- Widziałam jak autobus był przechylony. Słyszałam krzyki córki - relacjonuje jedna z poszkodowanych, w wypadku autokaru na Dolnym Śląsku, kobiet. W zdarzeniu zginęła jedna osoba, a ponad 20 zostało przewiezionych do szpitali. Kierowca autobusu został zatrzymany przez policję.
Do wypadku na drodze ekspresowej numer trzy na Dolnym Śląsku doszło w czwartkowy wieczór. - Przybyli na miejsce policjanci wstępnie ustalili, że 69-letni kierowca autobusu z nieznanych przyczyn zjechał na prawe pobocze drogi, co ostatecznie doprowadziło do przewrócenia się pojazdu na bok - informuje nadkom. Krzysztof Zaporowski z biura prasowego dolnośląskiej policji.
Jedna osoba nie żyje
W autobusie - który wracał z bożonarodzeniowego jarmarku we Wrocławiu - znajdowało się 51 osób: dwóch kierowców i 49 pasażerów. Jedna osoba zginęła na miejscu, a 24 zostały przewiezione do różnych szpitali na Dolnym Śląsku i na terenie województwa lubuskiego.
W piątek - przed godziną 9 rano - wojewoda dolnośląski przekazał informację o tym, że w szpitalu zmarła druga z ofiar zdarzenia. Później wiadomość odwołał.
"Z lewej strony wszystko leciało na nas"
W szpitalach wciąż przebywa kilkanaście osób. Jedną z nich jest pani Mariola z Międzyrzecza, która autokarem podróżowała wraz z córką. - Siedziałam po prawej. Jechaliśmy akurat pomiędzy tymi barierkami, co drogę robią. Nie wiem, czy on wymijał, czy co - relacjonuje kobieta, która hospitalizowana jest w legnickim szpitalu. Na wycieczkę do Wrocławia pojechała wraz z córką, jako jedna z opiekunek grupy.
- Widziałam jak autobus był przechylony. Z lewej strony wszystko leciało na nas, a ja leżałam pod spodem, córka też leżała pod spodem. Słyszałam tylko jej krzyki - opowiada pani Mariola. Czy kierowca jechał szybko? - Trudno mi powiedzieć. Było ich dwoje. Jak leżałam na trawie to jeden chodził i wszystko tam sprawdzał, udzielał też pomocy - opisuje kobieta.
Część wciąż w szpitalach, pozostali czekają na transport do domów
W sumie do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy po wypadku trafiło pięć osób. - To pacjenci w wieku od 33 do 62 lat. Żadna nie znajdowała się w stanie zagrożenia życia. Ich obrażenia to te od powierzchownych potłuczeń do złamania kręgosłupa - informuje Tomasz Kozieł, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy. I dodaje, że jedna z osób została już wypisana ze szpitala. Z kolei kolejna została przetransportowana do wrocławskiego szpitala, bo wymagała pomocy chirurga szczękowego. Pozostałych rannych tuż po wypadku przewieziono do innych placówek.
Osoby, które ze zdarzenia wyszły bez szwanku zostały przewiezione do ośrodka pomocy społecznej w Pszczewie. Wszystko dlatego, że pasażerowie autokaru byli podopiecznymi między innymi tej placówki. - Te osoby są w ogromnym szoku, są zmęczone. Udzielana im jest pomoc psychologa. Opowiadają, że było to wielkie uderzenie - mówi Emilia Frąckowiak, kierownik OSP w Pszczewie. I dodaje, że osoba która zginęła w wypadku była podopieczną kierowanego przez nią ośrodka.
Kierowca czeka na przesłuchanie
Wszystkie osoby podróżujące autokarem to mieszkańcy województwa lubuskiego. Część z nich to osoby niepełnosprawne. 27 (19 podopiecznych i ośmiu opiekunów) z nich pochodzi z Pszczewa i Przytocznej, a 22 osoby to opiekunowie i podopieczni ośrodka z Międzyrzecza.
Po wypadku policja zatrzymała jednego z dwóch kierowców. Mężczyzna był trzeźwy. Jak informuje policja w piątek zostaną wykonane z nim czynności procesowe.
Do wypadku doszło na terenie województwa dolnośląskiego:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24