Na wokandę wróciła sprawa Samuela N., który w sierpniu ubiegłego roku na Rynku w Kamiennej Górze (woj. dolnośląskie) siekierą zaatakował 10-letnią dziewczynkę. Dziecko zmarło. Mężczyzna został skazany na dożywocie. Z wyrokiem nie zgodził się jego pełnomocnik, który złożył apelację. Zrobiła to też prokuratura. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zdecydował, że do sprawy zostaną włączone nowe opinie biegłych psychiatrów. N. nie pojawił się na sali rozpraw.
- Żaden wyrok nie ukoi bólu, jaki będzie towarzyszył nam do końca życia - mówili w kwietniu rodzice 10-letniej Kamili po tym, jak jeleniogórski sąd zdecydował, że Samuel N. resztę swojego życia ma spędzić za kratami. Sąd orzekł, że N. jest winny zabójstwa dziewczynki. Na okres 10 lat został pozbawiony praw publicznych, a rodzicom dziecka ma zapłacić po 100 tys. złotych zadośćuczynienia. Orzeczono też, że Samuel N. o przedterminowe zwolnienie będzie mógł ubiegać się po 25 latach odsiadki za kratami.
Apelacja obrony i prokuratury
Przed procesem N. został uznany za poczytalnego. Jednak jego pełnomocnik kwestionował opinię biegłych i wnosił o przeprowadzenie ponownych badań przez psychologów i psychiatrów. To właśnie obrońca Samuela N. wniósł apelację. Wcześniej, przed jeleniogórskim sądem, wnioskował o 15 lat pozbawienia wolności dla swojego klienta.
Apelację od wyroku sądu I instancji złożyła też prokuratura, czyli oskarżyciel publiczny. Jak poinformował sędzia Witold Franckiewicz, rzecznik Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, prokuraturze nie podoba się to, że N. o przedterminowe zwolnienie może ubiegać się po 25 latach odbycia kary. - Prokuratura Rejonowa w Kamiennej Górze wnioskuje o możliwość ubiegania się warunkowe przedterminowe zwolnienie po 35 latach odbycia kary - mówi Franckiewicz.
Nowe wnioski obrony, rozprawa odroczona
We wtorek Samuel N. nie pojawił się na sali rozpraw. Mężczyzna przebywa w areszcie. Jego pełnomocnik wnioskował o to, by do sprawy włączyć nowe opinie biegłych psychiatrów. Sąd do tego wniosku się przychylił, bo jak mówił przewodniczący składu sędziowskiego należy rozwiać wszystkie wątpliwości. Nie zgodził się jednak na to, by dopuścić do sprawy dowodu z opinii innego, niż poprzednio, zespołu biegłych. Obrońca N. chciał, by nowi biegli zbadali obecny stan zdrowia psychicznego mężczyzny. Jak dowodził sąd "nie pojawiły się żadne przesłanki wskazujące na potrzebę poddania oskarżonego ponownym badaniom w tym zakresie".
Prokuratura i pełnomocnicy rodziny dziecka wnioskowali o przedłużenie tymczasowego aresztu. Obrońca N. wnosił o to, by jego klient w areszcie nie musiał dłużej przebywać. Sąd jednak nie przychylił się do tego wniosku. - Dotychczasowe przesłanki zastosowania środka zapobiegawczego są wciąż aktualne. Orzeczona kara dożywotniego więzienia, najsurowsza z możliwych kar, przesądza o tym, że oskarżony może w celu uniknięcia kary podejmować działania zakłócające prawidłowy tok procesu - argumentował sędzia. I przedłużył tymczasowy areszt do 31 grudnia 2016 roku.
Zdaniem Marka Ratajczyka z Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu Samuel N. jest poczytalny. Oskarżyciel nie ma co do tego wątpliwości. Jego zdaniem wnioski obrony oskarżonego nie zmierzają do przedłużenia postępowania, a wynikają z obowiązków obrońcy. Ten ostatni przebiegu rozprawy komentować nie chciał. Rozprawa została odroczona.
Śmiertelny cios i walka o życie
Do tragedii doszło 19 sierpnia 2015 roku. 10-letnia Kamila spacerowała z rodzicami po Rynku w Kamiennej Górze. Zbliżał się rok szkolny, wkrótce miała rozpocząć naukę w kolejnej klasie. Gdy wchodziła do księgarni została uderzona w tył głowy. Cios siekierą zadał Samuel N. Rzucił się do ucieczki, zdążył jeszcze odrzucić narzędzie zbrodni.
- Nagle usłyszeliśmy dziwny huk, uderzenie i płacz dziecka. Patrzę, a w moją stronę idzie chłopaczek z siekierą. Ludzie zaczęli krzyczeć żeby go łapać - opowiadał wówczas jeden ze świadków. W pogoń za napastnikiem ruszyli przechodnie. Mężczyzna został zatrzymany kilkaset metrów dalej. Nie stawiał oporu.
Na Rynku trwała w tym czasie walka o życie dziewczynki. Ciężko ranną przetransportowano ją do szpitala w Wałbrzychu. Tam zmarła.
"Narastała we mnie złość"
Dlaczego Samuel N. zaatakował? Z ustaleń śledczych wynikało, że dzień przed atakiem mężczyzna dostał pismo z którego wynikało, że nie ma prawa do zasiłku. Decyzja urzędników go rozzłościła. Swoje pierwsze kroki skierował do urzędu pracy. - Zeznał, że chciał zemścić się na urzędnikach, bo nie dostał od nich żadnej pomocy. W budynku było za dużo osób więc zrezygnował ze swojego zamiaru - informowali prokuratorzy.
N. zrezygnowany wyszedł na ulicę. Jak mówił: cały czas narastała we mnie złość. Bez celu chodził po mieście. Gdy zauważył 10-latkę wyjął z reklamówki siekierę, podszedł do dziecka i zadał cios. Mężczyzna przyznał się do zabójstwa. Swojemu obrońcy powiedział, że żałuje tego co się stało. Choć do końca procesu nie przeprosił rodziców Kamili. - Takie słowo nie padło. On nie powiedział, że mu przykro. Jednak nawet gdyby przeprosił, to nie ma nic co mogłoby go wytłumaczyć - mówili w kwietniu państwo Czekaj.
Samuel N. został oskarżony o zabójstwo w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie.
Apelację będzie rozpatrywał Sąd Apelacyjny we Wrocławiu:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław