Zapisują się na szczepienia i nie przychodzą. Ponad cztery tysiące osób w jednym tygodniu, w jednym szpitalu

Kilka tysięcy osób w ciągu jednego tygodnia nie stawiło się w punkcie szczepień mieszczącym się w USK we Wrocławiu. Taka postawa powoduje ryzyko zmarnowania się dawek szczepionek, które po rozmrożeniu należy podać w ciągu kilku dni. Zresztą, szpital zmienił procedury i nie rozmraża już pełnej puli szczepionek. Właśnie z uwagi na niesłowność części pacjentów.

Placówka podejrzewa, że niestawianie na szczepienie mogło wynikać z tego, że w punktach stosowana była szczepionka AstraZeneki. Lekarze podkreślają jednak, że nie należy obawiać się preparatów tej firmy.

OGLĄDAJ TELEWIZJĘ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>

W czwartek szpital poinformował o kilku tysiącach wolnych terminów do wzięcia. Jak relacjonował nasz reporter, wieczorem i w nocy rozdzwoniły się telefony. - W tej chwili na przyszły tydzień jest tutaj tysiąc takich wolnych, nadprogramowych miejsc. Jeżeli ktoś z rocznika 1974-75 jest chętny, to może dzwonić i się umawiać - mówi Tomasz Kanik.

Personel szpitala przestrzega - osoby, które liczą, że pod koniec dnia przyjdą bez skierowania i zostaną zaszczepione wolną dawką, będą musiały odejść z kwitkiem.

- Tworzymy listę kolejkową na te pojedyncze dawki. Przy czym są to osoby w tej liście kolejkowej, które mają skierowania, mają ustalony termin późniejszy, deklarują, że mieszkają blisko i mogą przyjść w ciągu 10-15 minut. Te osoby są na listach rezerwowych. Nie wpisujemy na listę osób, które nie mają skierowań - zaznacza Edward Kuźnik, przewodniczący szpitalnego zespołu ds. szczepień przeciwko COVID-19 w USK we Wrocławiu.

O ile nie brakuje chętnych oraz samych preparatów, to - jak deklaruje USK - szczepienie kilku osób dziennie nie jest dla nich problemem. W czwartek podano w szpitalu już stutysięczną dawkę, licząc od początku szczepień, czyli 27 grudnia. Na 4 maja planowane jest otwarcie trzeciego punktu szczepień w USK.