Z sondażu dla "Faktów" TVN i TVN24 wynika, że ochrona zdrowia powinna być najważniejszym tematem w kampanii wyborczej. Głównym wyzwaniem jest skrócenie kolejek do specjalistów. Sprawdzamy, jak jest w konkretnym miejscu - poradniach Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Są lekarze takich specjalizacji, do których czeka się tylko kilka dni, ale są też tacy, do których kolejki sięgają półtora roku.
- Do specjalistów czeka się różny czas. Półtora roku do angiologa, około roku do hematologa, niecały rok do gastrologa. W zdecydowanej większości możemy jednak uzyskać poradę na bieżąco, czekając kilka dni. Tu należy wymienić przede wszystkim poradnie zabiegowe, chirurgiczne czy okulistyczne. Na bieżąco, co ważne w sezonie wiosennym, przyjmujemy też w poradni alergologicznej - powiedział przed kamerą TVN24 prof. Jan Kochanowicz, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
USK jest największym szpitalem w północno-wschodniej Polsce. W dwóch lokalizacjach - przy ulicy Waszyngtona 15A i przy ulicy Żurawiej 14 - działa 48 poradni.
Brakuje też hematologów i chirurgów
Nasz reporter Mateusz Grzymkowski udał się tam w poniedziałek (20 marca), aby sprawdzić, jakie są kolejki do specjalistów. Pytał dyrektora m.in. o ortopedów, do których czeka się tu kilka miesięcy.
- Akurat jeśli chodzi o ortopedię, to nie jest to duży problem, ponieważ większość nagłych przypadków jest załatwiana na bieżąco - czy to na szpitalnym oddziale ratunkowym, czy to w poradni. Później od razu umawiane są wizyty kontrolne. Natomiast część poradni - chociażby angiologiczna - ma problem z brakiem specjalistów w danej dziedzinie - zaznaczył prof. Kochanowicz.
Dodał, że oprócz angologii brakuje też specjalistów w takich specjalnościach, jak hematologia czy chirurgia.
W mniejszych szpitalach problem jest jeszcze większy
- Osób, które przychodzą, żeby zapisać się do lekarza, nie brakuje. To, na co warto zwrócić uwagę, to fakt, że w szpitalu nadal jest obowiązek noszenia maseczek - przypomniał na naszej antenie Mateusz Grzymkowski.
Mówił też, że większe problemy z brakiem specjalistów mają mniejsze placówki.
- Nieraz słyszymy na Podlasiu, na przykład w Łapach, że jakiś oddział jest zamykany, bo nie ma kogoś, kto mógłby tam leczyć – zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24