Zapadł w śpiączkę, życie mógł mu uratować tylko przeszczep. Operacja trwała 10 godzin

24-latek przeszedł przeszczep wątroby
24-latek przeszedł przeszczep wątroby. Dawca pochodził z Pomorza
Źródło: D. Wudniak | TVN24 Wrocław

24-letni Mariusz ze Wschowy (woj. lubuskie) dostał szansę na drugie życie. Jego wątroba przestała pracować, mężczyzna zapadł w śpiączkę, a uratować go mógł tylko przeszczep. Dawca znalazł się na Pomorzu. W ciągu kilku godzin narząd sprowadzono do Wrocławia. Operacja trwała 10 godzin. - Dziękuję wszystkim. Jestem bardzo wdzięczny. Życie się zmieni, ale dam radę - mówi szczęśliwy mężczyzna.

Mariusz Jastrzębski na zapalenie jelita grubego choruje od 10 lat. Po czterech jelito uszkodziło wątrobę. - Lekarze uświadomili nas, że to choroba nieuleczalna i przewlekła. Wcześniej czy później miała zakończyć się przeszczepem. Do grudnia syn czuł się dobrze i stabilnie - opowiada Dorota Jastrzębska, matka pacjenta.

Lekarze: przeszczep był niezbędny

To właśnie wtedy zaczęły się problemy pana Mariusza. Jak opowiada jego matka, zaczął się źle czuć, nie mógł jeść, bolał go żołądek, nie mógł pracować, a w końcu zasłabł. - Gdy przyjechaliśmy do szpitala, okazało się, że jego wątroba praktycznie umiera. Jest niewydolna i konieczna jest hospitalizacja. 17 grudnia trafiliśmy do szpitala - relacjonuje Jastrzębska.

24-latek zapadł w śpiączkę. - Przeszczep był niezbędny. Gdyby do niego nie doszło, to na pewno pacjent by nie przeżył. Jego stan pogarszał się z godziny na godzinę - mówi dr Paweł Chudoba z Kliniki Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Wątroba dla 24-latka ze Wschowy znalazła się na Pomorzu. - Wszystko się zgadzało i zgrało. Wątroba była bardzo dobra. O takich dawcach mówimy, że są idealni - mówi lekarz Agnieszka Lepiesza z USK i zastrzega, że o samym dawcy więcej powiedzieć nie może.

"Jestem szczęśliwy i bardzo wdzięczny"

- Dowiedzieliśmy się, że jest wątroba, że jedzie z daleka, że jest szansa. To była dla nas ogromna radość - przyznaje pani Dorota. Minęły 2,5 godziny od wyjścia z bloku operacyjnego szpitala dawcy do wejścia na blok operacyjny wrocławskiego szpitala. Operacja trwała około 10 godzin.

Pan Mariusz wraca do zdrowia. - Czuję się bardzo dobrze. Jestem szczęśliwy i bardzo wdzięczny, że uratowano mi życie. Chciałem wszystkim podziękować - mówi wzruszony. I dodaje, że teraz jego życie się zmieni. - Wiadomo, że nie będzie tak jak kiedyś, ale dam radę. Muszę dać radę - twierdzi mężczyzna.

Lekarze przyznają, że rokowania są bardzo dobre. Jak mówią, jedno, co teraz będzie musiał robić mężczyzna, to zgłaszanie się na systematyczne kontrole w poradni poprzeszczepowej.

Operacja odbyła się w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu:

Mapy dostarcza Targeo.pl

Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: