We wtorek po południu ratownicy wydobyli ciało trzeciego nurka z zalanych sztolni kopalni Maria Concordia w Sobótce (Dolnośląskie). Dzień wcześniej udało im się wyłowić ciała dwóch mężczyzn. W niedzielę cała trójka podczas ćwiczeń utknęła w wypełnionych wodą wyrobiskach. Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia Krzyki-Zachód wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.
We wtorek rano strażacy wznowili w Sobótce akcję poszukiwania ciała trzeciego mężczyzny. Około godziny 11 ratownicy-nurkowie ponownie zeszli do sztolni. Po godzinie 13 strażacy przekazali, że ciało zaginionego nurka zostało wyłowione.
- Akcja była bardzo trudna, wymagająca przede wszystkim dużo wytrwałości, dużego zaangażowania sprzętu i bezpieczeństwa. Wymagały tego od nas warunki panujące na dole. Podejmowane były decyzje, które wymagały od nas odpowiedzialności. Wprowadzaliśmy nurków do poniekąd nieznanej i bardzo niebezpiecznej przestrzeni - przyznał Arkadiusz Cytawa, zastępca komendanta miejskiego wrocławskiej straży pożarnej.
Jak przebiegała akcja w Sobótce
Więcej o szczegółach technicznych akcji powiedział ratownik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Krzysztof Starnawski.
- Specyfika tych jaskiń jest dość nietypowa. Są to sztolnie, w których się bardzo łatwo mąci woda. Największą trudnością w naszym działaniu było pracowanie w zerowej widoczności. Z przodu pracowali ratownicy z TOPR-u i grupy ratownictwa jaskiniowego. Poza widocznością był problemem z dużą ilością sprzętu, który przeszkadzał nam w transporcie. Pracowaliśmy praktycznie przez cztery szychty w zerowej widoczności - mówił Starnawski.
Ratownik TOPR przyznał, że cała akcja przebiegła szybciej, niż zakładał. Jak mówi, wypadek wydarzył się dość niedaleko od wejścia i stosunkowo płytko.
- Mieliśmy w swojej historii znacznie trudniejsze, bardziej skomplikowane działania, natomiast przejrzystość wody i to, że w sztolni jest dużo nieprzewidywalnych rzeczy, łącznie z potencjalnymi zawałami, plus olbrzymia ilość poplątanych lin, które tam występowały, to wszystko utrudniało proces. Dlatego trwało to dwa dni, musieliśmy najpierw to wszystko oczyścić przed działaniem, ale w efekcie dzięki temu udało się bezpiecznie wykonać akcję - relacjonował Krzysztof Sarnawski.
Co się wydarzyło w Sobótce
Do zdarzenia doszło w niedzielę po południu. Trzech z sześciu nurkujących w zalanej kopalni w Sobótce nie wypłynęło na powierzchnię. To doświadczeni nurkowie, który w cywilnej szkole brali udział w ćwiczeniach poszerzających umiejętności. Zaginęło dwóch instruktorów i kursant. Dwóch mężczyzn nie wypłynęło na powierzchnię, trzeci chciał dostarczyć im butle z tlenem i również został pod wodą. Mieli od 41 do 50 lat.
Na miejsce przyjechały wyspecjalizowane jednostki Państwowej Straży Pożarnej z kilku województw. - Musieliśmy szukać ratowników w całym kraju, którzy mają specjalizację w nurkowaniu jaskiniowym. Jest grupa z Opola, grupa łączona z Lubuskiego i Wielkopolski, jest nurek z Gdańska i ratownicy z grupy ratownictwa górniczego z KGHM - opowiadał Tomasz Szwajnos, rzecznik wrocławskiej policji. O pomoc poproszono również cywilnych nurków ekstremalnych.
Dotychczasowe poszukiwania
W dniu zaginięcia akcja ratunkowa była w gruncie rzeczy niemożliwa. Bardzo mętna woda ograniczała widzialność praktycznie do zera. W takich warunkach ratownicy nie mogli ryzykować życia, akcję trzeba było odłożyć na kolejny dzień. W poniedziałek przed godziną 12 rzecznik Szwajnos poinformował, że ratownicy dotarli do dwóch ciał.
Tego samego dnia wieczorem brygadier Karol Kierzkowski z Państwowej Straży Pożarnej przekazał, że ratownicy wydobyli na powierzchnię ciała dwóch nurków. Poinformował też, że ratownicy zlokalizowali ciało trzeciego z poszukiwanych nurków. We wtorek ratownicy wznowili poszukiwania. Udało im się wyciągnąć na powierzchnię ostatnią ofiarę.
Śledztwo
W poniedziałek Krzysztof Marcjan z biura prasowego wrocławskiej policji przekazywał, że na miejscu funkcjonariusze pod nadzorem prokuratora rozpoczęli czynności sprawdzające, czy kurs odbywał się legalnie, z zachowaniem wszelkich procedur.
- Czy obiekt był dopuszczony do prowadzenia tego typu działalności, czy osoby posiadały odpowiednie uprawnienia, to wszystko będziemy sprawdzać pod kątem procesowym - wyliczał Marcjan.
We wtorek Radosław Żarkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu przekazał, że Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia Krzyki-Zachód wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. - Na razie śledztwo jest na początkowym etapie - powiedział Żarkowski i zaznaczył, że na tę chwilę nie ma więcej informacji do przekazania.
Krzysztof Marcjan poinformował we wtorek, że wydobyte ciała przekazano już do zakładu medycyny sądowej celem przeprowadzenia sekcji. - Nadal zbierane i zabezpieczane są dowody. Dalsze decyzje podejmować będzie prokuratura - powiedział policjant.
Kopalnia w Sobótce
Kopalnia magnezytu Maria Concordia rozpoczęła działalność w latach 20. XX wieku. Wyrobisko ma wiele poziomów; wydobycie zakończono tam w latach 60. ub. wieku, a zakłady ostatecznie zlikwidowano w latach 90. Zalana kopalnia jest często wykorzystywana przez nurków do ćwiczeń.
Źródło: TVN24 Wrocław, PAP