Wrocławski sąd uniewinnił w środę pracownika zoo we Wrocławiu, Stanisława U., oskarżonego o niedopełnienie obowiązków służbowych, w wyniku czego tygrys zagryzł podległego mu pracownika Ryszarda P. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd przypomniał, że badał i ustalał obowiązujące w zoo przepisy BHP. Analizował też zachowanie zarówno oskarżonego Stanisława U., jak i zmarłego opiekuna tygrysów. - Nie ma żadnych regulacji, jak asysta drugiej osoby przy zwierzętach drapieżnych, powinna wyglądać - mówiła sędzia Anna Kochan. I dodawała, że oskarżony na miejscu wypadku znalazł się przypadkiem. Jedynie wstąpił na wybieg, gdzie był już pokrzywdzony, który miał tego dnia kosić trawę na wybiegu zwierząt.
Sąd: obecność oskarżonego uchroniła innych
Sąd wskazywał, że to opiekun tygrysów był brygadzistą i to on powinien wyznaczyć sobie asystę. Nie zrobił tego, a jego przełożony był przekonany - jak relacjonował sąd - że mężczyzna zachował ostrożność w przygotowaniach.
Sąd podkreślał też, że obecność Stanisława U. uchroniła innych pracowników ogrodu i turystów przed niebezpieczeństwem. To właśnie U. zamknął klatkę z tygrysem w środku dzięki czemu zwierzę nie uciekło na zewnątrz. - Gdyby oskarżony tamtędy w ogóle nie przechodził albo przechodził później, to do tego zdarzenia i tak by doszło. A może doszłoby do znacznie gorszego, bo tygrys wybiegłby na teren zoo, gdzie znajdowały się inne osoby - mówiła sędzia. I wskazywała, że to pokrzywdzony mężczyzna niedokładnie sprawdził zabezpieczenia.
Oskarżenia Stanisława U. sędzia nazwała próbą przeniesienia odpowiedzialności za zaistniałe zaniechania. - Nie tylko pracodawcy, ale także pewnej indolencji inspektora BHP w tamtym czasie, ale także niestety - z przykrością o tym mówię - nieodpowiedzialnego i lekceważącego zachowania pokrzywdzonego - podkreśliła sędzia. I dodała, że wniesienie aktu oskarżenia przeciwko U. "było efektem poszukiwania kogo należało obciążyć winą za nieszczęśliwy wypadek".
Tym samym sąd uniewinnił Stanisława U. od oskarżenia o niedopełnienie obowiązków służbowych, które miało doprowadzić do śmierci opiekuna drapieżnych kotów. Prokurator wnioskował o ukaranie U. rokiem pozbawienia wolności.
Wyrok nie jest prawomocny. Oskarżonego nie było na sali rozpraw.
Nie wiadomo jak tygrys pojawił się na wybiegu
Do wypadku we wrocławskim zoo doszło we wrześniu 2015 roku. W trakcie rutynowego sprzątania wybiegu i klatki drapieżny kot zaatakował swojego opiekuna. Wiadomo, że sprzątanie powinno odbywać się tylko wtedy, gdy tygrysów na wybiegu nie ma. Tym razem jednak zwierzę, które powinno być zamknięte w klatce odgrodzonej od wybiegu śluzą i kratą, pojawiło się na wybiegu. Nie wiadomo dlaczego.
Śledztwo nie wykazało, kto popełnił błąd. Nie udało się wyjaśnić, czy pracownicy wieczornej zmiany nieumiejętnie zamknęli klatkę, czy poszkodowany bezmyślnie otworzył ją przed wejściem na wybieg.
W wyniku ataku zwierzęcia zmarł 58-letni opiekun zwierząt drapieżnych. W zoo pracował od lipca 2004 roku. Tygrysami zaczął zajmować się w 2010 roku.
Do wypadku doszło we wrocławskim zoo:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław