sprawie mającej istotny wpływ na funkcjonowanie społeczności lokalnej.

"Uchwała w sprawie ustanowienia pomników przyrody ma istotny wpływ na funkcjonowanie społeczności lokalnej, w związku z czym, zasadne jest przeprowadzenie odpowiednich konsultacji z mieszkańcami, bądź też wskazanie w uzasadnieniu do uchwały przyczyn, dla których konsultacje nie zostały przeprowadzone (co wynika z orzecznictwa sądów administracyjnych). Obowiązek przeprowadzenia konsultacji w tej sprawie nie wynika wprost z przepisów prawa" - zaznacza rzeczniczka.

Zapowiadają skierowanie sprawy do NIK

Maciej Zahorski uznaje jednak, że przyczyny unieważnienia uchwały są błahe.

– Nie poddamy się w walce o to drzewo i najprawdopodobniej skierujemy do Najwyższej Izby Kontroli prośbę o sprawdzenie, czy decyzja wojewody była zgodna z prawem. Cele ochrony są oczywiste – żeby nikt drzewa nie zniszczył ani nie wyciął. Natomiast jeśli chodzi o konsultacje społeczne, to można przecież jako konsultacje potraktować nasze pismo z prośbą o uznanie dębu za pomnik przyrody. Teraz zresztą wystosowaliśmy kolejną petycję – o przywrócenie drzewu ochrony. W internecie podpisało się już pod nią 440 osób – mówi Zahorski.

Dodaje, że rada miasta mogłaby poprawić te niedociągnięcia, które zauważył wojewoda i jeszcze raz podjąć uchwałę.

Zauważył, że przycięte zostały konary od strony działki należącej do dewelopera
Zauważył, że przycięte zostały konary od strony działki należącej do dewelopera
Źródło: Tomasz Mikulicz/ tvn24.pl

Deweloper przyciął drzewo, jest skarga

- Tyle że może się okazać, iż niedługo nie będzie czego chronić. Ktoś – podejrzewam, że deweloper – przyciął konary od strony ogrodzenia. Zrobił to w taki sposób, że naruszona została statyka drzewa. Tak przynajmniej twierdzi specjalista, który oglądał drzewo – zaznacza nasz rozmówca.

Napisał też skargę do urzędu miasta z żądaniem wszczęcia postępowania w sprawie uszkodzenia drzewa i nałożenia za to kary. Prezydent - jako że chodzi o drzewo rosnące na terenie miejskim - przekazał sprawę marszałkowi województwa. Ten natomiast upoważnił do wydania decyzji Joannę Kurzawę, dyrektorkę Parku Krajobrazowego Puszczy Knyszyńskiej.

- Prawo dopuszcza przycięcie do 30 procent korony drzewa. W takim przypadku nie ma wymogu uzyskiwania żadnej zgody. Jednak ktoś, kto przycina koronę drzewa rosnącego nie na swojej działce – tak jak jest to w tym przypadku – musi uzgodnić to z właścicielem tejże działki. Tutaj – z urzędem miasta, bo działka, na której rośnie dąb, należy do miasta - mówi nam Kurzawa.

Natomiast jeśli chodzi o skargę wniesioną przez Zahorskiego, mówi, że procedura została już rozpoczęta.

- Określimy, jak duża część korony drzewa został przycięta i czy rzutuje to na witalność i statykę tego drzewa - zaznacza dyrektorka parku.

Dodaje, że jeśli okaże się, iż doszło do zniszczenia dębu, nałożona zostanie kara finansowa. - Na razie jest jeszcze za wcześnie, żeby można było coś prognozować. Musimy przeprowadzić oględziny tego drzewa oraz uzyskać opinię dendrologów – podkreśla Kurzawa.

Konary przyciął deweloper, bo - jak tłumaczy - zostałyby uszkodzone
Konary przyciął deweloper, bo - jak tłumaczy - zostałyby uszkodzone
Źródło: Tomasz Mikulicz/tvn24.pl

Rzeczoznawca: na pewno uszkodzono drzewo

Jarema Andrzej Rabiński, wieloletni rzeczoznawca i biegły sądowy z zakresu ochrony przyrody, który był akurat w Białymstoku i na prośbę Federacji Arborystów Polskich (do której to federacji zgłosił się Maciej Zahorski) oglądał drzewo, mówi, że na pewno doszło do redukcji przekraczającej ponad 30 procent korony (jak mówią przepisy - korony, która rozwinęła się w całym okresie rozwoju drzewa - przyp. red.).

ZOBACZ TEŻ: Zastrzelili zdrowego żubra, bo "zagrażał ludziom". Dyrekcja parku narodowego: trudna, ale konieczna decyzja

- Czyli zgodnie z definicją w przepisach – doszło do uszkodzenia drzewa. Do zbadania jest natomiast, czy nie mamy tu do czynienia z redukcją ponad 50 procent korony. Czyli ze zniszczeniem drzewa – zaznacza Rabiński.

W jego ocenie doszło również do istotnego naruszenia statyki dębu.

- To podstawy fizyki. Jeżeli, tak jak w tym przypadku, korona została zredukowana tylko z jednej strony, na drzewo będą działały siły ciężkości w stronę przeciwną. A jeśli deweloper podczas budowy bloku podetnie system korzeniowy, zmniejszy się stabilność drzewa w gruncie. Jeśli tak się stanie, dąb może się wywrócić. Szczególnie przy silniejszym wietrze czy też obciążeniu korony przez śnieg lub lód - podkreśla rzeczoznawca.

Deweloper twierdzi, że musiał przyciąć konary, bo zostałyby one uszkodzone

Remigiusz Rogowski, prezes Rogowski Development, mówi nam, że informował urząd miasta o zamiarze przycięcia konarów. A musiał je przyciąć, bo zwisały na jego działkę i byłyby uszkadzane podczas budowy planowanego bloku.

- Kupiłem działkę od miasta, gdy drzewo nie było jeszcze pomnikiem przyrody, natomiast w warunkach przetargowych było napisane, że będę mógł budować po granicy działki – zaznacza deweloper.

Konary zawadzały inwestycji
Konary zawadzały inwestycji
Źródło: Tomasz Mikulicz/tvn24.pl

Miasto twierdzi, że nie wydawało zgody na przycięcie

Magdalena Gajewska z departamentu komunikacji społecznej w białostockim magistracie twierdzi, że miasto nie wyrażało zgody na przycięcie konarów i nie brało w nim udziału.

"Kwestie ustalenia sprawcy i winnego przycinki dębu powinien ustalić organ prowadzący postępowanie o wymierzenie administracyjnej kary pieniężnej, czyli w tym przypadku Park Krajobrazowy Puszczy Knyszyńskiej" – pisze nam w mailu.

Dodaje, że miasto nie planuje usuwać tego dębu, a w przypadku konieczności wykonania niezbędnych zabiegów pielęgnacyjnych bądź leczniczych, "w miarę potrzeb będą podejmowane odpowiednie działania, służące poprawie bezpieczeństwa i stanu drzewa".

Widok na drzewo od strony działki dewelopera
Widok na drzewo od strony działki dewelopera
Źródło: Tomasz Mikulicz/tvn24.pl

Magistrat powołuje się na zasadę zrównoważonego rozwoju

Na pytanie, dlaczego po tym, jak wojewoda podlaski 19 stycznia 2024 roku unieważnił uchwałę o uznaniu drzewa za pomnik przyrody, prezydent nie poprawił projektu i nie poprosił radnych o ponowne głosowanie, odpowiada, że "w międzyczasie zaistniały nowe okoliczności".

A tymi nowymi okolicznościami było to, że niedługo po uprawomocnieniu się rozstrzygnięcia nadzorczego wojewody (następuje to po upływie 30 dni od opublikowania rozstrzygnięcia), w kwietniu 2024 roku do departamentu urbanistyki i architektury wpłynął wniosek o wydanie pozwolenia na budowę bloku na działce sąsiadującej z drzewem.

"Po przeanalizowaniu wszystkich okoliczności stwierdzono, że objęty wnioskiem obiekt budowlany może mieć pośredni wpływ na drzewo, dlatego zdecydowano o wstrzymaniu prac nad ponownym ustanowieniem drzewa pomnikiem przyrody, co najmniej do czasu zakończenia procedur związanych z wydaniem pozwolenia na budowę. Kierowano się przy tym przede wszystkim zasadą zrównoważonego rozwoju" - zaznacza urzędniczka.

Oglądaj TVN24 na żywo
Dowiedz się więcej:

Oglądaj TVN24 na żywo

Czytaj także: