Na dachu bloku bomba zabiła montera. Przysięgali zachować milczenie, po 16 latach staną przed sądem

Bomba na dachu zabiła montera anten. Akt oskarżenia po 16 latach
Bomba na dachu zabiła montera anten. Akt oskarżenia po 16 latach
Źródło: G. Hawałej | archiwum TVN24, TVN24 Wrocław

Prokuratorzy z Wrocławia oskarżyli trzech mężczyzn o spowodowanie śmierci 40-letniego montera. Mężczyzna zginął w wyniku eksplozji bomby, którą w reklamówce pozostawiono na dachu wrocławskiego wieżowca. - Osoby związane z tym zdarzeniem przysięgły zachować milczenie - mówi prokurator.

- Był straszny wybuch. Zatrzęsły się okna. Leciały szczątki ludzkie - mówiła 5 stycznia 2001 roku jedna z mieszkanek ulicy Bulwar Ikara we Wrocławiu. Właśnie tego dnia na dachu jednego z bloków doszło do potężnej eksplozji.

Zauważył reklamówkę, postanowił sprawdzić co jest w środku

- Tego dnia dwóch monterów sieci elektrotechnicznych weszło na dach budynku, by przeprowadzić konserwację anten zbiorczych. Zauważyli pozostawioną tam reklamówkę w której znajdowało się urządzenie wybuchowe - relacjonuje Robert Tomankiewicz z Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu.

Wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. 40-letni monter wyciągnął urządzenie z reklamówki. Doszło do eksplozji. Mężczyzna zginął na miejscu. Drugi miał więcej szczęścia, bo chwilę wcześniej przeszedł w miejsce, które znajdowało się poza siłą rażenia bomby.

"Zmowa milczenia została przerwana"

Wówczas prowadzącym śledztwo nie udało się rozwikłać tajemniczej sprawy. Jak mówi dziś Tomankiewicz wszystko dlatego, że osoby związane z tym zdarzeniem przysięgły zachować milczenie.

- Przełom w sprawie nadszedł kilkanaście lat później, gdy ta zmowa milczenia została przerwana. Nastąpiło to w trakcie innego postępowania. Wówczas jedna z zatrzymanych osób zdecydowała się na procesową współpracę z prokuraturą i opowiedziała m.in. o tym zdarzeniu - informuje prokurator.

Chcieli zniszczyć samochód, zabili mężczyznę

Jak przyznaje prokuratura tłem sprawy były rozgrywki w świecie przestępczym. Wszystkie trzy osoby były znane śledczym z prowadzonych przeciwko nim postępowań karnych.

Z materiału zgromadzonego przez śledczych wynika, że pod koniec 2000 roku Wiesław B., jeden z oskarżonych, zamówił urządzenie wybuchowe od Witolda M. - Zgodnie z zamówieniem urządzenie miało mieć siłę rażenia pozwalającą na zniszczenie samochodu osobowego. M. zrealizował zlecenie i poprosił swojego kolegę, Macieja A., o przechowanie urządzenia do czasu jego przekazania - przytacza Tomankiewicz. I dodaje, że A. błędnie miał uznać, że bezpiecznym dla osób trzecich będzie dach budynku. Mężczyzna nie przewidział jednak, że będą tam prowadzone prace konserwatorskie.

Do eksplozji doszło w bloku przy ul. Bulwar Ikara:

Mapy dostarcza Targeo.pl

Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: