Po pięciu latach od tragedii w jednym z wrocławskich szpitali przed sądem rozpoczął się proces ginekologów. Lekarze oskarżeni są o zaniedbania, w wyniku których jedno z bliźniąt zmarło jeszcze w łonie matki, a drugie tuż po porodzie. Śledczy przez ponad dwa lata czekali na opinię biegłych.
Do wydarzeń opisanych w akcie oskarżenia doszło w maju 2011 r. Wówczas do szpitala trafiła pacjentka z ciążą bliźniaczą, którą określono jako ciążę wysokiego ryzyka. Bliźnięta zmarły: jeden z chłopców w łonie matki, drugi kilkadziesiąt minut po urodzeniu. Na ławie oskarżonych zasiadło trzech ginekologów z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ul. Borowskiej we Wrocławiu: Mariusz Z., Grzegorz M. i Aleksander P.
Zarzuty za uchybienia
- Lekarzom łącznie postawiono cztery zarzuty. Dotyczą one narażenia pacjentki i jej dzieci na niebezpieczeństwo utarty zdrowia i życia, a także nieumyślnego spowodowania śmierci jednego z bliźniąt - powiedział przed rozpoczęciem procesu Krzysztof Sztur z Prokuratury Rejonowej Wrocław Krzyki-Zachód. W akcie oskarżenia Grzegorzowi M. zarzucono umyślne narażenie bliźniąt na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Miał on, zdaniem śledczych, podtrzymać błędną decyzję innego z lekarzy o zmniejszeniu częstotliwości badań KTG ciężarnej kobiety.
To według prokuratury spowodowało, że nie wykryto w porę stanu zagrożenia życia dzieci. Dwaj pozostali lekarze zostali oskarżeni o nieumyślne narażenie dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia bliźniąt. Mężczyznom grozi do pięciu lat więzienia.
Śledczy czekali na opinie, oskarżeni nie przyznają się do winy
Jakie dowody mają śledczy? - Kilka różnych opinii biegłych, przesłuchania świadków, w tym lekarzy, personelu medycznego i pacjentek, które wtedy przebywały na oddziale razem z pokrzywdzoną, ale także opinie biegłych informatyków oraz dokumentację medyczną. To głównie te dowody stanowią kanwę aktu oskarżenia - relacjonował Sztur.
Proces rozpoczął się pięć lat po tym, jak we wrocławskim szpitalu doszło do tragedii. Jak informuje "Radio Wrocław", niedawno Sąd Apelacyjny ukarał grzywną prokuraturę i sąd za opieszałość w rozpoczęciu procesu. Jednak jak tłumaczył Sztur, tak długi czas wynikał m.in. z tego, że śledczy musieli przez ponad dwa lata czekać na opinie biegłych w postępowaniu przygotowawczym.
Oskarżeni nie przyznają się do winy, a w toku postępowania odmówili składali wyjaśnień. Jeden z oskarżonych był wojewódzkim konsultantem ds. położnictwa i ginekologii. Proces ze względu na dobro pokrzywdzonych, rodzinną i osobistą tragedię, został utajniony.
Proces rozpoczął się przed sądem we Wrocławiu:
Autor: tam / Źródło: PAP, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24