Mieszkaniec Wrocławia nie stawił się w więzieniu więc sąd wysłał za nim list gończy. Gdy w innej sprawie zatrzymała go policja, a prokuratorzy postawili zarzuty mężczyzna nie trafił do aresztu, bo śledczy nie wiedzieli, że jest on poszukiwany.
O sprawie informuje "Gazeta Wrocławska". Paweł P. we wrześniu został skazany za próbę kradzieży i jazdę autem po pijanemu. Do więzienia miał trafić na 1,5 roku. Jednak w wyznaczonym terminie mężczyzna nie pojawił się w zakładzie karnym. Z tego powodu 10 lutego wydano za nim list gończy. Po 9 dniach pismo dotarło na komisariat. Zanim decyzja sądu trafiła w ręce policjantów 14 lutego poszukiwany mężczyzna został zatrzymany.
Wypuścili, bo nie wiedzieli o liście gończym
Zatrzymano go, bo wnioskowała o to prokuratura, która chciała przesłuchać Pawła P. w jednym z prowadzonych przez siebie śledztw. Mężczyzna został w końcu przesłuchany, usłyszał zarzuty i ... zwolniono go do domu. Jak pisze "Gazeta Wrocławska" poszukiwany nie trafił do aresztu, bo prokuratura i policja nie wiedziały o liście gończym wystawionym przez sąd.
Oszukiwał zamiast siedzieć za kratami?
Po odzyskaniu wolności Paweł P. oszukał mieszkańca stolicy Dolnego Śląska. Miał pomóc mu w drobnej budowie. Wziął tysiąc złotych na zakup potrzebnych materiałów, spisał umowę, wylegitymował się dowodem osobistym i zniknął. Gdy nie pojawił się w umówionym terminie jego zleceniodawca zgłosił się do mundurowych, którzy, według "Gazety Wrocławskiej" poprosili mężczyznę, by zgłosił się, gdy dowie się gdzie przebywa Paweł P., który wciąż jest poszukiwany.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: tam / Źródło: Gazeta Wrocławska
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock