Wrocławska prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Robertowi G. Mężczyźnie zarzuca atak na dziennikarki "Gazety Wyborczej", relacjonujące Strajk Kobiet. Jedna, brutalnie popchnięta, przewróciła się i upadła na krawężnik. Druga została uderzona pięścią w brzuch.
Do ataku doszło 28 października 2020 roku u zbiegu ulic Kazimierza Wielkiego i Krupniczej we Wrocławiu w trakcie protestu przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Joanna Urbańska-Jaworska i Magdalena Kozioł relacjonowały to, co działo się na ulicach w centrum miasta.
Podejrzany zatrzymany dzień po ataku
Zamaskowany mężczyzna, w bluzie z napisem "Ave Silesia", popchnął jedną z dziennikarek, a ta straciła równowagę i upadła, uderzając o krawężnik. - Nagle grupa około 30-40 mężczyzn wyłoniła się nie wiadomo skąd i zaczęli zaczepiać ludzi. Szli zamaskowani, ubrani na czarno. Zaczęli krzyczeć, ludzie zaczęli krzyczeć. Jedna z dziennikarek, która relacjonowała to, podobnie jak ja, stała najbliżej tej grupy. Została popchnięta przez jednego mężczyznę. Gdyby się nie odsunęła wcześniej, zostałaby też bardzo mocno uderzona. I tak jak szybko się pojawili, tak nagle zniknęli - relacjonował Mateusz Czmiel, dziennikarz Radia Gra, który był jednym ze świadków tego, co się stało.
Na odchodne ten sam mężczyzna odezwał się wulgarnie do drugiej dziennikarki. Kiedy nie chciała się odsunąć, wymierzył jej cios pięścią w brzuch.
Podejrzanego o atak Roberta G. zatrzymano dzień później. W jego mieszkaniu znaleziono narkotyki i środki dopingujące. A także - jak informowali policjanci - pałkę teleskopową, urządzenia elektroniczne, młynki do mielenia marihuany i kilkanaście tysięcy złotych.
Akt oskarżenia
Od tamtych wydarzeń upłynął już przeszło rok. Pod koniec grudnia 2021 roku Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu skierowała do sądu akt oskarżenia w tej sprawie.
- Robert G. został oskarżony o to, że podczas zorganizowanego marszu, działając z błahych pobudek, okazując rażące lekceważenie prawa, dokonał zamachu na dziennikarkę, szarpał ją i popychał, w wyniku czego, upadając, pokrzywdzona doznała potłuczeń. Oskarżony naraził ją na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Drugi czyn - uderzenie pięścią w brzuch - został uznany przez prokuratora za naruszenie nietykalności - mówi Małgorzata Dziewońska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Oba zarzuty zostały przedstawione w połączeniu z występkiem o charakterze chuligańskim. Oznacza to, że możliwa minimalna kara zwiększa się o połowę. W tym przypadku Robertowi G. grozi zatem od 1,5 miesiąca do trzech lat więzienia.
Mężczyzna przyznał się tylko do posiadania marihuany. Nie przyznał się do najpoważniejszych zarzutów. Dziennikarki nie zidentyfikowały G. jako napastnika, gdyż ten był zamaskowany. Z pomocą przyszła analiza antropologiczna.
- Biegli analizowali nagrania i zdjęcia, porównywali je ze sobą. Z opinii wynika, że z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, sprawcą jest oskarżony - mówi Dziewońska.
Kibol na pełen etat
Według ustaleń "Gazety Wyborczej" Robert G. jest kibolem bojówki Śląska Wrocław - Silesia. Świadczyć o tym mogą m.in. emblematy na kurtce, którą miał na sobie w trakcie ataku na dziennikarki. G. związany jest też ze stowarzyszeniem kibiców "Wielki Śląsk", które ostatecznie odcięło się od niego w specjalnie wydanym oświadczeniu.
"Żaden prawdziwy kibic Śląska Wrocław nie jest damskim bokserem i nie bije bez powodu osób w pokojowy sposób manifestujących swoje opinie" - napisali kibice na Facebooku.
Według ustaleń tvn24.pl "Galon" miał brać udział w ustawkach i być znanym w środowisku jako groźny pseudokibic Śląska z bogatą przeszłością kryminalną.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Czmiel/Radio Gra Wrocław