Prawdopodobnie jadała w niej królowa Bona. Stołował się Władysław IV Waza. Żywił się Fryderyk Wielki i brat Napoleona, Hieronim. Kucharze z kamienicy w Rynku pod numerem piątym gotowali też dla Jana Pawła II i Lecha Wałęsy. Mury budynku przesiąknięte są więc na równi historią, jak zapachami warzonych potraw.
- Kamienica oznaczona numerem 5 na wrocławskim Rynku ma bogatą historię. Tak jak większość kamienic w tym ciągu, który zwany jest pierzeją zachodnią - mówi Józef Dziąsko, właściciel budynku, od wielu lat zgłębiający jego dzieje. - Zmieniały się tylko fasady od strony Rynku. Mimo, że kamienica była gotycka, strzelista, to od frontu ma "twarz" rokokowej panny - dodaje.
I tłumaczy, że budynek wiąże nie tylko z historią Wrocławia i Europy, ale także ze zmieniającą się przez wieki kulturą kulinarną. W kamienicy wszakże, od wieków znajdowały się jadłodajnie, wyszynki i restauracje.
Kamienica z historią
Budynek pierwotnie należał do rodziny Bonerów. Bogatych mieszczan pochodzenia niemieckiego, którzy od XV wieku odgrywali ważną rolę na dworze władających Polską Jagiellonów.
- Do dziś w jednej z sal, nazwanej królewską, znajduje się rzeźbiona kolumna z piaskowca z ich herbem - podkreśla Dziąsko.
Właściciel kamienicy Michał Boner był ministrem finansów, służącym przy boku króla Zygmunta Starego. Stąd bardzo prawdopodobne, że w murach budynku posilała się sama królowa Bona.
Bonie poświęcona jest zresztą oficyna północna budynku. Jej ściany przyozdobiono wszak techniką malarstwa ściennego zwaną sgrafitto. Ten sposób upiększania budynków pochodzi z Florencji. Aby uzyskać wielobarwny efekt, ścianę pokrywa się kilkoma warstwami kolorowego tynku, a następnie wydrapuje wzory. - Do dziś się sgrafitto zachowało bardzo dobrze i chyba w całym Wrocławiu nie ma drugiego tak dobrze zachowanego - ocenia Dziąsko.
Rozkwit przez likwidację
Prawdziwy rozwój zajazdu nastąpił po okresie panowania Władysława Jagiellończyka. Wtedy bowiem Wrocław podjął starania o utworzeniu nad Odrą uniwersytetu. Pod koniec XVII wieku cesarz przekazał jezuitom stary zamek, znajdujący się przy dzisiejszym placu Uniwersyteckim. Miała w nim powstać uczelnia wyższa.
- A reprezentacyjne miejsce musiało przecież istnieć, bo gdy przyjeżdżał do Wrocławia król, albo minister, to towarzyszyło mu mnóstwo urzędników królewskich - tłumaczy Dziąsko. - Pierzeja zachodnia nie była pałacem jako całość. Lecz właściciele kamienic szybko zauważyli, że brakuje reprezentacyjnego budynku i zwęszyli interes - uśmiecha się.
Gdy zapowiadało się, że do miasta zawita oficjel, na zachodniej pierzei Rynku w ruch szły młoty, kliny, łomy i kielnie. Zaczynało się wielkie kucie, burzenie i przebudowywanie.
- W kamienicy po jednej i po drugiej stronie były sypialnie. Tutaj, w Dworze Polskim, zawsze była stołówka królewska. Wszystkie budynki, były na ten czas powiązane korytarzami, które wykuwano i przygotowywano na ten moment - opowiada właściciel Dworu Polskiego. - Rozkuwano ściany i tak powstawał wielki pałac, który sięgał od placu Solnego aż po kościół Św. Elżbiety - tłumaczy.
Wyszynk dla wszystkich
I tak działo się przez wieki. Budynek był w centrum gastronomicznym Wrocławia. Zaś sąsiedztwo ogromnego targu na Rynku, przysparzało głodnych i spragnionych kolejnym szefom kuchni, a właścicielom - pieniędzy.
- Jak ktoś był zmęczony, to przychodził na jedną akielaszkę, czyli wódkę wrocławską. I chyba do dzisiaj te tradycja są ukryte w tych murach - mówi Dziąsko.
Gdy nie goszczono królów, w murach żywili się mieszczanie. Kim byli - dokładnie nie wiadomo. Historycy odnotowali jednak gościnę w kamienicy zacniejszych gości. Byli w jej murach m.in. królowie szwedzcy, którzy szli na Saksonię. Prawdopodobnie stołował sie także Władysław IV. Natomiast przed bitwą pod Lutynią, jadał sam Fryderyk Wielki, który w 1757 roku, szedł z 25 tysięczną armią przeciw 100 tysiącom wojsk Marii Teresy.
W późniejszych zaś czasach przesiadywał "na rybce" brat Napoleona, Hieronim Bonaparte, który na początku XIX w., po kilku tygodniach oblężenia, zdobył Wrocław z rąk Pruskich.
Europa i świat
Również po II wojnie światowej w murach kamienicy Rynek 5 gościło wielu władców i przywódców.
- Była królowa Belgii, królowa holenderska. Jadła również księżna Luksemburga - wylicza Józef Dziąsko. - Jedli prezydenci, kanclerze i najsławniejsi politycy. Lech Wałęsa był dwa razy. Żywił się u nas też Aleksander Kwaśniewski i śp. Lech Kaczyński - wymienia. I dodaje, że czasem przychodzili całkiem niezapowiedziani. Z zaskoczenia. Tak jak Jan Nowak Jeziorański, który przychodził, by wypić jedno piwo.
- Nasza szefowa kuchni wraz z innymi kucharzami gotowali również dla kardynałów. A kardynał Gulbinowicz daniami z Dworu Polskiego częstował Jana Pawła II, gdy papież był we Wrocławiu - kończy Dziąsko.
Autor: Daniel Rudnicki / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Wratislaviae Amici