Przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu zapadł wyrok w sprawie czterech byłych policjantów, którzy zatrzymywali Igora Stachowiaka. Sąd odwoławczy wymierzył im od 2 do 2,5 roku więzienia i tym samym uprawomocnił kary z pierwszej instancji. Jednocześnie orzekł dodatkowo wobec nich kilkuletnie zakazy wykonywania zawodu.
- Oczekujemy, że sąd nazwie rzeczy po imieniu. Igor Stachowiak był torturowany i funkcjonariusze policji powinni odpowiadać za jego śmierć - mówił, przed rozpoczęciem pierwszej rozprawy apelacyjnej Mikołaj Pietrzak, jeden z pełnomocników rodziny zmarłego 25-latka. Rodzina Igora Stachowiaka chciała, by byli policjanci byli sądzeni za "nieumyślne spowodowanie śmierci poprzedzone torturami i przekroczeniem uprawnień". Sąd jednak do tego wniosku się nie przychylił.
Sąd odwoławczy utrzymał kary więzienia i nałożył zakaz wykonywania zawodu
Rozpatrujący apelację Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał wszystkich czterech oskarżonych za winnych przekroczenia uprawnień i znęcania się nad Igorem Stachowiakiem.
Łukasz R., który raził go paralizatorem, został skazany - podobnie jak przez sąd pierwszej instancji - na dwa lata i sześć miesięcy pozbawienia wolności. R. dostał także ośmioletni zakaz wykonywania zawodu policjanta. Sędzia tak opisywała zachowanie R.: - Działając w zamiarze bezpośrednim, wspólnie i w porozumieniu (...), przekroczył uprawnienia w zakresie realizacji zadań ustawowych policji oraz znęcał się fizycznie i psychicznie nad pozbawionym wolności Igorem Stachowiakiem, trzykrotnie użył z odległości wobec zatrzymanego urządzenia taser (...), co spowodowało u pokrzywdzonego cierpienia fizyczne wywołane przez prąd elektryczny przepływający przez jego ciało". Trzech pozostałych byłych funkcjonariuszy - Adam W., Paweł P. i Paweł G. - zostało skazanych na dwa lata więzienia. I w tym przypadku utrzymane zostały kary z pierwszej instancji. Jednak teraz sąd orzekł wobec oskarżonych także sześcioletni zakaz wykonywania zawodu policjanta.
Orzeczenie zakazu wykonywania zawodu jest zmianą w stosunku do wyroku sądu pierwszej instancji. Jednocześnie sąd uchylił wobec skazanych obowiązek naprawienia szkody, uznając, że brak do tego podstaw prawnych. Zgodnie z wyrokiem sądu pierwszej instancji Łukasz R. miał zapłacić na rzecz rodziny Igora Stachowiaka 15 tysięcy złotych, a reszta mężczyzn po 10 tysięcy złotych.
Nie ma wątpliwości, że się znęcali
W ustnym uzasadnieniu wyroku sąd podkreślał, że oskarżeni swoim zachowaniem naruszyli godność i nietykalność Igora Stachowiaka. Zaznaczono, że "bezpośrednią przyczyną śmierci pokrzywdzonego była niewydolność krążeniowo-oddechowa, a nie użycie tasera". I w tym zakresie sąd odwoławczy zmienił orzeczenie sądu rejonowego, który ocenił, ze użycie tasera wobec pokrzywdzonego mogło się przyczynić do jego śmierci.
- Igor Stachowiak miał w organizmie amfetaminę, która wywołała u niego stan, tak zwany, excited delirium. Zmarł na skutek wywołanej tym stanem niewydolności oddechowo-krążeniowej. Użycie tasera nie było przyczyną jego śmierci. Orzeczenie sądu rejonowego w tej kwestii nie ma żadnego oparcia w dowodach i jest sprzeczne z opiniami biegłych z Uniwersytetu Medycznego - mówiła sędzia Małgorzata Szyszko.
Podkreśliła jednak, że to właśnie nagranie z tasera "obala linie obrony wszystkich oskarżonych, którzy twierdzili iż to pokrzywdzony Igor Stachowiak był agresywny i nie wykonywał poleceń".
Sąd ocenił, że nie ma wątpliwości, że wszyscy oskarżeni znęcali się nad pokrzywdzonym z zamiarem bezpośrednim, zadawali mu ból, odnosili się do niego wulgarnie. - Znęcając się nad nim złamali przepisy prawa i przekroczyli swe uprawnienia w zakresie stosowania przymusu bezpośredniego - mówiła sędzia Szyszko. Dodała, że sąd nie dopatrzył się w zachowaniu sprawców znamion okrucieństwa - co sugerowali pełnomocnicy rodziny - jednak całokształt zachowania wobec pokrzywdzonego, w tym użycie tasera, wyczerpuje pojęcie tortur określone przez Helsińską Fundację Praw Człowieka. W ocenie sądu bezwzględne kary więzienia są odpowiednie za ten czyn.
Podczas ogłaszania wyroku na sali obecni byli Paweł P. i Adam W.
Rodzina się nie zgadza
- Nie mamy wątpliwości, że gdyby mój syn nie spotkał policjantów na swojej drodze, to by żył. Walczyliśmy o inny wyrok. Wydaje mi się, że bardzo mocno było przekroczone użycie tasera. Całe szczęście, że jest film - komentował na gorąco Maciej Stachowiak, ojciec Igora.
Pełnomocnik rodziny mec. Maria Radziejowska zaznaczyła, że jeśli sąd stwierdził w uzasadnieniu, że doszło do tortur, to powinien uwzględnić to w opisie czynu.
- Nie zgadzam się ze stanowiskiem sądu, co do braku związku przyczynowo skutkowego pomiędzy działaniem policjantów, a śmiercią Igora Stachowiaka - dodała, przywołując opinię łódzkich biegłych, na którą powoływał się sąd, a którą pełnomocnicy rodziny konsekwentnie kwestionowali. - Dla nas jest ona niekompletna - mówił Maciej Stachowiak.
"Działali w stanie wyższej konieczności"
29 stycznia mowy końcowe wygłosiła część obrońców oskarżonych. Obrońca Łukasza R., byłego policjanta, który paralizatorem raził Igora Stachowiaka, podkreślał, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy wskazuje jedynie na to, że jego klient naruszył zasadę niełączenia środków przymusu bezpośredniego. - Bez wątpienia oskarżony nie miał prawa łączyć dwóch środków przymusu bezpośredniego, w tym tak zwanego tasera - mówił mecenas Zbigniew Piątkowski. Według prawnika, R. i pozostali oskarżeni nie mieli zamiaru znęcać się nad 25-latkiem. - Działali zaś w stanie wyższej konieczności - podkreślał Piątkowski. Podobną wersję przedstawiali obrońcy pozostałych oskarżonych.
Ojciec zmarłego: to zakłamywanie rzeczywistości
Na sali sądowej - podczas pierwszej rozprawy - obecny był tylko jeden z oskarżonych byłych policjantów. Mężczyzna złożył uzupełniające wyjaśnienia. Adam W., twierdził, że jego udział w interwencji był przypadkowy i fragmentaryczny. Feralnego dnia był wprawdzie w komisariacie, ale nie zajmował się tam Igorem Stachowiakiem. Jak mówił, sporządzał notatkę z innej, przeprowadzonej przez siebie, interwencji. W pewnym momencie zauważył, jak policjanci wyprowadzili z pokoju zatrzymań Igora Stachowiaka. - Na korytarzu policjanci próbowali obezwładnić mężczyznę, Igor zadawał uderzenia i kopał. Ja chciałem zaasekurować tę interwencję, próbowałem zastosować chwyt obezwładniający, ale było to nieskuteczne i odstąpiłem od tej interwencji - relacjonował W. W trakcie przeszukania 25-latka w toalecie, gdy był rażony taserem, W. miał stać za policjantem, który używał paralizatora. Po rozprawie Maciej Stachowiak, ojciec zmarłego Igora mówił: Najwygodniej teraz upierać się, że to on był agresywny. Jednak jest to zakłamywanie rzeczywistości.
Sąd pierwszej instancji: działania policjantów nie były pozbawione okrucieństwa
W czerwcu 2019 roku wrocławski sąd uznał, że byli policjanci w trakcie zatrzymania 25-letniego Igora Stachowiaka przekroczyli swoje uprawnienia i dopuścili się znęcania nad pozbawionym wolności mężczyzną. Sąd podkreślał, że policjanci widzieli "wijącego się z bólu Igora Stachowiaka, a pomimo to po raz kolejny i kolejny ten ból mu zadawali przy użyciu urządzenia taser". - Rozmiar bólu i cierpienia, jak wskazują nagrania, były ogromne. Działania policjantów, choć krótkie, nie były pozbawione okrucieństwa - uzasadniał sąd. I skazał Pawła G., Pawła P. i Adama W. na kary dwóch lat więzienia. Mężczyźni mieli też - zgodnie z wyrokiem pierwszej instancji - zapłacić po 10 tysięcy złotych rodzinie zmarłego mężczyzny. Z kolei Łukasz R., który raził Stachowiaka paralizatorem, został skazany na dwa lata i sześć miesięcy pozbawienia wolności. Były policjant miał też zapłacić 15 tysięcy złotych na rzecz rodziny 25-latka.
Zatrzymanie na Rynku, śmierć w komisariacie
25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany 15 maja 2016 roku na wrocławskim Rynku. Kilka godzin później zmarł. Do nagrań pokazujących, jak wyglądała policyjna interwencja, dotarł Wojciech Bojanowski, reporter "Superwizjera" TVN.
Na nagraniach z kamery umieszczonej w paralizatorze widać leżącego na podłodze policyjnej toalety 25-letniego Stachowiaka. Jest skuty kajdankami i kilkukrotnie rażony prądem.
Sekcja zwłok wykazała, że do nagłej śmierci mężczyzny doszło najprawdopodobniej na skutek połączenia trzech czynników: przyjęcia wysokich, toksycznych dawek amfetaminy, tramadolu oraz substancji z grupy syntetycznych katynonów, kilkukrotnego rażenia prądem z paralizatora, z powodu wywierania - prawdopodobnie wielokrotnego - silnego ucisku na szyję przez osobę lub osoby drugie podczas obezwładniania. Kolejne opinie wykazały, że 25-latek zmarł na skutek syndromu excited delirium, czyli zespołu groźnych dla życia powikłań, charakterystycznych dla narkomanów i osób z zaburzeniami psychicznymi.
Śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny prowadziła Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Po jego zakończeniu oskarżono czterech - byłych już - policjantów. Zdaniem śledczych, mężczyźni przekroczyli uprawnienia i znęcali się nad pozbawionym wolności zatrzymanym. Za to byłym mundurowym groziło do 12 lat pozbawienia wolności.
Źródło: TVN24 Wrocław, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław