Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał 44-letniego mężczyznę na karę łączną szesnastu lat pozbawienia wolności za znęcanie się nad swoją partnerką i jej zabicie. Przesłuchiwani podczas procesu sąsiedzi mówili o awanturach, które słyszeli przez ściany. Choć służby wezwał sam oskarżony, to zrobił to dopiero kilka dni po śmierci kobiety. Wyrok nie jest prawomocny.
Prokuratura chciała kary 25 lat więzienia i łącznie 400 tys. zł zadośćuczynienia. Obrona nie zgadzała się z kwalifikacją prawną zabójstwa. Wnioskowała o jej zmianę na pobicie ze skutkiem śmiertelnym.
Ciało 30-latki znaleziono na początku maja 2021 roku w mieszkaniu na białostockim osiedlu Nowe Miasto. To mieszkanie należące do oskarżonego i to on powiadomił służby. Zrobił to jednak dopiero kilka dni po śmierci kobiety, do zabójstwa doszło 27 kwietnia.
Kobieta miała poważne obrażenia klatki piersiowej
Zmarła, która była życiową partnerką 44-latka i od 2019 roku z nim mieszkała, miała poważne obrażenia klatki piersiowej, wskazujące na użycie siły fizycznej.
Mężczyzna został zatrzymany, postawiono mu zarzuty znęcania się fizycznego i psychicznego nad konkubiną i jej zabójstwa. Trafił do aresztu.
Sąsiedzi mówili o odgłosach uderzeń o ściany i podłogę
Ustalając relacje łączące tę parę w czasie kilkuletniego związku, sąd przesłuchał w procesie m.in. dużą grupę sąsiadów. Wszyscy mówili o awanturach, które słyszeli przez ściany, głośnej muzyce podczas alkoholowych imprez, wzywaniu policji, która najczęściej nie była wpuszczana do środka.
Sąsiedzi mówili też o odgłosach uderzeń (o ściany, podłogę) i krzykach mężczyzny. Niektórzy słyszeli wołanie kobiety o pomoc. 30-latkę widywano też przed blokiem lub na schodach, gdy była siłą wyrzucana z mieszkania.
Wielokrotne interwencje policji
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Grażyna Zawadzka-Lotko przypominała, że wielokrotnie interweniowała tam policja. Sędzia przywoływała opinię sądowo-psychiatryczną, z której wynikało, iż oskarżony ma osobowość dyssocjalną, lekceważy normy społeczne i nie wywołuje to w nim poczucia winy, za to domaga się respektowania jego praw i potrzeb. Po alkoholu bywa agresywny, nie panuje nad impulsywnością.
Sąd przyjął, że brutalnie bijąc i maltretując partnerkę, sprawca działał z zamiarem nie bezpośrednim, a ewentualnym zabójstwa, tzn. niejako przewidywał i godził się z tym, że swoimi działaniem doprowadzi do zgonu.
- Leżącą kobietę zostawił, nie udzielił jej pomocy, nie zawiadomił policji - mówiła sędzia.
Szukał w interencie haseł takich jak "kara za zabójstwo"
Po śmierci partnerki – jak gdyby nigdy nic - rozmawiał na przykład przez telefon z bratem, choć wśród wyszukiwanych w internecie haseł biegły informatyk znalazł takie tematy, jak kary za zabójstwo czy dobry adwokat.
- Wydaje się, że oskarżony zwlekał z zawiadomieniem policji chcąc, by rozkładające się ciało pozostawiło jak najmniej śladów - mówiła sędzia.
Policji powiedział, że doszło do kłótni, uderzył konkubinę kilka razy w brzuch i poszedł spać, a zwłoki znalazł rano. Sąd ocenił, że do brutalnego pobicia doszło pod wpływem impulsu, złości czy frustracji.
Jedyna okoliczność łagodząca - wcześniejsza niekaralność
Sąd wymierzył karę łączną za znęcanie się i zabójstwo w wysokości 16 lat pozbawienia wolności. Sędzia Zawadzka-Lotko zwracała uwagę, że kobieta była ofiarą przemocy domowej i ostatecznie zginęła "okrutną śmiercią".
Przywołała też pinię biegłych, którzy ocenili, iż takie obrażenia spotykają przy wypadkach komunikacyjnych. Mówiła również o bardzo wysokim stopniu społecznej szkodliwości czynów zarzuconych 44-latkowi. Za jedyną okoliczność łagodzącą uznała wcześniejszą niekaralność.
350 tys. zł zadośćuczynienia dla bliskich zmarłej
Sąd zobowiązał 44-latka do zapłaty 300 tys. zł zadośćuczynienia nieletniemu synowi zmarłej oraz 50 tys. zł jej matce.
Ta ostatnia ma też dostać ponad 20,5 tys. zł w ramach obowiązku naprawienia szkody. Chodziło m.in. o wydatki związane z pogrzebem i pochówkiem.
Wyrok nie jest prawomocny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24