Nie mogą w to uwierzyć pacjenci, nie może uwierzyć także NFZ. Na wizytę u endokrynologa w jednej z wrocławskich przychodni trzeba czekać ponad siedem lat. - Najbliższy wolny termin jest w lutym 2020 roku – informują pracownicy przychodni i sami przyznają: -To absurd.
- Taka jest sytuacja, że do endokrynologa rejestrujemy na 2020 rok - informuje kobieta pracująca w rejestracji Specjalistycznej Poradni Przyszpitalnej przy ul. Wiśniowej we Wrocławiu i pokazuje książkę zapisów.
Informacja jest na tyle szokująca, że nawet pracownicy przychodni nie mogą w nią uwierzyć. - To jest absurdalne. Nie mów, że ktoś się w ogóle zapisuje na takie terminy - dopytuje koleżanka kobiety, która pokazuje książkę zapisów reporterce TVN24.
- Zapisują się - odpowiada jej koleżanka i dodaje, że jeszcze w piątek można było zapisać się na końcówkę 2019 roku.
"To jest tylko kolejka"
Wpisanie na listę wcale nie oznacza gwarancji wizyty u lekarza. Narodowy Fundusz Zdrowia podpisał trzyletnie umowy z dolnośląskimi placówkami we wrześniu tego roku. To oznacza, że przychodnia powinna zapisywać pacjentów najpóźniej do września 2015 roku.
- Czyli nie mam pewności, że mnie lekarz przyjmie? - dopytuje reporterka TVN24.
- No przecież nie wiadomo, co się wydarzy do tego czasu. To jest tylko kolejka. Jezu, przecież to jest sześć, czy siedem lat - odpowiadają pracownicy przychodni.
W zaproponowane daty nie wierzą też pacjenci. - Umrę i się nie doczekam - śmieje się pani Janina. Problem w tym, że ludziom wcale nie jest do śmiechu. - Ja jestem z grupy inwalidzkiej, miałem operację tarczycy, lekarze przyjmują mnie bez kolejek. A tu miałem problemy - denerwuje się pan Jerzy.
Czekanie w kolejce bez gwarancji wizyty
Tymczasem, jak przyznają sami endokrynolodzy, nawet z banalnym problemem nie można czekać kilka lat. - Tu chodzi o hormony, o przysadkę mózgową, to poważne sprawy. Wydaje się to niemożliwe, że terminy są tak odległe. W żadnym wypadku nie można czekać z wizytą tak długo - mówi Marek Braszewicz, endokrynolog.
Co na to dyrekcja placówki? - Mamy za mały kontrakt w Narodowym Funduszem Zdrowia, za mało pieniędzy. Nikt nie będzie przecież przyjmował więcej pacjentów niż tylu, za ilu ma zapłacone - tłumaczy Maciej Ziombka, dyrektor Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego im. T. Marciniaka, pod który podlega przychodnia. O sytuacji w przychodni nie chciał jednak z nami rozmawiać przed kamerą.
NFZ skontroluje
O sytuacji w przychodni przy ul. Wiśniowej informujemy więc Narodowy Fundusz Zdrowia.
- Pozwoliłam sobie zadzwonić do tej przychodni - przyznaje Joanna Mierzwińska, rzeczniczka NFZ.
- Usłyszałam, że mogę liczyć na przyjęcie lekarza w 2019 roku. Pani w rejestracji powiedziała, że nie interesują jej względy medyczne, ale przede wszystkim finansowe. Stwierdziła, że "ponieważ NFZ narzuca wirtualne umowy, więc i w rejestracji jest ta wirtualność zachowana". Taka sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca. Jeżeli ktoś źle realizuje naszą umowę, źle prowadzi listy kolejkowe, to my mamy obowiązek to sprawdzić - dodaje i zapowiada natychmiastową kontrolę w przychodni przy Wiśniowej.
NFZ da więcej pieniędzy
Problem z endokrynologami nie dotyczy jednak tylko tej wrocławskiej placówki. W całym mieście rejestracje proponują odległe terminy (przychodnia przy Borowskiej - 2016 rok, przychodnia przy Dobrzyńskiej - 2017). Według przedstawicieli placówek to wina niedofinansowania przychodni i małej liczby lekarzy specjalistów.
NFZ odpowiada, że znajdą się dodatkowe pieniądze na porady endokrynologów. Problem w tym, że dopiero w przyszłym roku.
- Na 2013 rok zaplanowaliśmy o 1,5 mln zł więcej na tę specjalność. Ilość pieniędzy wzrośnie więc z 5 do 6,5 mln. Wiadomo, że to nie zlikwiduje kolejek, ale na pewno poprawi sytuację - zapewnia Mierzwińska.
Autor: Olga Bierut//kv/k / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24