Po 37 latach oddał książki do biblioteki

Ktoś oddał książki po 37 latach
Ktoś oddał książki po 37 latach
Źródło: A. Łukaszewicz | TVN24 Wrocław

Maj 1980, wrzesień 1983 i listopad 1985 - w takich terminach ktoś wypożyczał książki z kilku dzielnicowych bibliotek we Wrocławiu. Teraz postanowił je oddać. Anonimowo, choć kary i tak by nie zapłacił.

"Kiosk na Dębowego. Na bezdomne psy"- Roman Bratny"Bohater na ośle" - Miodrag Bulatović"Pozycje bez okopów" - Zdzisław Łukawski"Spowiedź" - Józef Morton"Sprawa Mauriziusa" - Jakub Wassermann książki zwrócone do Mediateki

Dyżurująca w Mediatece, filii nr 58 Miejskiej Biblioteki Publicznej we Wrocławiu, bibliotekarka była zdumiona, gdy z trezora, czyli wrzutni całodobowej wyciągnęła pulę książek. Wśród nich było pięć, które nie zostały wypożyczone w ostatnim czasie.

- Koleżanka zobaczyła, że zostały nam oddane książki wypożyczone 37 lat temu. Na jej twarzy natychmiast pojawił się uśmiech, bo ktoś sobie przypomniał, że trzeba je oddać - mówi Emilia Kubacka z Mediateki.

Trop prowadzi do trzech zlikwidowanych bibliotek

Po przejrzeniu książek okazało się, że pierwsza z nich pochodzi z maja 1980 roku. Ostatnia, piąta, z listopada 1985 roku. Ponad trzy dekady temu zostały wypożyczone w trzech różnych bibliotekach dzielnicowych. Te jednak dziś nie istnieją, bo zostały połączone w jedną Miejską Bibliotekę Publiczną. A to uniemożliwia dotarcie do osoby, która książki postanowiła oddać bibliotece.

- Nie znamy danych czytelnika, który wypożyczył te książki. Nie mamy już tych rejestrów. Pozostanie to tajemnicą - przyznaje Kubacka.

13,5 tysiąca złotych kary, ale i tak by nie zapłacił

Gdyby jednak tajemniczy czytelnik chciał się ujawnić i opowiedzieć co przez lata działo się z biblioteczną literaturą nie groziłaby mu żadna kara. - Taki okres przetrzymania książek już się przedawnił. Biblioteka nie próbowałaby odzyskać już tych pieniędzy. Kara, liczona według obecnie obowiązujących stawek, wynosiłaby 13,5 tysiąca złotych - podkreśla pracownica Mediateki.

Książek w księgozbiorze nie ma. I jak się okazuje nie wrócą do niego. Choć na razie bibliotekarze zastanawiają się co z nimi zrobić. - Na pewno jest to dla nas miłe zaskoczenie. Nie spodziewaliśmy się tego. To taka ciekawostka, którą możemy pokazywać czytelnikom jako przykład - przyznaje Kubacka.

Z biblioteki do rejestru dłużników

W Mediatece często mają do czynienie z niezdyscyplinowanymi czytelnikami. Zdarzają się tacy, którzy nie oddają książek od 2004 roku. Po kilku latach takie książki usuwane są z księgozbioru, ale na koncie czytelnika pojawia się informacja, że nie dokonał zwrotu. Co więcej, dane czytelnika na mocy umowy biblioteki z Krajowym Rejestrem Długów trafiają właśnie tam.

Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: