Skrępowane becikami dzieci w żłobku to szok dla całej branży. - Do nas rodzic może przyjść zawsze, zajrzeć w każdy kąt, do każdej sali, do łazienki, zajrzeć przez okno, sprawdzić czy panie są uśmiechnięte, jak się dzieci bawią - opowiada opiekunka z Klubu Kolorowe Misie. Zasady, które ustalały kobiety z Zaczarowanej Krainy Puchatka są dla niej nie do pomyślenia.
- Nie odgradzamy się od rodziców. Mamy tak wyklejone okna, żeby rodzic w każdej chwili mógł do nas zajrzeć, zobaczyć jak dziecko się bawi, jak je posiłek - mówi Anna Susdorf, opiekunka z wrocławskiego niepublicznego żłobka „Klub Kolorowe Misie”.
Skrępowane becikami niemowlaki, wierzgające nóżkami, ze ściśniętymi do ciała rączkami - zdjęcia z innego wrocławskiego żłobka, które we wtorek wstrząsnęły rodzicami, są też szokiem dla całej branży przedszkolnej.
- Wszyscy o tym mówią. Przychodzą do nas rodzice, sprawdzają, cieszą się że u nas jest inaczej. Dla nas to co się stało jest szokiem - mówi Susdorf.
"Mogą zajrzeć w każdy kąt"
Co rodzic może zrobić, żeby jego dziecka nie trafiło w niepowołane ręce?
- Tu wszystko zaczyna się już od pierwszego wrażenia. Rodzic powinien wejść, popatrzeć jakie są kolory, co robią dzieci, czy panie są uśmiechnięte. Dziecko też powinno mieć szansę, żeby swobodnie pochodzić po sali, zobaczyć każdy kąt - wymienia Susdorf. - Ma do tego prawo w każdym momencie - dodaje.
Rodzice z Zaczarowanej Chatki Puchatki nie mogli jednak sprawdzić placówki, do której wysłali swoje dzieci. W rozmowie z reporterami TVN24 przyznali, że opiekunki pod absurdalnymi pretekstami nie wpuszczały ich do środka.
- Tłumaczono mi, że dzieci się boją, więc pomyślałam że może faktycznie mają rację. Maluszki były wydawane i oddawane na korytarzu. - mówi matka poszkodowanego dziecka, a opiekunka, która ujawniła dramat dzieci tłumaczy: - Rodzice nie byli wpuszczani do sypialni, żeby nie mogli zobaczyć związanych dzieci.
Autor: bieru//kv
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław