Dyrekcja Białowieskiego Parku Narodowego zdecydowała o odstrzale około 11-letniego żubra, którego można było nieraz spotkać w Białowieży. Tłumaczy to tym, że zwierzę było agresywne wobec ludzi, a próby jego płoszenia nie przynosiły efektu. Nie wszyscy się z tym zgadzają.
"Nigdy nie będę milczała, gdy zwierzę z rąk ludzkich traci życie. Żegnaj Borys" – napisała w mediach społecznościowych Eliza Kowalczyk, szefowa okręgu podlaskiego Związku Polskich Fotografów Przyrody.
Chodzi o około 11-letniego żubra, którego okoliczni mieszkańcy nazywali Borys. Zwierzę zostało zastrzelone.
Pod postem pojawiło się ponad 330 komentarzy. "Współczuję z całego serca"; "Widziałam go podczas pobytów w Białowieży, oddalał się na widok ludzi, nikomu nie wadził"; "To smutne"; "Jak tak można?" – to tylko kilka z komentarzy.
Dyrekcja parku: pojawiał się od jesieni 2022 roku
Do sprawy odniosła się dyrekcja BPN. W oświadczeniu napisano m.in., że decyzja była trudna, ale konieczna dla bezpieczeństwa mieszkańców i turystów.
"Osobnik zaczął regularnie pojawiać się na terenie miejscowości Białowieża od jesieni 2022 r. Zwierzę nie wykazywało lęku przed ludźmi. Na prośby mieszkańców, podejmowaliśmy wielokrotne interwencje – przepłaszanie przez naszych pracowników - jednak zwierzę wracało do miejsc, w których stale przebywali ludzie" – głosi oświadczenie.
Był odławiany, zawsze wracał
W listopadzie 2022 roku żubr został nawet odłowiony, wyposażony w nadajnik GPS i czip, a następnie przeniesiony w głąb puszczy. Po kilku tygodniach zerwał jednak obrożę i ponownie pojawił się w Białowieży. Władze parku piszą też zimą 2024/2025 roku pojawiał się w różnych częściach Białowieży, "a jego tolerancja na obecność ludzi uległa zmniejszeniu". W okolicach dworca Białowieża Towarowa wykazywał – jak twierdzi dyrekcja parku - agresję wobec ludzi.
Kolejne próby płoszenia zwierzęcia nie przynosiły rezultaty. Nic nie dało też ponowne (w połowie stycznia) odłowienie i przewiezienie w głąb puszczy.
Tłumaczą, że stwarzał realne zagrożenie
Na początku marca zwierzę ponownie pojawiło się bowiem w Parku Pałacowym.
"To szczególnie ryzykowne, bo w tym miejscu stale przebywa kilkudziesięciu mieszkańców (w tym osoby starsze i dzieci) oraz wielu turystów. W obawie o bezpieczeństwo ludzi, zorganizowaliśmy specjalne patrole pracowników BPN, również w godzinach porannych i nocnych" – czytamy w oświadczeniu.
Jest też w nim mowa, że według relacji wielu mieszkańców Białowieży oraz pracowników parku, a także turystów, żubr wielokrotnie przejawiał agresywne zachowania wobec ludzi.
"Nie występowały one przy każdym spotkaniu, jednak były na tyle częste, że budziły poważne obawy i stwarzały realne zagrożenie" – głosi oświadczenie.
Nie mogli umieścić go w rezerwacie
Władze parku wyjaśniają też, że zezwolenie na odstrzał (po wyczerpaniu wszystkich innych możliwości) wydała Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, a odbył się pod nadzorem komisji, w skład której wchodzi m.in. lekarz weterynarii. Samej eliminacji dokonuje wykwalifikowany pracownik parku, a nie myśliwy. BPN tłumaczy też, że prawo nie zezwala na wprowadzenie mięsa z żubra do obrotu. Jest pozostawiane w puszczy do naturalnego rozkładu.
Nie można też było - żyjącego na wolności – zwierzęcia umieścić w rezerwacie hodowlanym czy też pokazowym.
"Taki żubr za wszelka cenę będzie chciał się uwolnić i sforsuje każde ogrodzenie. Ponadto może stanowić zagrożenie epidemiologiczne dla żubrów przebywających w rezerwatach, które żyją w izolacji".
Wójt: nie każdy wie jak powinien się zachować w kontakcie z dzikim zwierzęciem
- Na pewno szkoda tego żubra, ale moim zdaniem decyzja była uprawniona. Najczęściej spotykało się go w Parku Pałacowym. Jest tam dużo turystów, a nie każdy wie jak powinien się zachować, na przykład żeby nie podchodzić zbyt blisko – mówi Albert Litwinowicz, wójt Białowieży.
Dodaje, że z relacji mieszkańców wynika, iż zwierzę bywało agresywne. – Przy czym wynikało to, moim zdaniem, z zachowania ludzi, bo żubry nie atakują bez powodu. Niemniej bezpieczeństwo było najważniejsze – mówi wójt.
Mówi, że nigdy nie widziała, żeby był agresywny
Eliza Kowalczyk, która wstawiła post w mediach społecznościowych i przez trzy lata wielokrotnie fotografowała Borysa mówi nam, że nigdy nie widziała, aby był agresywny.
- Zachowywałam się w taki sposób, że zwierzę czuło się bezpieczne. Zachowywałam odpowiednią odległość, nie drażniłam go. Żubry wykazują się agresją jedynie wtedy, kiedy się bronią – zaznacza.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Eliza Kowalczyk