- Woda w kielichu była przezroczysta, ale powierzchnia badanego "ciała" czerwono-brązowa - mówiła lekarka biorąca udział w badaniu hostii, która ma nosić znamiona cudu eucharystycznego. To zdarzenie miało miejsce w legnickim kościele. Jak mówią kapłani na hostii, która w jednym z tamtejszych kościołów upadła na podłogę, pojawiły się ślady krwi.
Sprawa rozpoczęła się w 25 grudnia 2013 roku. - Z relacji księdza, który tego dnia udzielał komunii świętej wynika, że miał dolegliwość chorobową i nie do końca miał czucie w palcach. Wydawało mu się, że położył komunikant na język, ale zamiast tego upuścił go na podłogę - relacjonował ks. Andrzej Ziombra, proboszcz parafii św. Jacka w Legnicy.
To właśnie tam miało dojść do cudu. Jak mówił ksiądz hostię podniesiono i zgodnie z przyjętym zwyczajem włożono do kielicha do którego wlano wodę.
- Zadziwiające było to, że hostia nie rozpuściła się całkowicie. Do tej pory mieliśmy do czynienia z różnym czasem rozpuszczania się, ale to było coś wyjątkowego. Teraz potwierdzają to wyniki badań naukowych - podkreślił proboszcz.
Zamiast się rozpuścić w wodzie, wciąż pływała na powierzchni
4 stycznia 2014 roku jeden z księży zauważył, że hostia, która miała się rozpuścić jest zabarwiona na 1/5 powierzchni. O sprawie poinformowano biskupa, który nakazał, by odczekać kolejne dwa tygodnie. W tym czasie nieprzebarwiona część miała opaść na dno i rozpuścić się.
- Przebarwiona wciąż pływała na powierzchni. Dlatego zgłosiliśmy to ówczesnemu biskupowi, a ten zdecydował o powołaniu komisji do wyjaśnienia tego wydarzenia - opowiadał ks. Ziombra.
O pomoc poproszono specjalistów z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu. - Zespół fachowców dokonał w kościele oględzin i pobrał materiał do badań - powiedziała kardiolog Barbara Engel, która brała udział w pracach komisji. Naukowcy pobrali 15 próbek, m.in. fragment konsekrowanej hostii, płyn z kielicha, a także wino mszalne i wodę z kranu, której użyto do napełnienia kielicha.
"Obraz trudny do identyfikacji"
Pierwsze wyniki komisja otrzymała już kilka tygodni później. Jak mówiła doktor Engel z obrazów histologicznych wykonanych przez naukowców z Wrocławia wynikało, że struktury włókniste najbardziej przypominają włókna mięśnia serca. Jednocześnie przyznała, że materiał był bardzo trudny do badań więc potrzebne były kolejne. Badanie, które w badanym preparacie miało ujawnić grzyby wykazało, że miejsca przypominające mięśnie włókna sercowego nie wybarwiały się. - Wybarwiała się natomiast grzybnia, która temu towarzyszyła - mówiła kardiolog.
Wśród szeregu badań przeprowadzono też sprawdzenie DNA. Tego jednak w hostii nie stwierdzono. - Badania przeprowadzone we Wrocławiu ostatecznie nie odpowiedziały na nasze pytania. Istniała natomiast silna sugestia, że w obrazie histologicznym mamy do czynienia z silnie zautolizowaną tkanką mięśnia sercowego - podkreślała kardiolog. Co więcej, obraz pokazywano kolejnym lekarzom, którzy w większości mieli przyznawać, że "obraz jest trudny do identyfikacji, ale skłaniają się do rozpoznania tkanki mięśnia serca".
Szczecińskie badania dały pewność
Dlatego komisja uznała, że konieczne są kolejne badania. Te zlecono Zakładowi Medycyny Sądowej w Szczecinie. Jak mówiła lekarka naukowcy mieli do dyspozycji te same preparaty, które sporządzono wcześniej. Eksperci potwierdzili: obraz jest trudny do identyfikacji, ale nie mieli wątpliwości, że to tkanka mięśnia serca. Potwierdzić miały to m.in. obserwacje pod mikroskopem UV w pomarańczowym filtrze.
Engel podkreśliła, że przeprowadzone badania nie wyjaśniły sposobu w jaki doszło do przemiany hostii. Ksiądz Tadeusz Dąbski, oficjał Sądu Kościelnego, przyznał, że prowadzący badania naukowcy mieli świadomość skąd pochodzą preparaty, ale nie mieli jej wykonujący prace. Wszystko po to, by medykom niczego nie sugerować. Duchowny podkreślił, że komisja chciała uzyskać "pewność moralną".
Jak we wtorkowy poranek mówił na antenie TVN24 rzecznik Konferencji Episkopatu Polski w ciągu ostatnich 20 lat doszło do trzech zdarzeń mających znamiona cudu eucharystycznego. Pierwszym z nich było wydarzenie w Buenos Aires, kolejnym w Sokółce na Podlasiu, a ostatnim przypadek z Legnicy.
Każdy cud jest znakiem mającym przekazać zbawcze orędzie. Definiujemy to w ten sposób, patrząc na Pismo Święte. Do stwierdzenia, że wydarzenie jest cudem, nie wystarczy więc pewność moralna, że wystąpił fakt. Potrzebne jest obserwowanie zjawiska dalej. Cudów w kościele mamy tak wiele, nie chodzi wcale o to, żeby kolejny na siłę ukazać. Skoro mamy jednak ten fakt, chcemy o nim powiedzieć. ks. Krzysztof Wiśniewski
Do cudu miało dojść w Legnicy:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław