Znikający znak drogowy utrudnia życie mieszkańcom okolic ulicy Hoene-Wrońskiego we Wrocławiu. Przy zakazie zatrzymywania kolejny raz w tym roku została odkręcona tabliczka z adnotacją „Nie dotyczy chodnika”. Cierpią na tym kierowcy, którzy mimo że nie łamią prawa, dostają mandaty.
Uliczka jest ciasna i nie ma na niej miejsca, by zaparkować samochód. Tabliczka „Nie dotyczy chodnika” przy zakazie zatrzymywania daje szansę na legalny parking dla mieszkańców, studentów Politechniki i pacjentów pobliskiego szpitala.
- Co jakiś czas zdarza się, że ktoś demontuje tabliczkę. Kierowcy parkują na chodniku, przyjeżdża straż miejska i to wykorzystuje. Wypisuje mandaty i zakłady blokady na koła – opowiada Andrzej Wesołowski ze Spółdzielni Mieszkaniowej „Ustronie”.
Po interwencji w Zarządzie Dróg i Utrzymania Miasta, tabliczka wraca.
- Mimo, że znak znów się pojawia, mandaty zostają – przyznaje Wesołowski. Gdy raz poinformowaliśmy straż miejską, że ktoś odkręca tabliczkę, ustąpili. Kilkanaście dni później sytuacja się powtórzyła i wtedy mandaty zostały już wystawione – narzeka mieszkaniec.
Straż reaguje na sytuację
Straż miejska tłumaczy, że gdy kierowca nie dostosował się do znaku, musi go ukarać. I reaguje odpowiednio do sytuacji.
- Oznakowanie miasta odpowiednimi znakami drogowymi jest w gestii zarządu dróg – mówi Sławomir Chełchowski, rzecznik straży miejskiej we Wrocławiu. - Kiedy patrol dostaje zawiadomienie o łamaniu przepisów, interweniuje na podstawie aktualnie ustawionych znaków - dodaje.
Przedstawiciele ZDiUM twierdzą, że są bezsilni. - W tak dużym mieście jest wiele miejsc, w których znaki drogowe są odkręcane i przekręcane. Nie jesteśmy w stanie kontrolować każdej pojedynczo – mówi Ewa Mazur, rzecznik ZDiUM.
Autor: zp,bieru,ansa//kv / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław