Nieznany sprawca szczelnie wypełnił pianką montażową syrenę w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej w Ochodzach na Opolszczyźnie. Strażacy nie kryją oburzenia i przyznają, że w razie pożaru czy wypadku, brak syreny znacznie utrudnia działania. Sprawą już zajmuje się policja.
W poniedziałek wieczorem druhowie robili porządki wokół strażnicy. Kosili trawę, zamiatali. W pewnym momencie jeden z nich zauważył coś żółtego wystającego z syreny.
- Po wejściu na dach okazało się, że to pianka montażowa, która zablokowała całą syrenę - mówi Krzysztof Chromiec z OSP w Ochodzach.
Uciążliwe wycie?
W razie pożaru, czy wypadku, głośny sygnał rozchodzi się po całej wiosce. Strażacy nie mają pojęcia, komu chciało się wykazać tyle determinacji, aby wziąć drabinę, wspiąć się na dach i uciszyć syrenę. Uważają, że ma to związek z ostatnimi wezwaniami.
- Syrena była częściej uruchamiana i na pewno komuś się to nie podobało. Ale jest tu od czasu wybudowania budynku, czyli trzydzieści kilka lat. Myślę, że mieszkańcy się przyzwyczaili. Ona nie wyje codziennie. To są zdarzenia losowe, nikt nie powinien mieć z tym kłopotów - dziwi się Marek Heince, prezes OSP Ochodze.
Szczęśliwie, akurat w czasie, kiedy syrena była zaklejona, jednostki nie były wzywane do żadnej akcji. Gdyby druhowie nie zorientowali się w odpowiednim momencie, wybryk wandala mógłby zakończyć się czyimś nieszczęściem.
- Jeżeli syrena jest zepsuta, konsekwencje są ogromne, ponieważ nie mamy pierwszego reagowania. Mieszkańcy nie zostaną powiadomieni jak coś się dzieje, my również. A w razie zagrożenia życia czy jakiegoś większego pożaru, mamy problem, żeby się ze sobą skomunikować i dojechać na miejsce w odpowiednim czasie - tłumaczy prezes Heince.
Strażacy we wtorek dokładnie wyczyścili syrenę. Przeszła test. Działa.
Sprawą już zajmuje się policja. Funkcjonariusze szukają sprawcy.
Do zdarzenia doszło w Ochodzach:
Autor: ib / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: OSP Ochodze