W piątek posłom nie udało się odrzucić weta prezydenta Karola Nawrockiego do ustawy o rynku kryptoaktywów. Oznacza to, że ustawa nie wchodzi w życie.
Przeciw odrzuceniu weta głosowali głównie posłowie PiS-u i Konfederacji.
Tomczyk: PiS-owi to weto utkwi w gardle
Cezary Tomczyk z Koalicji Obywatelskiej, wiceminister obrony narodowej, został zapytany w "Faktach po Faktach" w TVN24 o to, czy wynik tego głosowania oznacza, że Polska dała Rosji dodatkową broń w prowadzonej przez nią wojnie hybrydowej.
- Przede wszystkim posłowie PiS-u i Konfederacji nie dali tej broni polskiemu rządowi. Bo tak naprawdę o to w tym wszystkim chodzi - odpowiedział.
- Mamy do czynienia z gigantycznymi przepływami finansowymi. Mamy do czynienia z tym, że ponad 600 tysięcy Polaków zostało oszukanych. Mamy do czynienia z realizacją sabotaży i dywersji, z użyciem kryptowalut w taki sposób, żeby polskie służby specjalne nie były w stanie tego wykryć. I pojawia się rozwiązanie (zawetowana ustawa - red.) - mówił dalej Tomczyk.
Mówił, że państwo powinno mieć narzędzia, aby "te patologie możliwie nadzorować, kontrolować i reagować". - W tym przypadku rząd mógł mieć narzędzie, które działa na rzecz bezpieczeństwa nas wszystkich - powiedział.
- Uważam, że PiS-owi to weto utkwi w gardle - dodał.
- Wydaje się, że ludzie, którzy stoją za - oczywiście nie wszystkimi - ale za tymi patokryptowalutami w Polsce, mogli przez lata budować koneksje ze środowiskiem PiS-u lub Konfederacji właśnie po to, żeby dzisiaj ci ludzie tego środowiska bronili - mówił dalej wiceszef MON.
Tomczyk: premier w części tajnej przekazał bardzo konkretne informacje
Tomczyk odniósł się też do tego, co podczas posiedzenia Sejmu w trybie tajnym mówił premier Donald Tusk.
- Premier w części tajnej przekazał informacje bardzo konkretne. Nie mogę powiedzieć jakie, ale konkretne, które dotyczyły konkretnych firm, konkretnych przepływów finansowych i konkretnych ludzi, i konkretnych powiązań. I wtedy, kiedy zobaczymy tam hasło "ruska mafia", "bandyci" i i środowiska związane z PiS-em - i to wszystko jest w jednym miejscu - no to jawi się dość straszny obraz - kontynuował wiceminister.
Jak mówił dalej Tomczyk, w sprawie dotyczącej kryptowalut "jest jeszcze jeden element, który wiąże się z rywalizacją na polskiej prawicy".
- Prezydent Nawrocki zawetował tę ustawę. Zrobił naprawdę krzywdę polskiemu państwu. Ale wydaje się, że PiS w tej sprawie był tylko drugoplanowym aktorem, że zawiązał się jakiś nieformalny sojusz i trochę PiS politycznie uznał, że nie ma wyjścia. Nawet szkodząc Polsce - powiedział gość TVN24.
Kryptowaluty i weto prezydenta
O temacie kryptowalut zrobiło się głośno w poniedziałek. Wówczas prezydencka kancelaria poinformowała, że Nawrocki zawetował ustawę o rynku kryptoaktywów. Decyzję argumentowano między innymi niewystarczająco przejrzystymi przepisami i nieproporcjonalnymi regulacjami.
Celem zawetowanej ustawy - uchwalonej przez Sejm 7 listopada - jest między innymi implementacja unijnych przepisów, czyli rozporządzenia MiCA (The Markets in Crypto-Assets Regulation). Zgodnie z ustawą nadzór nad rynkiem kryptoaktywów sprawowałaby Komisja Nadzoru Finansowego, wyposażona w odpowiednie narzędzia nadzorcze i kontrolne. Doprecyzowano też niektóre obowiązki emitentów tokenów powiązanych z aktywami i tokenów będących e-pieniądzem, a także dostawców usług w zakresie kryptoaktywów.
Odtajnienie informacji premiera? "Tylko wtedy, kiedy pozwoli na to śledztwo"
Wiceszef MON był pytany także o wniosek przedstawicieli PiS-u, którzy chcą odtajnienia części obrad Sejmu dotyczącej informacji premiera Donalda Tuska.
Jego zdaniem ten wniosek ma szansę na przegłosowanie "tylko wtedy, kiedy pozwoli na to śledztwo". - To znaczy materiały, które zostały przekazane parlamentarzystom, to są materiały, które pochodzą ze śledztwa i są to materiały służb specjalnych - zwrócił uwagę.
- Jeżeli te sprawy, które były poruszone przez premiera, zostaną rozwiązane też w sposób procesowy, to wtedy jest możliwość, żeby to posiedzenie odtajnić. Ale oczywiście tutaj decydentem będzie zawsze prezes Rady Ministrów, czyli ten, który składał tę informację przed Sejmem - mówił dalej wiceminister obrony narodowej.
Syreny alarmowe w Lubartowie. "Wypadek przy pracy"
Tomczyk odniósł się też do tego, że w sobotę nad ranem w Lubartowie (województwo lubelskie) zawyły syreny alarmowe. Miało to związek z porannym operowaniem sił powietrznych w polskiej przestrzeni po ataku Rosji na Ukrainę.
- To był wypadek przy pracy, jak usłyszeliśmy od samorządowców z Lubartowa. Natomiast powiem szczerze, że lepiej dwa razy włączyć syrenę w taki sposób niż raz nie włączyć, kiedy naprawdę będzie zagrożenie z powietrza - powiedział.
- Dzisiaj rzeczywiście wszyscy byliśmy postawieni na nogi bardzo wcześnie, łącznie z premierem (wicepremierem, szefem MON - red.)Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Zresztą dwukrotnie - bo najpierw w nocy nalot na Lwów, a później w godzinach porannych poderwanie się rosyjskich myśliwców z hipersonicznymi pociskami, które też mogły zagrozić Polsce - mówił Cezary Tomczyk.
Autorka/Autor: Marcin Złotkowski/ToL
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24