Prokuratorzy ze Świdnicy (województwo dolnośląskie), którzy badają sprawę eksplozji gazu w jednej z kamienic, o jej wywołanie podejrzewają 28-letniego lokatora. - Mamy wiele przesłanek wskazujących na celowe działanie - podkreślają śledczy.
Do wybuchu w kamienicy przy ulicy Wyspiańskiego w Świdnicy doszło 6 września. - Był chaos, wszystko się waliło, było pełno pyłu. Był szok i zdenerwowanie, ale udało nam się wydostać - mówiła jedna z kobiet, która przebywała w budynku w momencie eksplozji. Jej i dwóm innym osobom kamienicę udało się opuścić o własnych siłach. Mniej szczęścia miał 28-letni mężczyzna, w którego mieszkaniu doszło do eksplozji. Jego ewakuować musieli strażacy. Mężczyzna z poparzeniami trafił do szpitala. OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W INTERNECIE >>>
Na początku w sprawie, teraz przeciwko 28-latkowi
I to właśnie w szpitalu mężczyzna został przesłuchany przez śledczych. Ci początkowo nie chcieli mówić o jego zeznaniach. Marek Rusin z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy informował jedynie: - Oględziny potwierdziły, że doszło tam do wybuchu gazu. Do budynku doprowadzony był gaz ziemny, ale w mieszkaniu poszkodowanego mężczyzny ujawniono także butlę z gazem płynnym. A więc istnieje prawdopodobieństwo, że doszło do jej rozszczelnienia. Początkowo prokuratura prowadziła śledztwo w sprawie zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach w postaci gwałtownego wyzwolenia energii, czyli wybuchu gazu. Postępowanie prowadzono jednak w sprawie, a to oznaczało, że nikomu nie postawiono zarzutów. Teraz jednak - jak dowiedział się Bartłomiej Ślak, reporter TVN24 - prowadzący sprawę zdecydowali się na ich postawienie.
"Wiele przesłanek wskazujących na celowe działanie"
Głównym podejrzanym został 28-letni Kamil C., w którego mieszkaniu znajdowała się butla z gazem. - Już podczas oględzin przyjęliśmy kilka wersji tego zdarzenia. Jedna z nich mówiła o nieszczęśliwym wypadku. Jednak było wiele przesłanek wskazujących na celowe działanie - mówi Rusin. I dodaje, że pobyt poparzonego mężczyzny w szpitalu był przez śledczych monitorowany. Gdy 12 września dowiedzieli się o tym, że C. może być ze szpitala wypisany, podjęto decyzję o zatrzymaniu go. - Zebraliśmy dowody na to, że zdarzenie to miało znamiona przestępstwa i zostało spowodowane przez człowieka - podkreśla prokurator. Kamilowi C. postawiono zarzut spowodowania zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób, a także mieniu w wielkich rozmiarach. Podejrzany został, decyzją sądu, aresztowany na trzy miesiące. Nie przyznał się do stawianego mu zarzutu.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt24/ daniel gebbala/ mojaswidnica.pl