Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie firmy CES, którą właściciel firmy ANP Rybak, podwykonawca Stadionu Miejskiego we Wrocławiu oskarżał o oszustwo. Przedsiębiorca domagał się wypłacenia blisko miliona złotych.
Piotr Rybak, właściciel firmy ANP Rybak, która zakładała na stadionie instalację elektryczną, złożył rok temu doniesienie do wrocławskiej prokuratury, w którym poinformował o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarząd oraz pracowników firmy CES. Przedsiębiorca twierdzi, że został oszukany i domaga się wypłacenia prawie miliona złotych. We wtorek Rybak otrzymał pismo z decyzją o umorzeniu śledztwa.
Jak wyjaśnia Małgorzata Klaus, rzeczniczka wrocławskiej prokuratury okręgowej, śledczy nie doszukali się, by ktoś kogoś chciał oszukać lub nie chciał się rozliczyć.
"Brak jest podstaw do przyjęcia, że pracownicy CES sp. z o.o. mieli w zamiarze pokrzywdzenie ANP Rybak sp. z o.o lub też celowo regulowali swoje bezsporne zobowiązania w sposób wybiórczy, z pominięciem ANP Rybak" – czytamy w uzasadnieniu prokuratury.
"Czujemy się oszukani"
Przedsiębiorca nie daje jednak za wygraną i już zapowiada odwołanie. – Będziemy się odwoływać do wyższej instancji. Jeżeli nie prokuratura okręgowa to zwrócimy się do sądu. To jest parodia, że ktoś oszukuje nas na prawie milion złotych i pozostaje bezkarny. Prokuratura w białych rękawiczkach zamiata sprawę pod dywan. W taki sposób zamyka się usta podwykonawcom – denerwuje się Rybak.
- Cały czas jesteśmy bez pieniędzy, czujemy się oszukani pod każdym względem. Firma CES, która podpisała z nami umowę nie zapłaciła nam faktur za wykonane prace na stadionie. Łącznie 952 595 złotych – dodaje.
CES wstrzymał wypłaty
Rybak, tak jak inni przedsiębiorcy, był podwykonawcą gdańskiej spółki CES, a później warszawskiego Imtechu, które pracowały na zlecenie głównego wykonawcy stadionu – firmy Max Boegl. Problemy przedsiębiorców zaczęły się w sierpniu 2011 roku kiedy CES wstrzymał wypłaty.
- Zarzucaliśmy CES-owi, że w okresie od sierpnia 2010 do listopada 2011 roku, działał na szkodę naszej firmy poprzez wprowadzenie w błąd co do zamiaru prawidłowego wywiązania się z umowy – wyjaśnia Rybak. – Dodatkowo CES już w lipcu wiedział, że nie będą mieli dla nas pieniędzy. Wiedzieli, że źle oszacowali budowę na stadionie we Wrocławiu, że nie będą mieli na zapłatę faktur, ale mimo to dalej zatrudniali podwykonawców. Oszukali nas z premedytacją – dodaje.
Firmy milczą
Po gdańskiej firmie CES nie ma praktycznie śladu. Strona internetowa nie działa, a telefon jest nieaktualny. W październiku, kiedy ostatni raz pisaliśmy o sprawie, otrzymaliśmy jedynie potwierdzenie wcześniejszego stanowiska firmy Imtech, która przejęła długi CES.
Firma Imtech Polska spłaciła swoim podwykonawcom i dostawcom wszystkie uzasadnione płatności, w szczególności także podwykonawcom firmy CES (…) chociaż nasz zleceniodawca, firma Max Bögl, generalny wykonawca Stadionu Miejskiego we Wrocławiu, jak do tej pory nie uregulował w pełni swoich zobowiązań wobec naszej Firmy. Chcielibyśmy zwrócić ponadto uwagę, iż spłaciliśmy wszystkie zobowiązania podwykonawców i dostawców firmy CES, jeśli tylko były one uzasadnione i udowodnione było, iż nie zostały one zapłacone przez firmę CES – czytaliśmy.
Miasto zerwało umowę z wykonawcą
Kilkunastu innych podwykonawców walczy o zwrot pieniędzy za pracę na budowie stadionu miejskiego z firmą Max Boegl - byłym głównym wykonawcą.Miasto w październiku zerwało z firmą kontrakt.
Według władz miasta, odstąpienie od umowy z Maxem Boeglem miało pozwolić skuteczniej odzyskać pieniądze. Od tamtego czasu, podwykonawcy pieniędzy jednak nie dostali.
- Zostaliśmy oszukani, ale wszyscy umywają od tego ręce. Obietnice miasta na nic się nie zdały, bo pieniędzy nadal nie mamy. Musiałem zwolnić pracowników, popadłem w długi. Ale mimo to prokuratura nie dopatruje się znamion przestępstwa. To parodia - podsumowuje Rybak.
Autor: balu / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | D.Wawrzyszyn