Miał włożyć akcesoria do koszyka, przełamać zabezpieczenia, a puste opakowania odłożyć na półkę. Przed wrocławskim sądem ruszył proces sędziego Roberta W. i jego żony Ewy. Prokuratura zarzuca im kradzież sprzętu elektronicznego z dwóch marketów. Małżeństwo W. nie stawiło się na sali sądowej.
We Wrocławiu rozpoczął się w środę proces sędziego miejscowego sądu apelacyjnego Roberta W. oraz jego żony Ewy W.
Prokurator Michał Walendzik z Prokuratury Krajowej powiedział dziennikarzom, że W. jest oskarżony o kradzież mienia na szkodę dwóch sklepów, zaś jego żona ma jeden zarzut kradzieży.
Za zarzucane czynny grozi im kara do 5 lat więzienia. Oskarżeni nie pojawili się w środę na rozprawie; sąd odczytał ich wyjaśnienia ze śledztwa.
Kradzież w oku kamery
Według prokuratury, materiał dowodowy wskazuje, że 4 lutego 2017 r. w markecie w Wałbrzychu sędzia W. - wspólnie z żoną Ewą - dokonał kradzieży dwóch głośników, dwóch pendrive'ów oraz kabla o łącznej wartości ponad 2,1 tys. zł. Prokuratura podawała też, że dwa dni później - 6 lutego 2017 r. - w markecie we Wrocławiu sędzia W. dokonał kradzieży dwóch głośników, 13 pendrive'ów, dwóch kart Micro SD i słuchawek o łącznej wartości ponad 2,4 tys. zł.
W. twierdził, że przedmioty te kupił wcześniej - ale nie okazał dowodu zapłaty. Tłumaczył też, że te rzeczy wniósł, bo "nie było nikogo przy wejściu, by to zgłosić" - czemu zaprzeczyli świadkowie z marketu.
- Dzięki monitoringowi ze sklepu pracownicy obserwowali, jak 6 lutego 2017 r. sędzia wkłada do koszyka różne akcesoria i przy pomocy cążek i nożyka przełamuje ich zabezpieczenia. Puste opakowania odkładał na półki, a znajdujący się w nich wcześniej sprzęt wkładał do kieszeni. W. zatrzymano za linią kas. Skradzione akcesoria, cążki i nożyk miał w kieszeni - podawała już wcześniej prokuratura.
"W wyniku przeszukania w miejscu zamieszkania Ewy W. i Roberta W. ujawniono i zabezpieczono m.in. dwa głośniki i kabel o takich samych numerach seryjnych, jak numery seryjne znajdujące się na pustych opakowaniach ujawnionych w sklepie" - poinformowała w komunikacie PK.
"Nie miała nic wspólnego z tą sprawą"
W wyjaśnieniach złożonych podczas postępowania przygotowawczego, które w środę odczytał prowadzący rozprawę sędzia Piotr Mgłosiek, W. powiedział, że "jego żona nie miała nic wspólnego z tą sprawą". W. odmówił wówczas składania wyjaśnień. Z kolei Ewa W. w odczytanych wyjaśnieniach nie przyznał się do zarzutów. "4 lutego 2017 roku byłam w Media Markt w Wałbrzychu z mężem (…) kupiłam telefon komórkowy (…) na ternie marketu przebywaliśmy dość długo" - mówiła.
Powiedziała, że po kupnie telefonu jeszcze raz z mężem wrócili do tego sklepu, bo chcieli kupić ładowarkę telefoniczną do samochodu. "Sporo po tym sklepie chodziliśmy w różnych częściach, oglądaliśmy sprzęt AGD" - powiedziała. Dodała, że nic nie zabierała ze sklepu i jej mąż także tego nie zrobił. Zeznała, że nic nie wkładała do lodówki czy pralki. Według prokuratury w lodówce znaleziono puste opakowanie po sprzęcie elektronicznym, który miało ukraść małżeństwo. W marcu tego roku Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego orzekła o usunięciu z zawodu sędziego Roberta W. To orzeczenie nie jest prawomocne.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24